czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 5

To był John. Przyparł mnie do ściany i się przysunął.
-Powiedziałem że cię zerżnę, suko-powiedział i zabrał rękę z moich ust.
-Czego chcesz-wysyczałam przez zęby
-Ciebie-poczułam jego oddech na moim uchu.
-Nigdy-nadal mówiłam przez zęby.
-Jeszcze zobaczymy. To teraz bądź grzeczną dziewczynką i stań w rozkroku.
Zrobiłam to co powiedział bo chwilowo nie miałam pomysłu. Musiałam coś wymyślić. Aż mnie olśniło.
-Która godzina-zapytałam
Wyciągnął telefon, odblokował go i pokazał mi godzinę. Była 13:30.
-Za chwilę przyjadą tu chłopacy, Tyna, Dom i Hobbs. Chcesz żeby cię znalazł tu i zgarnął-powiedziałam
-Mam go w tym, czym zaraz zrobię sobie i tobie dobrze.
KLAPA NA MAXA. Pierwszy raz nie mam pomysłu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam że drzwi od sali tanecznej się uchylają. BINGO! JUSTIN!

Justin's POV

Długo nie wraca, pójdę chyba zobaczyć czy wszystko ok. Wstałem z kanapy i szedłem w stronę drzwi, ale zatrzymały mnie czyjeś głosy. To była na pewno Marlena, a drugi głos był męski. Uchyliłem lekko drzwi żeby zobaczyć kto to. Marlena stała przyparta do ściany. Nie mogła się ruszyć, bo jakiś kutas trzymał jej ręce i całował jej szyję. Marlena chyba mnie zauważyła bo pokazała ruchem głowy na pistolet leżący na podłodze. Kiwnąłem do niej głową na znak że rozumiem. Wyciągnąłem swój pistolet i go odblokowałem. Przypomniały mi się jej słowa "tylko nie zrób sobie krzywdy, szkoda by było takiej ładnej buźki." Trzymałem broń w ręce  ale jej nie wymierzyłem. Pokazałem jej że wyjdę i wejdę z powrotem ze zdziwioną miną i że będę przygotowany strzelić. Ona tylko lekko przytaknęła. Wyszedłem po cichu i zamknąłem drzwi. Złapałem za klamkę i energicznie otworzyłem drzwi
-Co do chuja-krzyknąłem
Facet się odwrócił w moją stronę z wymierzoną we mnie bronią. Miał pecha, też  byłem przygotowany. Wycelowałem w niego pistoletem i wtedy do mnie dotarło że to John. Gdy był odwrócony do mnie, Marlena wykorzystała okazję i zajebała mu mocno z łokcia w kark. John upadł na podłogę, stracił przytomność.
-Nieźle, taka drobna a ile ma siły-powiedziałem chowając broń i podchodząc do niej, przy okazji zabierając z podłogi jej pistolet-nic ci nie jest-zapytałem
-Nie, ale dzięki. Tym razem sama nie dała bym sobie rady. Która godzina-zapytała, widziałem że była zła.
-13:40
-Dobra idź do mojej szafki i przynieś z niej linę.
-Do 69, na co ci lina w szafce?
-Na takie okazje jak ta.
Poszedłem po linę. Wróciłem z nią do Marleny. Związaliśmy Johna i zostawiliśmy w szatni przywiązanego do 'ławeczki' która tam stała.
-Chodź-powiedziała i pociągnęła mnie za rękę z powrotem do sali tanecznej. Podeszła do komputera i czegoś w nim szukała.
-Chcesz potańczyć żeby się uspokoić-powiedziałem a ona kiwnęła głową na 'tak'. Podszedłem do komputera.
-Poczekaj.
Marlena się posunęła a ja usiadłem przed komputerem. Podłączyłem pendrive'a i włączyłem 'confident' oraz opcję powtarzania.
-Fajne, co to?
-Confident.
-Twoje?
-Moje-powiedziałem-chodź, nauczę cię nowego układu.
Wstałem z kanapy, podgłośniłem muzykę i pociągnąłem Marlenę za rękę na środek sali. Zdjąłem koszulkę i zacząłem pokazywać jej kroki. Po chwili tańczyła świetnie cały układ, może nawet lepiej niż ja.
-To co, gotowa-zapytałem
-Mhm.
Poczekałem aż piosenka zacznie się od początku.
-1,2,3- powiedziałem i zaczęliśmy tańczyć, a ja dodatkowo śpiewałem: https://www.youtube.com/watch?v=CM_qGL0RSbI
-Wow, nieźle tańczysz, śpiewasz, co jeszcze-powiedziała gdy skończyliśmy tańczyć.
-Dawało się koncerty-powiedziałem uśmiechając się łobuzersko.
Do drzwi ktoś zapukał.
-Proszę-krzyknąłem
-Marlena nie przeszkadzam?-zza drzwi wychyliła się Gisele
-Głupia jesteś, oczywiście że nie.
-Przyjechali chłopacy i Martyna, Hobbs i Dom.-powiedziała.
-To idziemy-zarządziłem
-Gisele-krzyknęła do niej Marlena, a ona się odwróciła-to co widziałaś, nikomu o tym nie mów.
-Nie ma o czym, nic się nie stało-wtrąciłem-niestety.
Marlena walnęła mnie z łokcia. Trochę bolało.
-Ała, za co to-powiedziałem
-"Ała, za co to"-powiedziała przedrzeźniając mój głos-zachowujesz się jak baba, chodź już.
Zabrałem koszulkę z podłogi. Wyszliśmy z sali gasząc w niej światła. Marlena przebrała szybko bluzkę i wyszliśmy. Było ciepło więc nie ubierałem bluzki.
-Niezła klata-Marlena puściła mi oczko.
-Wiem.

Marlena's POV

Dobrze że Justin był wtedy w sali. Tym razem nie dałabym rady sama. Doszliśmy do garażu i zjeżdżaliśmy windą w dół.
-Pomożesz mi i Martynie przy broniach?
-Tak jasne, nie ma sprawy. To co dokończymy wieczorem-poruszył znacząco brwiami. 
Zjechaliśmy w dół. Weszliśmy. Wszyscy już na nas czekali.
-Hobbs mam dla ciebie niespodziankę.
-Dla mnie?- powiedział podekscytowanym głosem.
-No nie dla mnie, w damskiej szatni, na strzelnicy jest związany Josh.
-A co on tam robi?- zapytał Dom.
Otwierałam usta żeby coś powiedzieć, ale przecież Justin musiał mnie wyręczyć. 
- Chciał trochę za dużo i się przeliczył.
-Justin pomógł mi z nim. Mam pewność, że jest wart naszego zaufania.-Wszyscy przytaknęli. 
- To słuchać uważnie- powiedziałam surowym głosem- Justin, Ja i Martyna-broń. Gisele-motocykle, Mia pomóż jej. Letty wjedź tu wszystkimi autami które będą potrzebne. Reszta zajmuje się autami. Potrzebują kilku poprawek po wyścigach. Hobbs dawaj plan. Dom- bierzesz MOJEGO Camaro. Wszyscy rozumieją?-powiedziałam.
Wszyscy przytaknęli. Każdy poszedł robić to co miał robić. Weszliśmy do sali z bronią. Martyna wstukała kod. Ściany się odwróciły ukazując wszystkie pistolety, karabiny,kilka paralizatorów, ogólnie całą broń. Zauważyłam że chłopak zakłada 2 rękawiczki 'bez palców' w kolorze złota. Założyłam swoje. Czarne też 'bez palców'. Podeszłam do białego stołu który stał na środku pomieszczenia. Martyna położyła na nim kilka pistoletów. Zaczęliśmy sprawdzać czy są naładowane, czy się nie zacinają. Musiały 'chodzić' perfekcyjnie. Podszedł do mnie Justin, gdy Martyna stała plecami do nas.
-Dzisiaj.Wieczór.Musimy dokończyć to co zaczęliśmy-wyszeptał mi do ucha
-Gdzie?
-Obojętnie, możemy u mnie. Będziemy mieli cały dom dla siebie-powiedział i ścisnął mój pośladek przez co lekko podskoczyłam.
-A mówiłeś że mam kogoś poznać. Kogo-zapytałam
-Mojego brata, Jaxona.
Kiwnęłam głową informując go że rozumiem. Próbował mnie pocałować, ale Martyna się odwróciła. Wróciliśmy do sprawdzania broni. Justin co jakiś czas zerkał na mnie. Przyszedł Niall.

Niall's POV

Powoli wkurwia mnie Justin. Za dużo czasu spędza z Marleną. Za dużo się koło niej kręci. Kurwa, ona jest moja, Moja. Tylko że... jeszcze o tym nie wie. Zerknąłem w prawo i zobaczyłem Justina koło Marleny. Był blisko niej. Za blisko. Podszedłem do nich.
-Justin możemy pogadać-zapytałem wchodząc do pomieszczenia w którym on stał.
-Spoko-powiedział i podszedł do mnie-co jest?
 -Chodź na bok, nie chcę żeby ktoś nas słyszał.
Poszliśmy kawałek dalej.
-To co jest stary-zapytał Justin
Zacisnąłem zęby i zacząłem mówić.
-Słuchaj, nie podoba mi się to że kręcisz się koło Marleny, rozumiesz?
-No tak nie za bardzo, możesz jaśniej-powiedział
Bezczelny gówniarz. Udaje niewiniątko, ale ja wiem że coś jest na rzeczy. Debil.
-Odpierdol się od Marleny. Zrozumiałeś-wysyczałem przez zęby
-Ale ona dobrze całuje-powiedział
-Coś ty powiedział-wydarłem się
-Marlena. Świetnie. Całuje. Powtórzyć czy dotarło-powiedział podkreślając każde słowo.
Wściekłem się na maxa. Nie wytrzymałem i się na niego rzuciłem. Zacząłem go bić pięściami. Leżeliśmy na podłodze. Z każdym ciosem wymierzonym w jego twarz czułem się lepiej. Gdy nagle to nie ja do uderzyłem ale on mnie. Nie powiem- był silny. Zrzucił mnie z siebie i zaczął wymierzać w moją stronę ciosy. Biliśmy się. Każdy z nas był wściekły.

Marlena's POV

Gdy Justin odszedł z Niall'em przyszedł Hobbs.
-Mam ich plan-usłyszałam więc odeszłam od stołu i szłam do dużego szarego stołu w głównym pomieszczeniu(tam są auta). Podeszłam do stołu i oparłam się pięściami na nim.
-Słucham-powiedziałam
-Za 3 dni, czyli w poniedziałek będą testować nowe auta, a w piątek Shaw i John chcą napaść na konwój wojskowy, tu, na miejscu, gdzieś tak o 18.
-Tak wcześnie?
-O tej godzinie będzie tutaj.
-Aha ok.
-Jakie będzie 'rozstawienie'-zapytał Hobbs
-Nie wiem jeszcze, a co z Johnym?
-Zapomniałem o nim, dobra pójdę po niego a ty wracaj do reszty
-MARLENA-usłyszałam krzyk biegnącej w naszą stronę Leny
-Co jest-zapytałam
-Problem, chodź szybko.
Przestraszyłam się że coś stało się dziewczynom. Biegłam za Leną. Gdy dotarłyśmy na miejsce zamarłam. Justin bił Niall'a, chociaż też miał poobijaną twarz.
-Nigdy nie będzie twoja-krzyknął Justin
-Dom!-krzyknęłam a on stał już po chwili za mną-bierzesz blondyna a ja Justina.
Dominic kiwnął głową że rozumie. Podeszliśmy do nich. Oderwałam Justina od Niall'a. Dom przytrzymał blondyna, a ja wściekłego Justina.
-Kurwa co wy robicie-krzyknęłam-to nie bar ani ring!
-Nigdy-krzyknął Justin do Niall'a próbując się wyrwać.
-W twoich snach-odkrzyknął mu Niall
-Dosyć-wrzasnęłam i zacisnęłam zęby.
Spojrzałam najpierw na Niall'a, który miał podbite oko i kilka rozcięć na twarzy, a potem na Justina.
-O mamo-powiedziałam-chodź.
Justin objął mnie jednym ramieniem a ja objęłam jego żeby pomóc mu iść. Doszliśmy do windy i wyjechaliśmy na powierzchnię. Szliśmy w stronę domu, aż nagle zobaczyłam Hobbs'a.
-Zjebał mi.
-Dobra, zaraz ci pomogę, tylko poczekaj. Chodź, zaniesiesz temu idiocie lód.
Weszliśmy do domu. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam lód w woreczkach.
-Masz, zanieś to Niall'owi.-powiedziałam.
Hobbs zabrał worek i poszedł. Podeszłam znowu do Justina i pomogłam mu dojść do łazienki. Posadziłam go na sedesie i wyciągnęłam z szafki apteczkę. Obmyłam Justinowi twarz z krwi. Przyłożyłam mu zimny opatrunek do nosa.
-O co się pobiliście-zapytałam kucając przed nim.
-Nie o co, tylko o kogo. O ciebie. A tak na marginesie podoba mi się twoja pozycja.
-Nie podniecaj się za bardzo. Chwila, chwila, chwila jak to o mnie-zapytałam zdziwiona.
-Mówił coś że nie podoba mu się to że kręcę się koło ciebie i że jesteś jego.
-Nie jestem niczyja, dobra, lepiej-zapytałam
-Mhm.
-To chodź, jesteś zmęczony, pójdziesz spać.
-Ok, ale tylko z tobą-uśmiechnął się łobuzersko.
-Jak teraz się wyśpisz to będziesz miał wieczorem więcej energii-puściłam mu oczko.
Zaprowadziłam go do swojej starej sypialni. Nic się nie zmieniła. Mocno fioletowe ściany, wielkie łóżko, kilka szafek, biurko i stolik. Justin się położył, usiadłam koło niego. Usnął...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Hejka! sorki że tak długo ale nie miałam zbytnio czasu. Przepraszam za błędy jeśli są!! Dziękuję Wiktorii Lewandowskiej za małą pomoc ;) Do następnego!!
PS.
Proszę Was, komentujcie. Jest już opcja dla komentarzy z anonima więc proszę komentujcie!!!

5 komentarzy:

  1. Hej ciekawy blog, właśnie zaczęłam czytać i już czekam na kolejny. Mam nadzieję że zybko go dodasz. ;)

    Zapraszam na nowy: http://historia-o-terazniejszosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty' Boże laska wymiatasz!

    Kiniula całuski. :-*

    OdpowiedzUsuń