czwartek, 6 marca 2014

Rodział 6

Wyglądał słodko gdy spał.
Wstałam i szłam do drzwi, kiedy usłyszałam głos Justina.
-A buzi to co-powiedział patrząc na mnie
-Wieczorem-odpowiedziałam łapiąc klamkę od drzwi
-O nie, nie ma mowy-krzyknął zrywając się z łóżka.
Podbiegł w moją stronę, objął mnie rękami w pasie i podniósł.
-Co ty robisz, pojebało-powiedziałam próbując się uwolnić.
-Nigdzie nie pójdziesz dopóki nie dostanę buziaka-powiedzmy że zagroził
-Justin to nie jest śmieszne,bo pożałujesz tego.
Juss rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie.
-Zmieniasz mnie i to mi się nie podoba-powiedziałam przekręcając głowę na bok.
Justin wzruszył tylko ramionami. Próbował mnie pocałować ale zrzuciłam go z siebie i wstałam.
-Kiedy poznam twojego brata?
-Jutro-odpowiedział
Wyszłam z pokoju a potem z domu. Poszłam do ekipy. Zjechałam windą w dół. Szłam do pokoju z bronią, jednak gdy zauważyłam Niall'a postanowiłam z nim pogadać. Koniec taryfy ulgowej. Podeszłam do niego.
-Czy tobie kompletnie odjebało-powiedziałam
-Nie.
-Co to miało być,co? To nie bar-krzyknęłam
-Zasłużył sobie-powiedział przez zęby
-Słucham? Czym?
Niall spuścił głowę w dół. Byłam na niego wściekła.
-Oddaj broń-powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę. 
Podniósł momentalnie głowę i spojrzał na mnie.
-Chyba się przesłyszałem.
-No chyba kurwa nie.
Wyciągnął broń ze spodni i położył ją mocno na mojej dłoni.
-Zawsze byłaś dziwką-powiedział, wstał i poszedł.
Poszłam do sali z bronią. Stała tam Kelsey.
-Kelsey idź po Hobbs'a.
-Ok.
Wyszłyśmy razem z garażu. Kelsey poszła po Hobbs'a, a ja z powrotem do Justina. Weszłam po schodach i usłyszałam krzyki.
-Co gówniarzu, nie usłyszałeś? Powiedziałem że masz od niej spierdalać chyba że chcesz zarobić kulkę w łeb-powiedział męski głos, jakby... Johna!!! O KURWA
Wyciągnęłam swój pistolet, odblokowałam go i podniosłam do góry. Otworzyłam energicznie drzwi. John stał przodem do mnie, a Justin tyłem.
-Jeszcze ci mało-krzyknęłam w stronę Johna i szłam w jego stronę.
Przechodząc koło Justina wyszeptałam mu "Idź po Hobbs'a, szybko!". Justin wybiegł z pokoju, zdziwiło mnie to że nie użył swojej broni na Johna.
-Co bez pistoletu dziecko nie da rady-to go wkurzyło, było widać.
-Chcesz to załatwić na pięści? Nie ma sprawy. Na 3 chowamy pistolety.
-1-zaczęłam
-2-powiedział
-3-krzyknęłam
Schowaliśmy pistolety i przygotowaliśmy się do walki. Zaczęliśmy się bić. Oberwał kilka razy z pięści w twarz i kilka kopnięć. Aż w końcu się wnerwiłam i odpowiednim chwytem go przewróciłam. Prostą nogę trzymałam mu na gardle. Do pokoju wpadł Hobbs i Justin. John chciał się wyrwać z tej pozycji ale go kopnęłam drugą nogą.
-Mam cię skurwielu-krzyknął Hobbs i podbiegł do nas.
-O kurwa-krzyknął John i ugryzł mnie w udo.
-Aaa-krzyknęłam z bólu i upadłam na podłogę trzymając się za udo.
John próbował uciec ale Hobbs zakuł go w kajdanki i z nim wyszedł.
-Marlena,wszystko w porządku-powiedział Justin kiedy przy mnie kucał.
-Pomóż mi wstać-powiedziałam, noga bolała mnie coraz bardziej.
-Już, już. Powoli.
-Ała-krzyknęłam gdy wstawałam
-To chyba zły pomysł, poczekaj.
Justin wziął mnie na ręce i położył delikatnie na łóżku.
-Przyniosę apteczkę-powiedział i pobiegł do łazienki.
Przybiegł z apteczką, którą położył koło mnie na łóżku.
-Co się stało?
-Biliśmy się, zrobiłam chwyt, prostą nogę trzymałam mu na gardle, przyszliście wy, próbował mi uciec i mnie ugryzł.
-Pokaż co ci zrobił-powiedział i złapał za gumę od moich spodni. Ściągnął mi je do kolan.
-I co-zapytałam
-Masz siniaka i leci ci krew, poczekaj obmyje to.
-To nic takiego, nie musisz-powiedziałam i próbowałam założyć z powrotem spodnie ale Justin mnie zatrzymał.
-Ej, ty mi pomogłaś, teraz ja pomogę tobie.
-Uparty jesteś.
Justin uśmiechnął się łobuzersko i zrobił mi opatrunek.
-Gotowe.
-Dzięki-powiedziałam- chodź muszę pogadać z ekipą.
-Ale ty masz problem z chodzeniem.
-Nie jeden raz tak było-powiedziałam i wstałam.
Justin pomógł mi iść, chociaż nie było to potrzebne. Przeszłam ten kawałek do garażu. Weszłam z Jussem do windy i zjechaliśmy nią w dół. Podeszłam do dużego szarego stołu przy którym czasami się naradzaliśmy.
-ZEBRANIE-krzyknęłam, po chwili wszyscy oprócz Niall'a stali przy stole-WSZYSTKICH ZEBRANIE!
Niall podszedł niechętnie do stołu.
-Ok. Słuchajcie. Tu macie wszystkie informacje o Johnym i Shawie. A właśnie co z Johnym?
-Chłopacy go zwinęli -powiedział Hobbs
-Ok. W poniedziałek będą testować jakieś auta. Zrobimy z nimi mini wyścig żeby zobaczyć jak te fury chodzą. A za tydzień chcą napaść na konwój wojskowy tu w Londynie. Jeśli w poniedziałek to zrobimy będziemy wiedzieli na co się przygotować. Wchodzicie w to? Pytam wszystkich. Jeśli w to wejdziecie, chłopacy, nie możecie nic spierdolić. Działacie według instrukcji moich lub Martyny, ewentualnie Doma. To co wchodzicie w to?
-Ja w to wchodzę, brzmi nieźle-usłyszałam i spojrzałam na Louis'a
-Ja też, może być niezła zabawa-odezwał się Zayn
-Ja tak samo-powiedział Liam
-I ja-tym razem Harry
-Ja oczywiście że tak-puścił mi oczko Justin
Spojrzałam na Niall'a.
-A ty?
-Obojętnie-powiedział od niechcenia
-Nie obojętnie tylko tak czy nie kurwa-krzyknął Justin w jego stronę
-Ok, niech wam będzie-znowu od niechcenia
-Dobra, tylko wiecie że może będzie trzeba strzelać, dacie radę?
-Tak-usłyszałam chór
-Dom pomożesz nam?
-Głupie pytanie, wiesz że gdy potrzebujecie pomocy to macie do mnie dzwonić, jasne że pomogę.
-Dziewczyny?
One tylko kiwnęły głową na 'tak'.
-Na razie to tyle. W razie pytań, śmiało. A ty-wskazałam palcem na Niall'a- jeszcze jeden taki numer i możesz stąd wypierdalać.
-Dobra, wracamy do roboty-powiedziała Martyna
-Aha, słuchajcie na ten 'mini wyścig' mam dla was samochody-powiedział Hobbs
-Jakie-zapytałam
-BMW.
-Aha dobra wracajcie do roboty.
-Mam dla ciebie niespodziankę-wyszeptał mi do ucha Justin
-Jaką?
-Dowiesz się jak ze mną pojedziesz.
-Gdzie?
-Zobaczysz-powiedział i poszedł po swoje kluczyki od auta.
Zabrał mnie i poszliśmy do Audi. Jechaliśmy kawałek i zatrzymaliśmy się.
-Czemu jesteśmy tu?
-Zmienię auto i możemy jechać.
-To ja pójdę się przebrać.
-Ok.
Poszłam do domu. Dresowe spodnie zamieniłam na rurki, krótką bluzkę ukazującą mój brzuch zmieniłam na bokserkę a Supry zostały zmienione na Jordany. Narzuciłam na siebie jeszcze tylko skórzaną kurtkę. Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Szłam w stronę auta które stało na podjeździe.
-Niezłe Porsche.
-Wiem, bo moje-puścił mi oczko
-To gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.
Ruszyliśmy. Jechaliśmy ok. 40 minut aż Justin stanął na poboczu.
-Muszę ci zawiązać oczy-powiedział i wyciągnął ze spodni czarną chustkę.
-Tylko czegoś spróbuj, a pożałujesz.
-Spokojnie jak się potem zatrzymam to tylko pomogę ci wysiąść.
-No dobra, ale ostrzegam.
Justin zawiązał mi oczy i ruszył dalej. Jechaliśmy dosyć długo, aż w końcu się zatrzymał. Usłyszałam zamykające się drzwi i po chwili otworzyły się drzwi ze strony pasażera. Justin pomógł mi wysiąść, zamknął moje drzwi i pomógł mi iść. Zatrzymaliśmy się.
-Gotowa-zapytał
-Mam się bać-też zapytałam
-Chyba nie. 1, 2, 3-powiedział i rozwiązał opaskę-możesz otworzyć oczy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam samochód.

-Co to-zapytałam
-Lamborghini Gallardo.
-Tyle to wiem-powiedziałam-ale co ono tu robi, to ta niespodzianka?
Justin podał mi kluczyki.
-Jest twoje.
-Lambo-zapytałam
-Mhm.
-Dzięki-powiedziałam
-To teraz całuj-powiedział i wskazał palcem na swoje usta
-Wieczorem-zaśpiewałam i podeszłam do Lambo
-Wieczorem to mogę ci pośpiewać, albo zrobić coś innego-poruszył brwiami
-Śpiewać to chętnie, mogę-zapytałam i wskazałam palcem na auto
-Pewnie, jest twoje.
-Ścigniemy się?
-Spoko.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałam gdy zobaczyłam kto to.
-Hej ho, co tam-zapytałam
-Siemka, a nic nowego, słyszałem że jesteś w Londynie.
-Nom prawda, a co?
-Gdzie jesteś?
-Za chwilę jadę do dziewczyn.
-Aha, to zaraz tam będę-odpowiedział
-Z resztą?
-Jak chcesz.
-Spoko, dawno ich nie widziałam, to co za 30 minut u dziewczyn?
-No pewnie.
-To do zobaczenia-powiedział i się rozłączył.
Spojrzałam na zegarek, była 16.
-Jedziemy-zapytałam Justina
Justin kiwnął głową i wsiadł do swojego Porsche, a ja do Lamborghini. Usiadłam wygodnie w fotelu i odpaliłam silnik. Mmmm... coś pięknego, kocham takie fury. Ustawiłam się z Justinem w jednej linii.
-Gotów. Do startu-powiedziałam
-Start-krzyknął Justin
Jechaliśmy łeb w łeb czy raczej maska w maskę. Przyspieszyłam i wyszłam na prowadzenie. Dojechaliśmy do naszych domów. Wpadłam szybko do domu i porwałam swoje wcześniejsze ciuchy. Wybiegłam z domu i wsiadłam do auta.Jechaliśmy do dziewczyn. Goście będą tam za niecałe 10 minut. Byliśmy na miejscu. Wybiegłam z auta z ciuchami w rękach zamykając samochód pilotem. Justin biegł za mną. Wbiegliśmy do windy i zjechaliśmy nią na dół. Nadal byłam zła na chłopaków za to co się stało.
-Dziewczyny będziemy miały gości-krzyknęłam wychodząc z windy
-Kogo?
-Zobaczycie-powiedziałam i puściłam im oczko.
Poszłam zobaczyć jak dziewczynom idzie z autami. NIEŹLE.
-Dom i jak-zapytałam podchodząc do niego.
-Nawet, nawet. Jeszcze chwila i będzie jak nowy.
-No mam nadzieję. Ufam ci-uśmiechnęłam się łobuzersko.
Poszłam jeszcze do Martyny.
-I jak ci idzie-zapytałam
-W miarę, pomogłabyś-powiedziała
-Wiesz że lubię pracować przy broni, ale zaraz przyjadą goście, dawno się z nimi nie widziałyśmy.
-Będziecie 'trenować'-powiedziała, gdy zrozumiała o kogo mi chodzi.
-Wiesz że jestem wkurwiona, a taniec mi pomaga.
-Wiem, wiem. Za długo cię znam.
-To po co pytasz-wzruszyłam ramionami.
-Nie pytam, stwierdzam. Podałabyś-zapytała i pokazała na jeden z paralizatorów
-Pewnie-powiedziałam i podałam jej wskazany przedmiot
Chwilę myślałam. Niestety nie dawało mi to spokoju więc  się zapytałam.
-Mówiłaś Justinowi jakie auta lubię?
-Nie, a czemu-zapytała
-Tak się pytam-powiedziałam i pokręciłam głową
-To o której będą ci 'goście'-zapytała Tyna.
Spojrzałam na ekran telefonu, żeby sprawdzić godzinę.
-Powinni być tu za niecałą minutę.
W tym momencie usłyszałam dźwięk sygnalizujący że drzwi od windy się otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam moich gości...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej! przepraszam że musieliście czekać tak długo. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia  i komentarze. Przepraszam jeśli są błędy!

Jak myślicie kto przyjechał do Marleny? Komentujcie. 'Właściciel' poprawnej odpowiedzi dostanie dedyka. Życzę powodzenia! A i Martyna, nie komentuj bo ty wiesz!