wtorek, 25 kwietnia 2017

Rozdział 39

-Ale jaja!-wstałam i podbiegłam do nich. Po kolei przytulili mnie i obrócili w powietrzu.
-Zmieniłaś się-stwierdził Brad przyglądając mi się.
-Tylko troszkę. Em...ludzie-zwróciłam się do reszty-to jest Bradley i Theo, moi kuzyni. Chłopcy to jest tak... Luke- mój narzeczony, jego bracia Jai i Beau-zaczęłam wymieniać aż przedstawiłam wszystkich siedzących w salonie.
-Czy u Was w rodzinie każdy jest taki ładny i przystojny-zapytał Harry

We czwórkę przytaknęliśmy zgodnie na jego pytanie.

***

Przez kolejne dni zajmowaliśmy się prawie tylko weselem. Chłopcy przyjechali pomóc... ale nie było w czym....Dziewczyny i Dominic zgodzili się na udostępnienie pokoi... Tak właściwie to dziewczyny nie miały za dużo do powiedzenia bo w końcu to mój dom.

-Halo?-odebrałam telefon, który obudził mnie ze snu.
-Lena, błagamy przyjedź tu...-mówił zdenerwowanym głosem Liam
-Co? Gdzie? Co się stało?
-Jesteśmy w hotelu w Manchesterze. Przyjedź... Zayn zaginął.
-CO-krzyknęłam, zaczęłam się szybko ubierać.
-No nie ma go.
-Może poszedł się przejść? Na fajkę?-umyłam szybko zęby i ubierałam już buty.
-O tej godzinie?! Jest 3 w nocy!
-Wychodzę z domu, będę jak najszybciej się da-i się rozłączyłam.

Wzięłam kluczyki od Lykana i pobiegłam do garażu. Czy zawsze jak coś się dzieje to musi to być w nocy?! Nie dadzą mi się wyspać... Wyjeżdżałam już z Londynu i pomyślałam o tym jak bardzo kocham Jaxona za to auto. Wzięłabym Veyrona ale jest u dziewczyn, przez co straciłabym trochę czasu. Mknęłam drogą mijając innych kierowców. Nie byłoby za ciekawie gdyby teraz trafiła się gdzieś psiarnia*... Mój telefon zaczął dzwonić, odebrałam i dałam na zestaw głośnomówiący.

-Liam jeszcze trochę...-rzuciłam bo byłam pewna, że to on.
-Lena? To ja, Perrie-usłyszałam jej zapłakany głos
-Dobrze, że dzwonisz bo...-nie dokończyłam bo mi przerwała.
-Zerwał ze mną.
-Co?
-Noo, przez sms-a.-i wybuchnęła płaczem.
-Pez nie płacz, proszę. Jadę właśnie do Manchesteru bo Liam zadzwonił, że Zayn zaginął, ale jak tylko wrócę to przyjadę do ciebie.
-Dobrze-pociągnęła nosem
-Nie płacz, nie warto. Głowa będzie cię boleć. Obiecuję, że jak go dorwę to się z nim rozprawię.

***

Wpadłam do hotelu jak burza. Przed recepcją czekał na mnie Louis, z którym pobiegliśmy do chłopaków. Wpadliśmy do pokoju Zayna gdzie była reszta.

-Zostawił tylko to-Harry podał mi złożoną kartę z napisem "Dla Marleny".

Otworzyłam ją i zaczęłam czytać jej zawartość.

"Przepraszam ale nie mogę dłużej udawać. Nie czuję się dobrze w zespole. Przeproś ode mnie chłopaków.
                 Zayn."

Podałam kartkę chłopakom i w czasie kiedy ją czytali próbowałam się dodzwonić do Zayna ale na marne...

-Zostawił nas?-chłopacy usiedli z minami pełnymi niedowierzania i smutku
-Zostawił w domu jakieś rzeczy?
-No tak, nie miał wszystkiego.
-Macie dzisiaj koncert? Nie, prawda?-zapytałam
-Nie, zakończyliśmy wczoraj trasę.
-Spakujcie się, zadzwonię, żeby ktoś po was przyjechał... Zaraz wracam.

Poszłam do recepcji, żeby dowiedzieć się czy ktoś widział Zayna jak wychodził. Na początku nie chcieli mi powiedzieć ale po małych negocjacjach zobaczyłam nawet nagranie z kamer. Wyszedł 30 minut przed telefonem Liama do mnie. Miał walizki i szedł szybkim krokiem. Jakim cudem ochrona chłopaków go nie zauważyła...

-Dziękuję panu bardzo.

W drodze do pokojów chłopaków zadzwoniłam do Doma.

-Weź samochód i przyjedź po chłopaków.
-Co się dzieje?
-Muszę znaleźć Zayna.
-Zaraz ruszam.

Rozłączyłam się i próbowałam dobić się do Zayna ale na marne. Weszłam do jego pokoju i przejebałam wszystkie szafki i łazienkę w poszukiwaniu czegoś co mógł może zostawić ale nic nie znalazłam. Przeszłam do chłopaków.

-Dominic po Was przyjedzie.
Popatrzyłam na nich. Smutne miny i oczy, u Nialla czerwone oczy. Usiadłam koło niego na łóżku i objęłam ramieniem pocierając jego rękę.

-Chłopaki... To nie wasza wina... Podjął taką decyzję jaką podjął... Najwyraźniej tak musi być. 
Upewnijcie się, że macie wszystko i czekajcie na Doma.
-A ty co zrobisz?
-Jadę go znaleźć.

Pożegnałam się z nimi i wyszłam. W drodze do auta zadzwoniłam do Luke'a.

-Halo?
-Wstawaj. Jeżeli Zayn pojawi się w domu zatrzymajcie go, ja już jadę.

***

W drodze powrotnej mijałam się z Domem. Kiedy wjeżdżałam do Londynu była 6:30. Zadzwonił mój telefon. Dzwonił Luke więc odebrałam.

-Przyjechał.
-Zaraz będę. Możesz iść spać.

Rozłączyłam się i kiedy zajechałam pod dom, wysiadłam i pobiegłam do domu moich sąsiadów. Weszłam i zobaczyłam Zayna pakującego coś do torby w salonie. Stał do mnie tyłem więc mnie nie widział. Oparłam się plecami o ścianę w salonie z założonymi rękami na piersi. Czekałam aż się odwróci. Kiedy to zrobił odskoczył trochę do tyłu, gdyż się przestraszył.

-Masz mi coś do powiedzenia-odepchnęłam się od ściany i podeszłam bliżej niego.
-Przepraszam, pamiętasz jak byłem taki dziwny na koncercie? Wcale nie było tak jak ci powiedziałem, miałem cholerny mętlik w głowie. Wszyscy cieszyli się, że wracamy, o jak zajebiście! Tylko nie ja. Byłem tu bo lubię chłopaków ale nie ciągnęło mnie do wracania.
-Trzeba było powiedzieć, wiesz jak oni się teraz czują? Myślą, że to przez nich! Zasługują na wyjaśnienia.
-Ale...-zaczął ale nie skończył.
-Zayni to też-zapytała jakaś dziewczyna, która weszła do salonu z koszulką w dłoni ale zatrzymała się gdy mnie zobaczyła-kto to?

Prychnęłam.

-No tak... Czemu mnie to nie dziwi. Miałam cię za mądrego i odpowiedzialnego faceta ale jak widać myliłam się-zaczęłam iść do wyjścia ale stanęłam i spojrzałam na niego- Nawet nie próbuj mącić chłopakom w głowach-przeszłam kolejny krok i znowu się odwróciłam-A! Nie musisz się fatygować na wesele. Zostaw klucze.-i wyszłam trzaskając drzwiami.

***

Siedziałam w kuchni i zastanawiałam się co teraz. Perrie powiedziała, że przyjedzie do mnie. Było mi jej cholernie szkoda. Zdążyłam się z nią poznać i dobrze zaprzyjaźnić, podobnie jak z resztą dziewczyn chłopaków. Usłyszałam kroki a po chwili do kuchni wszedł Theo w samych spodniach dresowych, które luźno zwisały mu z bioder.

-Ubierz się-rzuciłam.
-Też się cieszę, że cię widzę-i dał mi buziaka w policzek-aż tak źle wyglądam?
-Mam narzeczonego-zaśmiałam się- więc w tej sytuacji tak.

Do kuchni weszli Bradley ze Stephenem ubrani tak samo jak Theo. Jedyne co się różniło to kolor 
dresów.

-Cześć sis-Steph dał mi buziaka w czoło
-Ubierzcie się.
-Ty możesz trochę pocierpieć, patrzeć na te wspaniałe ciała-powiedział Steph i napięli mięśnie-to za karę za Victoria's Secret.
-Nie musiałeś jechać. Weźcie co, tu nikt tak nie chodzi ubrany...

Jak na zawołanie do kuchni wszedł Luke.

-No właśnie widzę-cała trójka powiedziała chórem i wszyscy spojrzeliśmy na Luke'a, który był w samych bokserkach.
-Ale on może-dałam buziaka Luke'owi.
-To chwila, ubiorę bokserki i też tak będę chodził.
-Chcesz powiedzieć, że przy mojej narzeczonej, nie masz nic pod tym-zapytał Luke patrząc na nich.
-Tak.

Po domu rozległ się dzwonek do drzwi a ja wiedziałam, że to Perrie.

-Wypierdalać na górę.

***

-Ale czemu nie chcesz dać im wszystkich aut-dopytywał Roman-przecież już kiedyś robili nam auta i było dobrze.
-Na co chcesz je robić?! Zrobimy te BMW, żeby poszło za więcej, te które chce reszta swoje i moje Lambo.
-A Lykan?
-Nie!

Jechaliśmy do jego dwóch znajomych, którzy zajmują się autami. Rozmawialiśmy przez urządzenie, które mieliśmy w każdym aucie. Coś podobnego do CB Radia. Rome namawiał mnie, żeby dać im do zrobienia wszystkie auta ale dla mnie było to bez sensu. Kiedy wysiedliśmy Roman próbował mnie jeszcze namówić ale ja byłam na nie. Weszliśmy do środka gdzie był Rafał, który się z nami przywitał a po chwili dołączył do nas Grzesiek.

-Jaka ona jest seksowna-powiedział do Rafała po polsku i spojrzał na mnie uśmiechając się głupio

Jak zawsze... Prychnęłam.

-Co cię bawi-zapytał Grzesiek po angielsku a Rafał zaczął się śmiać.
-Wszystko rozumiem-powiedziałam po polsku a Grzesiek spalił buraka.
-Możecie gadać tak, żebym rozumiał-wypalił Roman-Chłopaki zrobicie nam auta?
-No pewnie, pokażcie co tam macie.
-Musicie pojechać z nami, tak właściwie, żeby je zobaczyć...
-Yyy...No dobra, Grzesiek weź kluczyki i jedziemy.
-Jedźcie z nami, odwieziemy was i przyprowadzimy auta przy okazji.
-Czy ja wiem...-zaczął Grzesiek.
-Jesteśmy świetnymi kierowcami.

Stanęłam koło swojego Maserati i czekałam na któregoś z braci. Rafał poszedł z Romanem do jego auta a Grzegorz stał i się nie ruszał.

-Jedziesz? Czy wolisz biec za samochodem-zapytałam a on w końcu ruszył dupę.

Chyba wolałabym, żeby wybrał tą drugą opcję...

-Jak ja cię lubię-zaśmiał się Rafał.

Wsiedliśmy i ruszyliśmy. Co jakiś czas odzywał się do nas Roman albo Rafał, pytając czy jeszcze się nie pozabijaliśmy. Co z tego, że Grzesiek był przystojny i miał tatuaże i w ogóle, jak był arogancki. To był jedyny jego minus bo tak to lubiłabym go bardzo, tak jak jego brata. Kiedy byliśmy już w odpowiedniej odległości od dziewczyn zadzwoniłam do Luke'a, że mogą już wyjeżdżać ale mają uważać na auta bo jeśli coś się stanie autu to jest po nich. Staliśmy na światłach czekając na zielone kiedy odezwał się głos Stephena a kierowca Lambo mrugnął światłami i ktoś podgłośnił muzykę.

-Stara jak wyglądam w tym Lambo?
-Masz się nim turlać bo ubiję-zagroziłam

Steph jak to Steph dał znak reszcie i oni również rozkręcili regulatory z tą samą nutą. Włączyli"I'd love to change the world" i wiedziałam co chce zrobić. Zaczął grzać silnik podnosząc obroty i z piskiem opon ruszył, kiedy zaczął się refren, skręcając a kiedy nas mijał pomachał nam... Olewając fakt, że było czerwone ruszyliśmy szybko za nimi. Zaczęliśmy się ścigać, mijaliśmy się a kierowcy jadący z naprzeciw trąbili na nas.

-Kto ci dał prawo jazdy-krzyknął Grzesiek, którego wbijało w fotel

Spojrzałam na niego i odwróciłam auto jadąc teraz tyłem. Zaraz za mną jechał Stephen, który teraz robił do mnie głupie miny.

-To moja przyjaciółka-krzyknął Roman

Zadriftowałam wjeżdżając na podjazd domu i się zatrzymałam. Wysiedliśmy.

-Zaraz się zrzygam-rzucił Grzesiek

Rafał podszedł do nas i poklepał mnie po plecach.

-Świetna jazda!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani jestem!
Przepraszam jeśli są błędy!
Na moim profilu na wattpadzie znajdziecie nowe opowiadanie.
Został ostatni rozdział ROD.
Buziaki!
*psiarnia-policja

środa, 5 kwietnia 2017

Rozdział 38

Od Mii dowiedziałam się, że zdecydowali się na kupno jednego z tych domów, które oglądali dzisiaj. Pokazała mi zdjęcia domu i sama stwierdziłam, że jest świetny i też bym go wybrała. Powiedziała, że umówili się z właścicielem na jutro na podpisanie umowy, co wiązało się z prośbą o zaopiekowanie się Jackiem na ten czas, na co się oczywiście zgodziłam. Jack wygadał Mii, że byliśmy na lodach za co mi się dostało ale jak zawsze odpowiedziałam jej tym samym.

-Kochana, ale przecież dobrze wiesz, że żadne zakazy go u mnie nie obowiązują.

-No wiem, wiem. Ale ta zasada mogłaby się zmienić- westchnęła.

-To powiem ci więcej, byliśmy też w McDonald's.

-Lena ja cię zabiję!

-Ale to przez Stephena! Bo on chciał iść!

-Co ja-do naszej rozmowy dołączył mój braciszek.

-To zabiję was obu.

-Dobra, dobra ale kupiliśmy mu garniak-wyszczerzył się Steph

-Wasza śmierć jest coraz bliższa! Mówiłam, że sama się tym zajmę bo ty masz dużo na głowie.

-Dobra, nie marudź. O której go przywieziecie?

-Też tak jak dzisiaj...A słuchaj, mam prośbę.

-No dawaj.

-Pożyczysz nam RAMa? Chcielibyśmy, wiesz, spakować dzisiaj chociaż trochę rzeczy i jutro już je przewieźć, chcemy jak najszybciej się tam wprowadzić.

-No pewnie! Potrzebujecie pomocy przy pakowaniu? Patrz jaką mam ekipę-wskazałam na chłopaków w salonie i  się zaśmialiśmy.

-Nie chce ich wykorzystywać...

-Czekaj. Chłopcy-powiedziałam głośniej i wszyscy spojrzeli na mnie.-Pomożemy spakować się Brianowi i Mii?

-Pewnie!


 Mia i Steph pomogli mi pozbierać naczynia po obiedzie i po ogarnięciu ich wszyscy zebraliśmy dupy i pojechaliśmy ich pakować.

***

Wróciliśmy o 22, po tym jak spakowaliśmy ich wszystkie rzeczy. Wykąpałam się natychmiast i położyłam spać. Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.

-Niall jest 4 w nocy. Jeśli to nic ważnego to utnę ci jaja, że mnie budzisz-rzuciłam po odebraniu

-Potrzebuję pomocy...

-Co się stało-momentalnie byłam obudzona do końca

-Wpadłem do rowu.

-Jak to-zapytałam i w tym czasie już się ubierałam.

-Nie wiem. Próbowałem hamować bo wpadłem w lekki poślizg ale to nic nie dało i wpadłem do 
rowu.

-Dobra powiedz mi gdzie jesteś.


-W lesie, nie wiem gdzie to dokładnie.

-Masz jakiś słupek obok siebie? Jaki kilometr? Jaka droga?-ubierałam już buty przy wyjściu.

-Nie wiem.

-Yyy. Dobra wychodzę z domu. Czekaj na mnie i nigdzie się nie ruszaj-rozłączyłam się i zadzwoniłam do Doma, który odebrał po 2 sygnałach

-Przyjedź szybko do dziewczyn.

-Coś się stało?

-Niall się rozbił.

-Zaraz będę.


Zostawiłam jeszcze kartkę Luke'owi, że o 10 Mia przywiezie Jacka i jeżeli nie wrócę do tej pory mają się nim zająć. Zabrałam kluczyki od Lykana i pobiegłam do garażu. Wyjechałam szybko z podjazdu i ruszyłam do dziewczyn. Gdyby złapały mnie gliny miałabym po prawku... Byłam na miejscu po 2 minutach gdzie normalnie zajmuje mi to kilkanaście minut. Wbiegłam do garażu i zajęłam fotel Teja przy komputerach. Szybko zlokalizowałam telefon Niall'a. Do garażu wpadł Dom. Podczepiliśmy lawetę pod RAMa i ruszyliśmy. Do Niall'a mieliśmy ponad 150 km.

-Zrobiłem mu kawy w termos-odezwał się kiedy wyjeżdżaliśmy już z Londynu.

-Kochany jesteś.

-Właściwie to Letty-zaśmiał się co zrobiłam i ja.-Co się stało?

-Nie wiem dokładnie...Mówił, że wpadł w lekki poślizg, próbował hamować i wpadł do rowu.

-A co on tam właściwie robi?

-Sama nie wiem. Podobno miał jechać gdzieś coś załatwiać ale nie wiem czy to to.

-Też masz wrażenie, że to nie przypadek?

-Dowiemy się gdy sprawdzimy auto.

***

Minęła godzina i byliśmy już prawie na miejscu.

-To gdzieś tu-włączyłam długie światła.

-Tam-Dom wskazał miejsce w którym faktycznie był Niall.


Zatrzymałam się na poboczu i włączyłam światła awaryjne. Wyszliśmy z auta, żeby ocenić sytuację. Niall wyszedł do nas i przywitał się z nami.

-Przepraszam, że was obudziłem.

-Dobrze zrobiłeś. W samochodzie masz kawę i kanapki.-Dom uśmiechnął się do niego.

-Dziękuję!

-Dobra, odczepimy lawetę i go wyciągnę, potem go wciągniemy-zarządziłam


Dom odczepił lawetę i wycofałam do Range Rovera. Dom zaczepił linkę i dał znak, że mogę ruszać. Zaczęłam ruszać, żeby naprężyć linkę i dodawałam gazu a auto zaczęło powoli wydostawać się z rowu. Kiedy już je wyciągnęłam i ustawiłam w odpowiednim miejscu chłopcy odczepili linkę i podstawiłam się pod lawetę. Chłopcy ją podpięli i podjechałam pod Range'a. Wyszłam z auta i przygotowaliśmy lawetę. Zaczepiłam linkę o zaczep i po naciśnięciu odpowiedniego guzika wyciągarka zaczęła wciągać Range'a na lawetę. Zabezpieczyłam go pasami a Dom złożył najazdy. Po skończeniu zabezpieczania wsiedliśmy do auta i ruszaliśmy.

***

Zaraz po powrocie podnieśliśmy Range'a na podnośniku. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Auto było nieźle roztłuczone...

-Niall ile miałeś na liczniku gdy wpadłeś w poślizg?

-Bo ja wiem...Z 60...


To dało mi jeszcze bardziej do myślenia. Przerabiałam już kiedyś takie wypadki i zniszczenia nie były takie jak tu przy takiej prędkości.

-Lena zobacz to-Dom zawołał mnie i pokazał to o co właśnie się obawiałam.

-Używałeś może ręcznego? No wiesz, jak nie mogłeś zahamować.

-Tak, ale to też nic nie dało... Ale wczoraj nic takiego się nie działo...

-Jeździłeś nim wczoraj?-Dom spojrzał na niego

-No tak.

-Powiem Tej'owi, żeby sprawdził monitoring.

-Możecie mi powiedzieć co się dzieje-Niall był zdezorientowany.

-Dom podstawmy go jeszcze na rolki-poprosiłam i tak zrobiliśmy-Niall wsiądź i dociśnij do tej 60-tki, dobrze?


Niall odpalił silnik, który teraz chodził okropnie i ledwo ledwo. Obserwowałam monitor. Niall pokazał, że już ma te 60/h. No właśnie...

-Dom!

Dom natychmiast podszedł do mnie i spojrzał na monitor.

-Możesz zgasić-powiedziałam głośniej, żeby Niall usłyszał i wyłączył silnik. Po chwili był przy nas.

-Co się dzieje?

-Pozbyłeś się auta, chłopie-zaśmiałam się choć wcale nie było mi do śmiechu.

-Nic się nie da zrobić?

-Trzeba pogrzebać przy silniku bo słyszałeś go, ale pewnie potrzebna będzie wymiana. Blacharka,szyby, systemy, części. Będzie kosztować.

-Ale chyba to zrobią w warsztacie, co nie?

-My się tym zajmiemy-powiedział Dom grobowym tonem

-Ale..-Niall zaczął

-Weź jakiś samochód i jedź do domu się wyspać a rano odwiedź ubezpieczalnię-rzuciłam

-A wy?

-Też to zaraz zrobimy-mimo woli uśmiechnęłam się do niego- Jedź i proszę cię nie ruszajcie się dzisiaj żadnym z aut.-dałam mu kluczyki i buziaka w policzek po czym czekaliśmy aż opuści teren.

-To oznacza kłopoty-Dom był cały spięty

-Do tego trzeba sprzętu... To nie takie łatwe oszukać licznik. Ktoś musiał się na tym znać. A to oznacza wojnę!

-Zadzwonię do Teja, sprawdzimy nagrania.

***

-Tu- wskazałam na monitor na postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie.

Postać weszła do otwartego garażu niosąc coś w rękach.

-Nie widać twarzy...

-Musiał wiedzieć, że są kamery-stwierdził Tej a ja przyjrzałam się bardziej postaci.-Lepszego ujęcia 
nie mam, chłopacy nie mają kamer.

-Tej zatrzymaj i zrób zbliżenie na niego gdy stoi tyłem-poprosiłam a on to zrobił-To nie facet. To kobieta.

-CO?!!

-To jest damska bluza, widać nawet wcięcie w talii. Spójrz na nogi i tyłek. Buty też damskie. Musiała wiedzieć co robi.

-Jakaś twoja siostra?-zaśmiał się Tej

***

Wróciłam do domu po telefonie od Luke'a, że Jack już jest. Gdy przekroczyłam próg domu doszły do mnie głosy z salonu więc tam poszłam. Na kanapach siedział Liam z bandą i moi chłopcy.

-Już się wyspałeś-zapytałam patrząc na Nialla, który się uśmiechnął

-Ciocia!-krzyknął Jack i podbiegł do mnie, żeby się przytulić a ja wzięłam go na ręce i mocno 
przytuliłam.

-Dzięki, że po niego pojechaliście- Louis się uśmiechnął

-Spoko.

-Wiadomo już co się stało-zapytał Niall, cholera!

-Mmm...Przetarła ci się linka od hamulca, dlatego nie działał-zmyśliłam i modliłam się, żeby uwierzyli.

-To co? Jedziemy im pomóc?-uśmiechnął się Jai

-Weźcie mój samochód chłopacy,ok?

-Czemu?

-Chce sprawdzić resztę waszych aut, żeby się nie okazało, że kolejnego będę z rowu wyciągać.

***

Po przygotowaniu obiadu dla wszystkich zajęłam się listą gości na wesele. Odhaczyłam ostatnie osoby od których dostałam potwierdzenie i chciałam zadzwonić do hotelu poinformować ich o liczbie gości ale przyszedł Jack, żebym się z nim pobawiła. Najpierw bawiliśmy się samochodzikami w wyścigi, później w chowanego a na końcu ścigaliśmy się zdalnie sterowanymi samochodami.

-Wow, ja też tak chcę!-krzyknął Jack kiedy zobaczył jak mój samochodzik driftuje.

-Tata jeszcze cię nie nauczył?

-Nieee, on chyba nie umie bo nigdy nie robił tak. Nauczysz mnie ciociu?-młody zrobił maślane oczy.

-Chodź.


Jack powtarzał czynności, które ja wykonywałam na sterowniku i skakał z radości kiedy jego samochodzik też zaczął driftować.

-Wyprzedzę Cię-krzyknął kiedy mijał mój samochodzik

-Ej! Oszukujesz!

-Nie!

-Tak! A może coś zjesz?

-A co?

-A co chcesz? Może tosty?


Jack pobiegł do kuchni a jego samochodzik jechał za nim. Poszłam więc też do kuchni i zabrałam się za robienie mu tostów. Kiedy mu je podałam zjadł je tak szybko, że sama byłam w szoku.

-Jesteśmy-do kuchni weszła Mia a za nią reszta.

-Poczekajcie chwilę zaraz będzie obiad.

***

Po zjedzeniu obiadu siedzieliśmy w salonie. Wszyscy rozmawiali a ja zadzwoniłam do hotelu, w którym miało być wesele. Odłożyłam telefon po skończonej rozmowie.

-Mamy problem...

-Jaki-zapytał Luke a reszta przerwała rozmowy i spojrzała na nas.

-Hotel ma miejsce tylko na 150 osób. Nie mamy noclegu dla 50 osób.

-A ci co stąd? To już trochę mniej.

-Już wcześniej ich odliczyłam.

-Dobra pomyślmy, na spokojnie-zaczęli- To są pary?

-U mnie mam wolne 5 sypialni-zaczął Justin- Prześpię się z Jaxonem w jednym pokoju to masz 6 sypialni do dyspozycji.

-To my się prześpimy w jednym pokoju-powiedział James i wskazał na chłopaków.- To masz 4 wolne.

-U nas 3 wolne-powiedział Liam

-Ja będę u siebie w domu. Dwójkę chłopaków wezmę do siebie to tu masz 4 wolne a u mnie 3 wolne.

-To potrzeba jeszcze ile? 8? Dobrze liczę?-zapytał Steph a ja przytaknęłam

-U nas jest wolnych 3-powiedział Brian-będą gotowe. Na luzie. Zostało 5. U dziewczyn będziesz miała ze 3, może 4.

-Dom ma 2 puste-dodała Mia.

-Powiesz im to się zgodzą.

-Na serio? Nie macie problemu, że obcy będą spali u was-zapytałam a do drzwi zadzwonił dzwonek i Steph poszedł otworzyć.

-No co ty? W końcu to twoje wesele!

-Lena zobacz kto do ciebie-zaśmiał się Steph i wszedł do salonu w towarzystwie 2 mężczyzn.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc do końca Ride zostały 2 rozdziały!
Dziękuję tym, którzy jeszcze tu są!
Chciałabym wiedzieć, czy chcielibyście drugą część ROD?
I te nowe opowiadanie, chcielibyście?
Wpadajcie na Stripper.
Dzięki, buziaki x.