środa, 11 listopada 2015

Rozdział 32

***
*następny dzień *

Sprzęt dostarczyliśmy bez przeszkód.  Scooter poinformował mnie, że Justin ma jutro sesję. Czyli muszę z nim jechać.  Kiedy przyjechaliśmy na arenę Jus już tu był. Chyba oswajał się z tym miejscem i całą sytuacją. Wyglądało to tak. 

-Jest ok-zapytałam
-Bardzo.
Mój telefon zaczął dzwonić. To Tyna.
-Hej, co jest?
-Hej. Mogłabyś przyjechać wieczorem do domu? Muszę z tobą pogadać.
- Em... ok. Będę około 21:30, ok?
-Ok, do zobaczenia.
Coś się stało-to pierwsze co przyszło mi na myśl. Starając się o tym nie myśleć za bardzo zaczęliśmy próbę.
***
Kurwa, żeby nie było miejsca do zaparkowania na własnym podjeździe! Kiedy już mi się to udało, wysiadłam z auta. Zaczęłam iść w stronę drzwi kiedy te się nagle otworzyły i po kolei Beau, Roman, Daniel, Ryan, James, Dom, Brian, Han, Tej, Jai i Tyna zaczęli wychodzić z domu.
-Hej, co się dzieje-zapytałam Tynę
-Wiem, że miałyśmy rozmawiać,  ale jedziemy na wyścigi.
-Jadę z wami!
-Nie-krzyknęli chórem a ja zmarszczyłam brwi
-Eee... Idź do domu. Tam wszystko jest.
-Ok. Kasę masz?-kiwnęła głową-Ile?
-Pięć tysięcy. Starczy.
- No dobra, to powodzenia.
Wsiedli do aut i odjechali. Ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i gdy zobaczyłam to wszystko od razu zrozumiałam,  że zrobili to specjalnie. Ściągneli mnie do domu tylko po to, żebym porozmawiała z Luke'iem. Szłam do salonu po wysypanej płatkami róż podłodze.  Wszędzie były porozstawiane palące się świeczki oraz bukiety kwiatów. Kiedy weszłam do salonu od razu rzucił mi się w oczy stół,  którego normalnie tu nie ma. Był przykryty eleganckim obrusem, na którym rozstawiona była prześliczna zastawa. Nie jestem do końca pewna czy to moja zastawa... Na środku stołu stały zapalone świece.  Gdy rozejrzałam się wokół zauważyłam, że na meblach stały oprawione w ramki zdjęcia moje i Luke'a. Podeszłam do jednego.  Tego, które zrobiliśmy jako pierwsze. Gdy zostaliśmy parą. Obok niego stało zdjęcie z zaręczyn. Nawet nie wiedziałam, że ktoś zrobił wtedy zdjęcie... Parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam zdjęcie które zostało zrobione gdy Luke skakał ze mną do basenu. Zaraz po tym jak powiedziałam tak. Moją uwagę przykuł pierścionek. Dokładnie ten, który nosiłam na palcu. Leżał pod zdjęciem z oświadczyn, a koło niego róża. Przejechałam opuszkami palców po zdjęciu. Poczułam za sobą ciepło. Nie wiedziałam czy sie odezwać czy cokolwiek zrobić.  Spuściłam głowę w dół i powoli się odwróciłam. Podniosłam niespiesznie głowę i spojrzałam na jego twarz. Smutną twarz. Jedyne co wyrażała to smutek. Spojrzałam w jego oczy. Te piękne oczy.
-To moje ulubione-powiedział cicho
-Mi też się podoba-wyszeptałam
Po chwili ciszy upadł na kolana i przytulił się do moich nóg.
- Przepraszam, tak strasznie przepraszam.  Byłem debilem.  Ubzdurałem sobie coś.  Przepraszam.  Nie wytrzymam bez ciebie dłużej! Wykańczam się psychicznie! Wiem, że na ciebie nie zasługuje... Ale nie dam rady tak dłużej. Jeszcze ta świadomość, że byłaś tak blisko a zarazem daleko, że on widział cię cały czas, rozmawiał z tobą... a ja nie... Nie dam rady tak żyć. Proszę Cię! Wybacz mi-wyszeptal. Nie odpowiedziałam nic tylko zaczęłam gładzic jego włosy-Wybaczysz mi?-podniósł głowę a w jego oczach zbieraly się łzy.
Pokiwałam tylko lekko głową.  Ucalowal moje uda przez spodnie, wstał po czym uniósł mnie i zaczął kręcić się w kółko.
- Usiądź proszę-odsunal krzesło gdy mnie juz odstawil, usiadłam-poczekaj sekundkę.
Luke ruszył do kuchni i po chwili wracał już z talerzami z kurczakiem w miodzie. Nalał jeszcze wina i usiadł. Złapał kieliszek i uniósł go w górę.
- Za nas. Dziękuję kochanie-powiedział
Stuknęliśmy się kieliszkami i upilam malutkiego łyczka.
-Smacznego skarbie.
-Sam gotowałeś?
-Tak, tylko trochę Gina mi pomogła.
Zaczęliśmy jeść.  Szczerze? Jadłam bo jadłam.  Ale chciało mi się wymiotowac... Nie piłam bo nie chciałam... Kiedy zjadłam połowę odlozylam sztućce.  Luke zrobił to samo. Uśmiechnął się i zlapal moją dłoń.
-Teraz tylko szczerość.
Uśmiechnęłam się lekko i natychmiast zakrylam twarz dłońmi.  Zacisnelam mocno oczy aby żadna łza się z nich nie wydostala.
- Kochanie co sie dzieje-zapytał i po sekundzie poczułam jak tuli mnie do swojej klatki piersiowej.
Odciagnal dłonie od mojej twarzy i ogarnął z niej kosmyki włosów.
-Co się dzieje?  Powiedz mi. Proszę...
-Ja nie chciałam.  Bylam pijana. Przepraszam.
-Lena za co?
-Chciałeś szczerości... Zdradziłam cię. -wyszeptałam i poczułam jak łzy spływają mi po policzkach
-Z kim?
Nie chciałam mu mówić.
-Kochanie-spojrzał mi w oczy
Obraz zamazal mi się jeszcze bardziej.
-Beau-wyszeptałam-Przepraszam.
-Spokojnie. Nie byłaś trzeźwa. Jest ok.
-Nie chciałam.
-Ja wiem. Spokojnie skarbie. Kocham Cię.  Bardzo.
Otarł moje policzki z łez i wstał. Wyciągnął rękę. Niepewnie zlapalam ją i Wstałam. Ucalowal moje czoło i splatając nasze palce ruszył w stronę tarasu. Był pięknie przyozdobiony. Kolorowe lampki, które sprawiały wrażenie jakby unosiły się w powietrzu. Luke odszedł na chwilę ode mnie, jednak po chwili wrócił. Uklonil się lekko i wystawił dłoń.
-Mogę prosić panią do tańca-uśmiechnął się
Chwyciłam jego dłoń i weszliśmy w głąb ogrodu. Usłyszałam melodię i po kilku sekundach głos... Niall'a. Odwróciłam się i zobaczyłam naszych sąsiadów na balkonie. Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na Luke'a, który uśmiechał się od ucha do ucha. Chłopcy zaczęli śpiewać You & I, a my tańczyc.
-Mmm-zamruczalam z podziwu.
-Ta, muszę podziękować Nickowi-powiedział i wybuchlismy śmiechem.
-Kocham Cię-powiedział gdy skończyliśmy
-Ja ciebie też... poza tym stesknilam się za określeniem Lena Brooks...
-Czyli... zgodzisz się być dalej moja narzeczoną?
- Mhm-Uśmiechnęłam sie- i na prawdę Przepraszam.  Nie chciałam, byłam pijana.  Wiem, że to żadne tłumaczenie,  ale...
-Ej na serio! Jest ok... moja pani Brooks-uśmiechnął się i namiętnie pocalowal.
- Brawo kochanie-usłyszałam i sie odwróciłam,  zobaczyłam Gine.
Zaczęłam sie śmiać.
-I co teraz-zapytałam Luke'a
-Chyba mam pomysł-pokiwal głową-chłopaki-krzyknął-jedziemy na wyścigi?
-Yeah-chlopacy zaczęli wiwatowac i krzyczeć
Przebralam się i wyszlismy. Kierowalam sie do auta. Na miejsce kierowcy.
-Nie, nie, nie. Ja kieruje-zaprotestowal Luke co mnie zdziwiło
-Eee...ok?
***
-Masz klasę stary-poklepalam Ryana po plecach kiedy przechodziłam koło niego.
Natychmiast zerwał się z laski którą właśnie bzykał na masce samochodu.  Ubral szybko spodnie i szedl z nami
-O! No proszę! I jak? Juz po bzykanku-zapytal Jai
-No Ryan właśnie skończył-zasmialam się i puscilam mu oczko.
-Startujemy-zarzadzila Tyna
Spojrzałam na start. W aucie siedział Dom a jego przeciwnikiem byl jakiś facet.
-Hector cię szukał-powiedziala
-co chciał?
-nie wiem. Nie chcial mi powiedzieć.  Ale cos o jakis wyścigach...
-hmm... no dobra.
Zaczęłam z nią rozmawiać o kolacji.  Ale wszystko przerwał krzyk.
-Luke zostaw go do cholery-krzyknął Brian
Poszłam w stronę grupki ludzi. Schodzili mi z drogi wiec po sekundzie widziałam juz cale zamieszanie.
- Luke-krzyknęłam ale to nic nie dało
Znowu rzucił się na faceta z którym się bił.  Nie ruszylo by mnie to... gdybym nie znala tamtego faceta. Sprytnie zlapalam Luke'a unieruchamiajac mu ręce i odciagnelam go od Beau'a.
- Luke kurwa-syknelam
-Powiedziałaś mu-krzyknął Beau i wiedziałam że było to kierowane do mnie-mieliśmy umowę!
Ta... jedyne co mi teraz potrzebne to kłótnia przy ludziach z wyścigów. Odwróciłam się do nich.
-Co się gapicie?-krzyknęłam-wypierdalac! -warknęłam a oni natychmiast się rozeszli.
-Obiecałas-syknal
-Związek buduje sie na zaufaniu-spojrzałam na Beau'a a Luke mnie objął.-Bez szczerości nie ma zaufania.
Zostawilismy go tam i odeszlismy
-Wszystko ok-zapytałam
- Tak.  I to bardzo. Kocham Cię.  Pamiętaj o tym. Przepraszam że nie przyjechałem do szpitala.  Przepraszam ze cie zawiodłem.
-Nic się nie stało.  Musimy się przyzwyczaić. ..nasz związek jest ciężki bo oboje nosimy w nim spodnie.
-Stara ale masz faceta-usłyszałam za sobą.
-No proszę.  Kogo moje śliczne oczy widzą-spojrzałam na nią-Alloy
-No hej. Tak myslalam ze sie spotkamy tutaj...
-Mnie zawsze tu znajdziesz-zasmialam sie- sama?
-Nie. Z Sean'em-uśmiechnęła się
Zostawilysmy ich i zaczęlyśmy rozmawiać o wielu rzeczach.
-Hej All, Lena jutro ten gowniarz przyjedzie-powiedziala Tyna gdy podeszła do nas
-Okay-rzuciłam a ona odeszła na start
"Gowniarz". Zawsze spoko. Tylko szczegół że jest starszy. Chociaż czasami zachowuje się serio jak gowniarz.
Nie wiem dlaczego ale przypomniał mi się jeden fakt... a właściwie pytanie.  Na które musiałam znać odpowiedź.
Gdy skończyłam rozmowę z Alloy ruszyłam na poszukiwania osoby która zna tą odpowiedz.
-Justin mam pytanie-powiedziałam gdy go znalazłam
-tak wiem. Co ty tu robisz? Musiałem...
-Nie! Nie to! Ale też... bo... powiedziałeś że Jax gdzieś jechał i wtedy no wiadomo co się stało, ale... Gdzie on jechał?
-Załatwić cos.
-Ale co?
-No tego to nie wiem.
-No ja pieprze.
-Pogodziliscie się?
-Tak. Em... jutro sesja! Jedz do domu! Masz wyglądać jak człowiek!
***
-A może pani by ją zastąpiła?  Zaoszczędzilibyście na czasie.  Bo na prawdę nie wiem kiedy i czy ona w ogóle przyjdzie...
-Że ja?-zrobiłam wielkie oczy
-Tak. Masz dobre ciało.  Jesteś dobra do tej sesji.
-Jakieś jaja chyba-mruknelam pod nosem-Ok! Skoro tak będzie szybciej.
Jakieś kobiety przygotowały mnie i Justina do sesji i zaczęliśmy.  Byłoby fajnie, gdyby nie fakt że na kilku zdjęciach nie miałam koszulki więc było widać moje piersi oraz że musiałam włożyć rękę w spodnie Justina.
-Super, wyślę Ci zdjęcia na maila-powiedział fotograf gdy skończyliśmy
***
-Adi-krzyknelam gdy rzuciłam mu się na szyję-stesknilam sie za tobą!
-Lenuś ja za tobą też!
Po chwili zadzwonił dzwonek więc poszłam otworzyć.
-Jaxon?
-Hej,  mam dla ciebie niespodziankę-uśmiechnął się-zamknij oczy
Wykonałam polecenie i mogłam usłyszeć kroki.
-Ok. Odwróć się-powiedział a ja tak zrobiłam i zdebialam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani moi!! Jestem z nowym rozdziałem :D
Jak myślicie kto to? Czy co to? Hmm?
Przepraszam jeśli są błędy....
Mam nadzieje ze sie podoba i będziecie czekac na nexty ♥
Dodawac postaram sie częściej żeby skończyć.
No i co?
Komentujcie Proszę was bardzo o to!
Wpadnijcie na tt @rideordienews
I do następnego
Kocham Was ♥

poniedziałek, 21 września 2015

rozdział 31

(Wczujcie się)
***

*następny dzień*

-Po pierwsze: chłopacy sprawdźcie mi to. Chcę wiedzieć co to-rzuciłam na stół woreczek, który zabrałam Liam'owi.
-Ok. Przejdźmy do konkretów.
-I jak, mamy coś?
-Okazuje się że koleś ma dosyć pokaźną kartę... Ale to nie wszystko.. Na jego koncie są, no, grube miliony.. popytałam tu i tam i dowiedziałam się że ściga się dopiero od roku więc nie zarobił tego tym sposobem-mówiłam
-Lewe interesy?
-Też nie.
-No to jakaś trawa, narkotyki czy coś?
-Nie. Więcej... Facet siedział w poprawczaku i wyszedł dopiero gdy miał 18 lat. Potem pracował przez rok w jakimś sklepie i po tym zaczął się ścigać-kontynuowałam
-Nie zarobił przecież takiej kasy w sklepie... To skąd u niego taki hajs?
-Okazuje się że trzeba spojrzeć trochę wcześniej... John jest synem bardzo dobrze znanej nam osoby, dzięki czemu po jego śmierci odziedziczył kasę.
-Kogo?
-Dragona.
-To nie możliwe. Ten facet miał tylko córkę.
-Fakt znany przez media... nie ma go nigdzie wpisanego jako jego syn, dlatego, że to nie było dziecko z jego żoną. Zwykły skok w bok.
-Ale to nie tłumaczy dlaczego porwał Jaxona.
-Tutaj zamyka się nasza wiedza. Dołączają rzeczy materialne. Spójrzcie na to-posunęłam w ich stronę zdjęcie
-To John?
-Mhm. Ale spójrzcie kto jeszcze...
-Ale to niczego nie wyjaśnia. I jak to 'kończy się nasza wiedza'?
-Prawda. Dokładnie wasza. Wiem trochę więcej.-powolnym krokiem przemierzałam salę zatrzymując się koło Jaxona-Gdy poznałam Jaxa opowiedział mi o Jazzy i o jej śmierci-opowiedziałam im tą historię i kontynuowałam- Jus pamiętasz tego gościa?-zapytałam
-Jak przez mgłę...
-To ten-na ekranie pojawiło się zdjęcie
-Mhm.
-Jak się nazywał?
-Nie pamiętam jego imienia.. Ale...Jones to było jego nazwisko.
-Rick Jones...-powiedziałam a on przytaknął- znany w naszym świecie jako...-wystawiłam rękę dając znak chłopakom aby dokończyli.
-...Dragon.
-To ojciec Johna był twoim szefem. Dwa miesiące po tym zdarzeniu John znalazł go w jego gabinecie nieżywego.
-Czemu?
-Przedawkował-Ryan mnie wyręczył odpowiadając
-Ale to wciąż nie tłumaczy porwania-zauważył Roman
-Tutaj jest istotny jeden fakt, który uroił się u Johna w głowie.
-Jaki?
-Wygląda na to, że on myśli że te proszki którymi zabił się jego ojciec to te które dostarczył mu Justin. Dokładnie te, które dowiozłeś w dzień tej akcji z Jazzy.
-No dobra ale skoro to wszystko toczy się wokół chłopaków to dlaczego uwziął się na ciebie?-zapytał Roman
-Tego nadal nie rozumiem-przyznałam
-A ja tak. Zobacz, sprawy zawsze mogły się potoczyć inaczej....On obserwuje nas i widzi co się dzieje, że mieszkasz teraz u chłopaków. Zawsze mogło być na odwrót, to mógł być on a nie chłopacy... Uwziął się na ciebie po wyścigach gdy przegrał z tobą. Chłopacy tam wtedy byli... Być może próbuje przez ciebie dotrzeć do chłopaków i się zemścić?-tłumaczył Dom
-Ale miał Jaxa i nic mu nie zrobił-zauważył Justin
-Może chodzi mu o Justina? A ciebie wziął sobie na cel przy okazji, Lena-dołączył się Brian
-Właśnie to mnie dobija w tej całej sytuacji... Te 'może'. Nie cierpię tego! Dlaczego wszystko to tylko nasze domysły...-naprawdę mnie to dobijało
-To czyli kasa jest z lewego interesu-podsumował Han
-Tak, ale nie z jego. Tylko jego ojca-wytłumaczyłam
-Gdzie to wszystko znalazłaś? Ja nic nie znalazłem w necie-zapytał Tej
-Przejebałam wszystkie teczki, każde akta.
-A co z tymi jego i Shawa.
-Obstawiam, że on je nam wykradł, żeby nam utrudnić. Ale spokojnie... od czegoś są kopie.
-Czyli chodzi mu o chłopaków.
-No właśnie nie wiadomo. Może mu też chodzić o nas.
-Czemu?
-Bo robimy mu konkurencję. Z tego co wiem to nadal zajmuje się narkotykami...
-Tak jak my...
-Właśnie.
-Nie. Jemu chodzi o ciebie nie o nich. Chłopaków załatwia tylko po drodze. Jeśli szłoby o nich nie trudził by się z tobą-Brian kręcił głową
-A to znaczy...
-Że wszyscy z twojego otoczenia są narażeni. I ze starego i z tego.
-On jest popierdolony-warknęłam i po kilku sekundach dostałam smsa- "Na 50 sposobów"-przeczytałam-Co?!
-On...on... poluje na Jamiego...
-CO?!!
-W ostatnim filmie, w którym grał mówił taki tekst... Musimy jechać do niego.
-Ludzie jeszcze jedno-powiedział Tej-Walsh mieszka tu-na ekranie pojawiła się mapa z zaznaczonym punktem
Spojrzałam na chłopaków i widziałam, że Dom wie co powiem. Chłopacy spojrzeli na mnie.
-Bum.

***

Po tym jak pojechaliśmy do Jamiego i przywieźliśmy go do Londynu, tak dla pewności, pojechałam na trening. Po skończonym treningu podsumowałam wszystko i okazało się, że mamy wszystko gotowe. Jednak kazałam im jutro przyjść, bo zrobimy układ do jeszcze jednej piosenki, którą dopiero co wprowadziłam do listy. I kiedy ogarnęłam, że koncert jest za 5 dni... wpadłam w lekką panikę. Po ogarnięciu się wróciliśmy do domu. Rozmawiałam, już leżąc w łóżku, z Jaxonem.
-Opowiedz mi o swoich rodzicach-powiedział
-Nie chcę o tym gadać. Jestem zmęczona. Chodźmy spać.
-Em... no dobrze. Przepraszam.
-Dobranoc.
-Dobranoc.

***

Wstałam w nocy do toalety. Wróciłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Jaxon spał. Spojrzałam na swoje splecione palce i zaczęłam.
-Moi rodzice to byli najwspanialsi ludzie jakich znałam... Kochałam ich bardzo mocno, jak każde dziecko rodzica... Zginęli w wypadku samochodowym. Może to dziwne że zginęli w wypadku samochodowym a ja ścigam się i siedzę w tym wszystkim. Czasami zastanawiam się czemu. Może chcę im oddać tym hołd. Moje rodzeństwo... znaczy mój brat był zadufanym dupkiem. Nadal jest. Tęsknię za nimi. Czasem chciałabym wiedzieć kto to zrobił. Po ich śmierci żyłam tylko z bratem. Odcięliśmy się od rodziny. Nie mogłam tak żyć. Przyjechałam tutaj gdy miałam 16 lat. Wszystko było trudne. Poznałam chłopaków, ekipę i stałam się tą najlepszą...ale w środku pękałam. Tak bardzo tęskniłam i tęsknię. Mój brat tak jak był tak jest dupkiem. Jest tak zaślepiony wszystkim, że zapomniał że ma siostrę. Nie  miałam z nim kontaktu od ponad 4 lat, z resztą rodziny od 6. Tęsknię za nimi. Czasami chciałabym wrócić tam. Znać osobę która spowodowała wypadek, zabrać ją w tamto miejsce i zabić...ale wiem, że oni by tego nie chcieli. Jeszcze nikomu prócz Domowi nie powiedziałam tego. Tak cholernie za nimi tęsknię. Za wszystkimi-mój głos załamał się kompletnie a z oczu zaczęły lecieć łzy.
Poczułam silne ramiona, które mnie obejmowały. Jaxon dał mi buziaka w czoło i powoli położył. Przysunął do siebie.
-Cii... Już dobrze. Przepraszam, że pytałem. Już ok. Cii-szeptał-Postaraj się zasnąć i nie płacz.
Po ok. 10 minutach zasnęłam.

***

Na hali rozmawiałam z tancerzami gdy nagle wpadli chłopacy.
-Niespodzianka-krzyknęli a mnie zamurowało.
Ta. Zabrałam chłopaków do sali muzycznej. Kazałam im tam siedzieć, a oni zaczęli śpiewać. Sama wróciłam na salę do tancerzy.
-Dobra robimy nowy układ-zarządziłam patrząc na Nicka
-Znaczy ty robisz, a ja patrzę-wyszczerzył się
-Pomógłbyś chociaż raz!
Zaczęliśmy składać kroki do kupy i po około 45 minutach układ był gotowy. Pomagaliśmy tancerzom ogarnąć go gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Hej Lena-usłyszałam głos Scotta
-Hej. Co jest?
-Słuchaj, dzwonię bo jutro będzie dostarczany sprzęt na arenę i chciałem się zapytać czy nie chciałabyś być przy tym.
-Jako eskorta?
-A jak chcesz.
-Ok, pewnie.
-Dobra, to szczegóły wyślę ci smsem i napiszę im że przyjedziesz.
-Ok, dzięki za wiadomość.
-Spoko.
-Przepraszam ale muszę kończyć.
-Ok. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Przećwiczyliśmy jeszcze wszystkie układy. Justin troszeczkę się gubił ale pomogłam mu i było lepiej. Jaxon zatańczył wszystko. Kiedy podałam im jeszcze kolejność i ustaliliśmy, że jutro przeniesiemy się na scenę, która dzisiaj jest rozstawiana, mogliśmy iść do domu.

***

Wieczorem, po rozmowie z Hobbsem, który przywiózł mi lewą odznakę policji oraz kamizelkę kuloodporną i poinformował, że mogę używać obrony własnej na takich samych zasadach jak policja oraz że gliny wiedzą o sytuacji, i po rozmowie z ekipą w której uzgodniliśmy, że chłopcy będą robić za ochronę na koncercie i uzgodnieniu z Tejem kilku kwestii,  poprosiłam Justina aby opowiedział mi o Jazzy. Był to trudny temat ale musiałam wiedzieć więcej.  Justin chętnie opowiadał mi o niej. O małej, słodkiej dziewczynce, którą kochał nad życie. 
-Pamiętam jak wziąłem ją na ręce i powiedziałem "Jazzy no boyfriends, right? ". A ona powiedziała "no boyfriends".
Justin znowu zaczął ryczeć. Następnie opowiadał mi o tym jak bardzo uwielbiali robić zdjęcia. 
-Wiesz, że jeszcze tylko 3 dni treningów i koncert-zapytałam
-Wiem-mówił
-Myślałam, że się cieszysz...
-Bo się cieszę. 
-To czemu jesteś ciągle smutny? 
-Chciałbym, żeby ona mogła przyjść na koncert i zobaczyć mnie na scenie-po policzkach spływały mu łzy
-Ona widzi cię na scenie. Po prostu ma miejsca w innym rzędzie.  Nikt nie krzyczy jej do ucha i może spokojnie krzyczeć jak bardzo cie kocha.
-Dziękuję ci za wszystko. 
Po tym jak Justinowi poprawił się humor poszłam pod prysznic.  Odświeżona ubrałam bieliznę, koszulkę i... chwila! Gdzie moje spodnie?! Wyszłam z łazienki i zaczęłam grzebać w torbie.  Kurwa ani jednej pary spodni!  Co jest do chuja? ! To kurwa nie jest śmieszne.  I nagle zapaliła mi się w głowie lampka. Wyszłam z pokoju i trzaskając drzwiami krzyknęłam:
-Jaxon!!!
Zbiegłam szybko na dół i zrobiło mi się chłodno.  Wpadłam do kuchni gdzie byli oboje.
-Oddawaj-powiedziałam ciskając w nich piorunami
-Ale co? 
-Moje spodnie. 
-Ja ich nie mam.
-Niezły tyłek-stwierdził Justin
Ach tak. Wspominałam, że w tym momencie moją dolną bielizną były stringi? 
-Masz taki w cholerę kuszący zestaw.  Czarny.
-CO?!!
-Czarny koronkowy stanik i takie zajebiste czarne stringi. 
-Grzebałeś w mojej torbie?
-No musiałem jakoś zabrać twoje spodn... O kurwa-jego oczy się powiększyły i zaczął wycofywać się z kuchni. 
-Zabije!!!
-Justin oddaj Lenie jej ubrania-do rozmowy dołączył Jaxon
-A mogę sobie zostawić ten czarny stanik? -zapytał Jus
-Nie-krzyknęłam
-Szkoda, bo już go wziąłem-powiedział i zaczął uciekać
Goniłam go po całym domu, a kiedy dopadłam wskoczyłam mu na plecy. Natychmiast poczułam jak jego dłoń uderza o mój pośladek.
-Nie żyjesz-warknęłam
Justin bardzo teatralnie upadł na podłogę i udawał, że nie żyje.  Zabrałam z jego rąk moje wszystkie spodnie i stanik.
-Ej stanik oddawaj.-powiedział Justin wciąż leżąc na podłodze. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heej! Witam z nowym rozdziałem! Mam nadzieje że sie podoba wiec chciałabym żebyście napisali w komentarzu co o nim sądzicie :). Postaram sie dodawać rozdziały częściej bo chce juz skończyć ride w tym roku! Więc do następnego i proszę o komy oraz przepraszam jeśli są błędy! 

Spóźnionego Wszystkiego najlepszego dla mnie xdd

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 30

*Justin's POV*


Dlaczego się zgodziłem, żeby jechała tam sama? Przecież wszyscy wiemy jakim psycholem on jest. Gdybym jej nie puścił...Ich stan jest ciężki. Ale Jaxona gorszy...Więc dlaczego on się pierwszy wybudził?! Jeżeli Lena się nie wybudzi...Nie wiem co zrobię. Te wszystkie pikające urządzenia. Wielka biała sala...i tylko dwa łóżka, krzesło i my.
-Lena, obudź się, proszę-powtarzałem błagalnym głosem cały czas ściskając jej rękę.
Jestem tak cholernie zły na siebie, że ją puściłem. Co chwilę do sali wchodziła jakaś pielęgniarka. Ale tym razem przyszedł pan doktor. Podszedł do łóżka i zaczął sprawdzać coś na kartkach.
-Jak się pan czuje-rzucił w stronę Jaxona
-Lepiej-jego głos był bardzo słaby
Nagle zmarszczył brwi, wciąż patrząc na karty.
-Co się stało-zapytałem
-Nic-przeciągnął-Spokojnie. Jest w dobrych rękach. Wszystko będzie dobrze-sprawdził jeszcze wyniki Jaxa i wyszedł.
Kurwa, poprosiłem o najlepszego lekarza, a dostaliśmy jakiegoś chuja, który prawie nic nie mówi. Oparłem czoło o jej leżącą na łóżku dłoń. Zauważyłem, że Lena jest chudsza niż wcześniej. Znacznie chudsza. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Złożyłem lekki pocałunek na jej dłoni.
-Proszę-wyszeptałem zapłakany
Tak bardzo chciałbym usłyszeć jej głos. Zobaczyć oczy. Porozmawiać. Czy to tak wiele? Nagle wpadł mi do głowy pomysł... Wstałem z krzesła i po tym jak ucałowałem Lenę w czoło, podszedłem do drzwi.
-Zaraz wrócę-uśmiechnąłem się do Jaxona, aby go trochę uspokoić.
Wyszedłem z pomieszczenia i natychmiast Niall oraz wszyscy chłopacy z ekipy, którzy tu byli, poderwali się z krzeseł.
-I co-zapytał Ryan
-Bez zmian...
-Mogę do niej zajrzeć-zapytał Dom
-Pewnie.
Dom wszedł do środka.
-Przepraszam na chwilę-rzuciłem i odszedłem od nich kawałek
Wyciągnąłem swój telefon. Wybrałem odpowiedni numer, przyłożyłem urządzenie do ucha i czekałem aż odbierze.
-Czego?!-warknął
-Grzeczniej! Może kurwa ruszysz dupę i przyjedziesz do szpitala?!
-Po chuj?
-Kurwa, no a jak myślisz?
-Odpierdol się!
-Kurwa, debilu, nie rozumiesz, że ona może się nie wybudzić!?
-Wyjebane!
-Dociera coś do tej twojej bani?!
-Spierdalaj-rzucił i się rozłączył
-Pojeb-mruknąłem pod nosem
Ruszyłem z powrotem w stronę sali. Wszedłem do środka. Stanąłem koło łóżka Leny i złapałem ją za rękę. Jaxon spał... Jest taka bezbronna. Trochę zimna.Obudź się...Obudź! Proszę... Ostatni raz byłem taki smutny po śmierci Jazzy. Nie chcę, żeby umarła...Nie chcę jej stracić. Zaciskałem mocno jej dłoń. Zacząłem pocierać ją kciukami. To jest tylko i wyłącznie moja wina. Nie powinienem jej samej puszczać. Kurwa, Justin, jaki z ciebie debil. Przykucnąłem koło łóżka i pocałowałem jej dłoń. Mam dosyć tego czekania! Ona musi się wybudzić! Nie mogę jej też stracić... Nie mogę! Dlaczego to wszystko spotyka nas? Czy chociaż jeden dzień nie może być normalny, spokojny? Położyłem głowę na łóżku i pod wpływem emocji zacząłem płakać. Mam to w dupie czy ktoś to widzi! Zrobię wszystko aby się obudziła. Zrobię DLA NIEJ wszystko.Tak bardzo chcę usłyszeć jej głos. Czy proszę o tak...
-Mmmm-usłyszałem mruknięcie
...wiele? Natychmiast stanąłem na równych nogach i popatrzyłem na jej twarz.
-Lena?
-G...gdzie jestem-mówiła słabym głosem
-Jesteśmy w szpitalu.
-Myśleliśmy, że już się nie wybudzisz-odezwał się Dom
-Twarda ze mnie suka-na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech a my lekko się zaśmialiśmy
-Pójdę po lekarza-Dom wyszedł
-Przepraszam-powiedziałem smutno i znów zacząłem płakać
-Nie, to ja przepraszam-mówiła wciąż słaba
-Nie, to moja wina. Tak bardzo cię naraziłem. Powinienem jechać z tobą, nie puszczać cię samej. Tak bardzo cię przepraszam. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś zginęła!-mój głos się załamał
-Chodź tu-powiedziała a ja przytuliłem się do niej
-Kocham Cię-ucałowałem jej czoło
-Ja ciebie też. Jest ok. Nic się nie stało-potarła mój policzek
-Panie Bieber proszę się odsunąć-rzucił oschle, przewróciłem oczami i się podniosłem, jednak nadal trzymałem jej dłoń.- Dzień dobry pani Ross. Nazywam się Nathan West. Na prośbę pana Biebera, jestem pani lekarzem prowadzącym. Czy czuje się pani na tyle dobrze aby odpowiedzieć mi na kilka pytań?
-Tak-jej głos był już lepszy, czyli chyba było lepiej
-Proszę udzielać krótkich odpowiedzi, nie powinna się pani przemęczać. Jak się pani czuje w skali 0-10?
-Siedem.
-Mhm. Czy pamięta pani co się stało?
-Tak.
-Może mi to pani opowiedzieć?
-Mówił pan, że nie powinna się przemęczać-mruknąłem zirytowany pytaniem jak i jego osobą.
-Muszę wiedzieć ile pacjentka pamięta.
-Em... Pojechałam po Jaxona i gdy weszłam do budynku zobaczyłam go. Podbiegłam i zaczęłam go rozwiązywać. Zrobiło się gorąco i zobaczyłam, że budynek się pali. Przerzuciłam Jaxona przez ramię i chciałam uciec ale drzwi były zamknięte. Potem usłyszałam jeszcze głos i oddalające się auto. Potem już nic nie pamiętam.
-Dobrze. Więc tak, pani stan jest dobry, nie licząc drobnych oparzeń i sińców. Jednak niepokoją mnie 2 wyniki. Czy w ostatnim czasie zatruła się pani czymś?
-Nie, dlaczego?
-Pani wątroba nie jest w najlepszym stanie. Pali pani? Pije?
-Czasami.
-A nie zdarzyło się pani, że w ostatnim czasie po zjedzeniu czegoś lub wypiciu zaczęła pani wymiotować lub źle się czuć?
-Nie...Albo...
-Tak?
-To było już jakiś czas temu ale nie pamiętam kiedy. Paliłam na balkonie i coś mnie wkurzyło, napiłam się whiskey i straciłam przytomność. Pamiętam, że smakowała jakoś inaczej.
-Rozumiem. Czy ma pani jeszcze ten alkohol w domu?
-Tak..Nie..Znaczy nie wiem. Nie było mnie dawno w domu bo mieszkam teraz z Justinem.
-Mhm. Chciałbym, żeby dostarczyła pani próbkę tego alkoholu, jeśli go pani ma, do szpitala, do analizy. Możliwe,  że to jest przyczyna. I chciałbym panią wysłać na jeszcze jedno badanie.
-Dobrze. A kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?
-Myślę, że za jakieś 4 dni.
-4 dni? Nie, nie, nie! Ja mam jeszcze tyle spraw do załatwienia, na koncert.
-Musi to trochę zaczekać.
-Nie! Słyszał pan o koncercie Justina Biebera?
-Ach tak. Moja córka chciała iść ale nie dostała biletu.
-Córka?-poczułem lekkie pociągnięcie za rękę-Ok. Dam panu dla niej bilet na koncert m&g.
-Nie. Przykro mi ale nie mogę.
-Podwójny bilet m&g. Nie chce pan spełnić marzenia córki?
-Nie chce pan, żeby spotkała się ze mną?-odwróciłem się wkoło prezentując się i z powrotem złapałem dłoń Leny.
Chwilę się zastanowił.
-Dobrze. Uda się zaraz pani na ostatnie badanie i będzie mogła pani wyjść ze szpitala.
-No i już mi się podoba.
-Przygotuję wypis. Przyślę po panią pielęgniarkę-powiedział i wyszedł.
-Podwójne m&g?-zapytałem
-No co? Mogę mieć prośbę?-skinąłem głową na 'tak'- przywiózłbyś tą whiskey? Jest u mnie w sypialni.
-Ok. Wrócę po was-uśmiechnąłem się i żegnając wyszedłem z sali, a potem ze szpitala. Włączając się do ruchu skierowałem się w stronę domu Leny.

*Beau's POV*

W domu od kilku dni jest cicho, gdyby nie fakt, że Tyna co chwilę kłóci się z Jai'em. A przez kogo? Oczywiście przez Luke'a. Luke wyzywa Tynę, że jest taka sama jak Lena. Potem wciska kity Jai'owi i jest awantura. Ok, ogarniam, że jest mu ciężko, ale do cholery to jego wina. Chwilami mamy dosyć jego zachowania. A od ostatniego razu, kiedy wygarnąłem mu, że to przez niego, nie rozmawiamy. Zszedłem na dół po coś do picia ale usłyszałem cichy głos w salonie. Gdy byłem już w salonie zauważyłem Luke'a siedzącego na kanapie, który szeptał coś... sam do siebie. Stanąłem za nim i obserwowałem jego ruchy. Zaczął poruszać ręką koło siebie. Tak jakby...głaskał powietrze.
-Kochanie, tęsknię-wyszeptał i wtedy zrozumiałem wszystko.
Luke wyobrażał sobie Lenę, że siedzi koło niego a on ją głaszcze po udzie. Ale depresja...
-Dobra stary dosyć tego!-powiedziałem a on spojrzał na mnie-jako twój starszy, mądrzejszy brat, mimo że nie gadamy, pomogę ci. Mam dosyć patrzenia jak się wykańczasz. I nawet mam pomysł.
Po tym jak opowiedziałem mu większość planu zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć. "I teraz się wszystko zjebie"-pomyślałem gdy zobaczyłem kto to...
-Hej, sorki, że przeszkadzam ale Lena przysłała mnie po whiskey z jej pokoju.
-Em...ok. Wchodź.
Poszliśmy do jej sypialni. Gdy odnalazłem odpowiedni alkohol podałem mu go.
-A jak się ona czuje-zapytałem
-Dobrze. Wychodzi dziś ze szpitala.
-Pozdrów ją chociaż ode mnie. A po co ci ta whiskey?
-Och to do analizy. Lekarz podejrzewa, że Lena się tym zatruła.
-Aha...
-Dobra ja muszę lecieć. Dzięki wielkie!-powiedział i poszedł
-Chłopaki jutro jadę na zebranie-krzyknęła Tyna-nie będzie mnie kilka godzin.

*Marlena's POV*

Gdy poznałam wyniki omal nie spadłam z krzesła. Kurwa! Dlaczego akurat mnie to spotyka? Najgorsze co może, kurwa, być! Gdy czekałam na Jusa rozmawiałam z Domem i uzgodniliśmy, że jutro jest zebranie. Pogrzebię dziś trochę w papierach. Cieszyłam się, chociaż, że stąd wyjdę.

***

Mój telefon zaczął dzwonić, więc odebrałam. Tyna.
-No hej i jak, masz coś??-zapytała
-Nic. A u was?
-Tak samo, nawet Tej nic nie znalazł...
-Dobra, zrobimy tak, że ja wieczorem wpadnę do domu i poszperam trochę w papierach...może tam coś znajdę.
-Ok.
-Wy idźcie normalnie spać, ja mam klucze, wejdę do gabinetu i tam będę, a wy śpijcie.
-Nic nie powiem chłopakom.
-Ok.

***

Wieczorem, razem z Ryan'em, przeszukaliśmy wszystko co mamy o Walshu. Gdy wróciłam do domu Justina usiadłam w salonie i analizowałam to wszystko. Zaczęłam po prostu płakać z bezsilności... I wtedy przyszedł Justin.
-Ej, co jest, cii-zaczął mnie uspokajać, tuląc przy tym do swojej klatki
-To wszystko moja wina.
-Nie mów tak, to nie prawda!
-Przepraszam, przeze mnie mogłeś stracić brata.
-Nie mów tak, proszę.
-Ale to prawda.
-Ej! Mogłem stracić nie tylko brata! Mogłem też stracić najwspanialszą dziewczynę na świecie! I to z własnej głupoty...Bo puściłem cię samą. Przepraszam.
Justin pocieszał mnie dopóki nie usnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No heeej!!!
Jak się podoba rozdział?
Jak myślicie co wyszło na wynikach?
Komentujcie bo chce teraz przyspieszyć z dodawaniem rozdziałów bo chce już skończyć tą część ride. 
Co myślicie?
Podoba się? 
Komentujcie!
Każdy kto przeczytał niech skomentuje. Proszę!
Do następnego! Buziaki
Przepraszam jeśli są błędy!
A i... #5YearsOfOneDirection

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 29- "I teraz mam zginąć"

muzyka!!!

-Wszystko ok? Strasznie zbladłaś-Niall złagodniał
-Tak...
Kurwa, to jest jakiś żart?! W dodatku wcale nie jest śmieszny!
-Hej, mam pilną sprawę-nagle nie wiadomo skąd pojawił się koło mnie Ryan
-Co?
-Musisz iść ze mną do garażu.
-Niall przepraszam cię na chwilkę-powiedziałam i poszłam za Ryan'em
Gdy byliśmy już w garażu zauważyłam resztę męskiej części ekipy.
-Więc?-pospieszyłam ich
-Chodzi o Forda... Rozjebał się totalnie i nie ma szans na naprawę-powiedział Roman
-Em...Jak długo o tym wiecie-wkurwiłam się
-Od kilku dni. Nie chcieliśmy ci mówić bo nie chcieliśmy cię denerwować. Masz dosyć problemów na głowie-Dom był spokojny
-Mówimy teraz, dlatego że znalazłem samochód, który nam go zastąpi. Jest w dobrym stanie, dobra cena i rocznik. Idealny. I spokojnie...Jest od zaufanego człowieka-tłumaczył Ryan
-Ja nikomu nie ufam-rzuciłam
Przez chwilę panowała cisza...którą przerwał Ryan.
-Pomyśleliśmy że dobrze by było pojechać i go zobaczyć.
-Teraz?
-No najlepiej, poza tym facet ma auto, które może ci się spodobać.
-To jedziemy.

***

Chłopacy nie chcieli mi powiedzieć o jakie auto chodzi. Mówili tylko, że będę zadowolona na pewno. Ryan kierował swoim Lexusem, ja siedziałam z boku a Dom z tyłu...co wyglądało trochę śmiesznie. Sprawdziłam telefon... Miałam wiadomość od Beau'a, która mnie zdziwiła... Dostałam ją rano, gdy jeszcze mój telefon był u chłopaków.
"On usycha bez ciebie"
"Nie potrzebuje mnie, ma blondi"-pomyślałam. Zacisnęłam dłonie w pięści i przypomniało mi się, że Niall mówił, że ktoś do mnie dzwonił. Więc weszłam w połączenia i zobaczyłam coś czego nie chciałabym już widzieć nigdy. Ten numer, imię, zdjęcie... Wszystkie wspomnienia...
-To tutaj-wyrwał mnie z zamyślenia Ry.
Wysiedliśmy i po przywitaniu się z Panem Sprzedającym rozpoczęliśmy oględziny, jak się okazało, RAMa. Chłopacy sprawdzili pod maską i blachy, czy nie ma korozji, a ja weszłam trochę pod auto. Gdy skończyliśmy oględziny i naradę, uzgadniając, że kupujemy, Ryan zapytał o drugie auto. Faktycznie robiliśmy z nim kiedyś interesy. Ale co z tego... Jak się okazało, tą 'niespodzianką' było Camaro z 2012 roku. Spodobało mi się. Obejrzeliśmy je dokładnie i pojechałam ze sprzedającym na jazdę próbną. Prowadziło mi się mega dobrze. Było idealnie. Gdy wróciliśmy Ryan zaczął się targować o cenę. Gdy uzgodnił odpowiednią cenę zapłaciłam za oba auta i mogliśmy odjeżdżać. Ryan jechał Ramem,
ja Camaro a Dom Lexusem. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Jednak gdy spoglądałam w lusterko widziałam tylko czarnego Dodge'a. Gdy wróciliśmy do domu było już późno. Wjechaliśmy tylko nowymi autami na rampy i kazałam Domowi zwołać resztę na zebranie, które odbędzie się jutro. Poszłam na salę i kazałam Justinowi się zbierać. Poszedł się przebrać.
-Nick mogę cię poprosić, żebyś jutro sam poprowadził trening?
-Oczywiście.
-Świetnie, zróbcie jakieś cztery układy. Justin jutro poćwiczy w domu.
-Ok ,a Jaxon się źle czuje czy coś?
-Nie, a dlaczego?
-No bo nie było go dzisiaj.
-Ach, pojechał coś załatwić i się przedłużyło.

***
*następny dzień*

Jest po 8. Zjedliśmy już z Justinem śniadanie i poszedł pooglądać telewizję. Złapałam kluczyki i wyszłam. Przeszłam ten kawałek i weszłam na swój podjazd. Od kluczyłam drzwi i weszłam do domu. Przeszłam szybko na górę nie zwracając uwagi na nikogo. Od kluczyłam kolejne drzwi i weszłam do swojego gabinetu. Zamknęłam szybko okno bo było cholernie zimno. Podeszłam do szafki i zaczęłam szukać odpowiednich teczek. Po ok. 10 minutach do środka wpadł Luke.
-Co ty, do cholery, zrobiłaś?-wydarł się pokazując dziury w koszuli
-Równie dobrze mogłeś dostać kulkę w łeb, więc ciesz się, że to tylko koszula... a nie twoje plecy.-warknęłam wściekła.
Nie mam czasu na jego głupie problemy.
-Tyna-krzyknęłam a ona po kilku sekundach stała przede mną.
-Co jest?
-Brałaś teczkę Johna Walsha i Owena Shawa?
-Nie. Nawet tu nie wchodziłam...
To wszystko jest dziwne. Otwarte okno, zniknięcie teczek i jeszcze poodwracane zdjęcia...
-Dzwoń do Tej'a-rozkazałam.

***

-Ok. Sprawa jest taka, że Jaxon zniknął i najprawdopodobniej został porwany.
-Jak to?
-Wczoraj nie wrócił a ja dostałam smsa "Chcesz jeszcze zobaczyć Jaxona?". Do tego z mojego gabinetu zniknęły teczki Shawa i Walsha.
-Ostatni raz telefon Jaxona logował się w tym miejscu-Tej wyświetlił obraz na ekranie.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jaxona.
-Daj na głośnik-poprosił Dom
-Jaxon-zapytałam
-Cóż, witaj, Leno, dawno się nie słyszeliśmy-to TEN męski głos. Kurwa!
-John.
Rozłącz się.
-Nie rozłączaj się. Właśnie uciąłem sobie pogawędkę z twoim kolegą.
-Co mu zrobiłeś?
-Posłuchaj, ty podpuszczalska dziwko. Spierdoliłaś mi życie. Wszyscy spierdoliliście mi życie. Jesteście mi coś winni. Jest teraz ze mną ten mały kutas. A ty, ten kutas i całe wasze pierdolone rodziny zapłacicie mi.
Jego pogarda mnie szokuje. Nasze rodziny? Jak to?
-Czego chcesz?
-Chcę jego pieniędzy. Naprawdę chcę tych cholernych pieniędzy. A więc teraz ty mi je dostarczysz. Chcę pięć milionów funtów. Dzisiaj.
-John nie mam dostępu do takich pieniędzy-oczywiście, że kłamię
Prycha drwiąco.
-Daję ci dwie godziny. Tylko tyle, dwie godziny. Bierzesz Biebera i jedziecie do banku. Nie mów nikomu, inaczej ten skurwysyn popamięta. Ani glinom. Ani reszcie bandy. Dowiem się, jeśli to zrobisz. Zrozumiałaś?
Próbuję odpowiedzieć, ale gardło ściska mi panika.
-Zrozumiałaś?-krzyczy
-Tak-szepczę
-Inaczej go zabiję.
Chwytam głośno powietrze.
-Zrobię ci piekło z życia-warknęłam
-Piekło mówisz? Taka jesteś mocna.. To czemu płaczesz? Przecież to tylko jeden Jaxon, którego można zastąpić milionem innych.
Skąd on wie, że płaczę?!
-Miej ze sobą telefon. Nikomu nic nie mów, inaczej najpierw potnę mu twarz a potem zabiję. Masz 2 godziny.
-John, potrzebuję więcej czasu. Trzy godziny. Skąd mam wiedzieć, że go masz?
Połączenie zostaje przerwane. Wpatruję się z przerażeniem w telefon, a w ustach czuję metaliczny posmak strachu. Jaxon, on ma Jaxona. Zaczęłam chodzić po pokoju. Przez moją głowę przelatują różne opcje. Powiedzieć komuś? Zadzwonić do Hobbsa? Na policję? Skąd John się dowie? Czy rzeczywiście ma Jaxona? Potrzebuję czasu, czasu na zastanowienie się-ale w tym celu muszę postępować zgodnie z jego instrukcjami.
-Justin masz taką kwotę-zapytał go Tej
-Tak...
-Torby-rozkazałam
Roman wyciągnął z szafy czarne torby. Schowałam broń z tyłu spodni. Założyłam bluzę.
-Justin potrzebna będzie twoja książeczka czekowa.
-Dobrze. Jest w domu.
Musimy uratować Jaxona. Musimy dostać się do banku i zabrać stamtąd pięć milionów funtów. Wyszliśmy szybko, zabierając torby. Wsiedliśmy do Audi Justina. Wsiadłam za kierownicę i ruszyłam z piskiem opon. Zajechałam szybko na podjazd domu chłopaków i Justin wbiegł do domu po książeczkę. W tym czasie nawróciłam auto. Justin wsiadł szybko i ruszyłam.

***

Budynek banku jest elegancki, nowoczesny i powściągliwy w formie. Przyciszone głosy, podłogi, od których odbija się echo, i jasnozielone szkło. Podchodzimy do informacji.
-W czym mogę państwu pomóc-młoda kobieta posyła nam pogodny, nieszczery uśmiech i przez chwilę żałuję, że oboje jesteśmy w dżinsach i bluzach.
-Chciałbym wypłacić dużą kwotę.
-Ma pan u nas rachunek?-w jej głosie słychać nutkę sarkazmu
-Tak-warknął Justin, który był niespokojny.- Na nazwisko Justin Bieber.
Jej oczy rozszerzają się lekko i nieszczerość ustępuje miejsca szokowi.
-Tędy, proszę państwa-mówi cicho i prowadzi nas do niewielkiego, skromnie umeblowanego gabinetu ze ścianami z zielonego szkła-proszę spocząć-pokazuje na dwa skórzane krzesła stojące obok szklanego biurka.-Jaką kwotę chce pan dzisiaj wypłacić, panie Bieber?-pyta grzecznie
-Pięć milionów funtów.
Kobieta trochę zbladła.
-Rozumiem. Poproszę kierownika. Och, proszę mi wybaczyć to pytanie ale czy ma pan jakiś dowód tożsamości?
-Przepraszam ale trochę nam się spieszy-warknęłam-nie można tego załatwić szybciej. Z kierownikiem?
-A pani to kto?-spojrzała na mnie i widać było, że zdusiła w sobie chęć zmierzenia mnie wzrokiem. Tylko spróbuj suko!
-To Marlena Ross. Moja dziewczyna-Justin przyciągnął mnie do siebie a ja spojrzałam na nią i zrobiłam minę "widzisz?!"-I ma rację... Trochę nam się spieszy.
-Tak, oczywiście.-wyszła szybko.
-'Moja dziewczyna'-spojrzałam na Justina
-No co.
Usiedliśmy na krzesłach. Nerwowo zerknęłam na zegarek. Dwadzieścia pięć po drugiej...Do gabinetu wchodzi pan w średnim wieku. Ma elegancki, drogi grafitowy garnitur i pasujący do niego krawat oraz koszulę. Wyciąga dłoń.
-Panie Bieber, Pani Ross. Jestem Troy Whelan-uśmiecha się i wymieniamy z nim uściski dłoni, a potem on siada naprzeciw nas za biurkiem-Wiem od pracownicy, że chce pan wypłacić dużą kwotę.
-Zgadza się, pięć milionów funtów.
Wystukuje na klawiaturze komputera kilka liczb.
-Zazwyczaj prosimy o uprzedzanie nas o takich wypłatach-urywa i posyła nam uśmiech-na szczęście przechowujemy u siebie rezerwę gotówki dla połowy mieszkańców Anglii.
-Panie Whelan, spieszymy się. Co musimy zrobić?-zapytał Justin
-Poproszę o dokument tożsamości. I potem musi pan wypisać czek i kilka dodatkowych dokumentów.-Jus pokazuje mu dowód osobisty-Dobrze więc proszę wypisać czek. A teraz przepraszam na chwilę.
Wychodzi z gabinetu. Justin wypisał szybko czek. Przed oczami pojawia mi się obraz Jaxona. Nagle wraca Whelan. Patrzy na nas.
-Dobrze się pani czuje?-pyta-może wody?
-Nie, nie. Dziękuję.
-Dobrze. Gdyby pan mógł złożyć tu podpis... i na czeku także.
Kładzie na stole jakiś dokument. Justin składa podpis najpierw w odpowiednim miejscu na czeku, potem na dokumencie.
-Wezmę to, proszę pana. Przygotowanie pieniędzy zajmie nam mniej więcej pół godziny.
Szybko zerkam na zegarek. John dał mi dwie godziny-powinnam zdążyć. Justin kiwa głową do Whelana, a on wychodzi z gabinetu.
-Co jest?-pyta Jus
-Tak się zastanawiam...A jeśli John kłamie? Jeśli wcale nie ma Jaxona?-Justin przyciągnął mnie do siebie.
"Nikomu nie mów, inaczej najpierw potnę mu twarz a potem zabiję". To jest chore! Co Jaxon mu zrobił?! Nie wiem ile czasu o tym myślałam.
Rozlega się pukanie do drzwi.
-Panie Bieber-to Whelan-Pieniądze czekają.
-Dziękujemy.-wstajemy z krzeseł.
Obciągam bluzę, zakrywając pistolet. Zerkam na zegarek. Już prawie kwadrans po trzeciej. John może zadzwonić w każdej chwili. Myśl, Lena, myśl!
-Muszę zadzwonić. Mógłby nas pan na chwilę zostawić?-pytam
-Naturalnie-wychodzi.
Wystukuję numer Jaxona.
-O, dzwoni moja wypłata-mówi pogardliwie John
Nie mam czasu na te bzdury!
-Mam pieniądze.
-Na tyłach banku czeka samochód. Czarny SUV. Dodge. Masz trzy minuty, żeby do niego dotrzeć.
Dodge! Wiedziałam, że nas śledził.
-To może mi zająć więcej niż 3 minuty.
-Jesteś bystra, jak na dziwkę,Ross. Coś wymyślisz. Nawigacja cię poprowadzi, żadnych sztuczek. Zostawiasz kasę przy wejściu i możesz zabierać Biebera. I kiedy dotrzesz do samochodu, wyrzuć swój telefon. Rozumiesz, suko?
-Tak.
-Powiedz to!-warczy
-Rozumiem.
Rozłącza się. Chowam telefon i wychodzimy z pomieszczenia. Whelan cierpliwie czeka.
-Będzie nam potrzebna pomoc w zaniesieniu toreb do auta. Jest zaparkowane na tyłach banku.
-Jest tutaj może jakieś tylne wyjście-zapytał Justin
-Nie rozumiem...Mamy, dla pracowników.
-Możemy z niego skorzystać? Unikniemy wtedy niepotrzebnego zamieszania przy głównym wejściu.
-Jak sobie pan życzy, panie Bieber. Każę dwóm pracownikom zanieść torby. I dam wam dwóch ochroniarzy. Proszę za mną.
-Mam jeszcze jedną prośbę-mówię
-Zamieniam się w słuch.

***

Dwie minuty później znajdujemy się na ulicy, kierując w stronę Dodge'a. Szyby są przyciemniane. Tak, to dokładnie ten sam. Otwieram bagażnik. Dwóch młodych pracowników banku wkłada tam ciężkie torby. Pan Whelan odkasłuje.
-Cóż, to było interesujące popołudnie, panie Bieber, pani Ross.-mówi.
Uścisnęliśmy mu dłoń i podziękowaliśmy, po czym odszedł a za nim reszta.
-Na pewno dasz radę-zapytał Justin
-Tak, nie takie sytuacje mam za sobą.
-Nie zrób sobie krzywdy.-W jego oczach pojawiły się łzy. Bez jaj! Nie rycz.
-Przywiozę go całego-obiecałam
Po policzku Justina spłynęła jedna łza. Przytulił mnie. Skrzywiłam głowę i zrozumiałam skąd John miałby się dowiedzieć, że nie zostawię telefonu. Kamery. Wyciągnęłam telefon i wrzuciłam go do kosza.
-Co ja bym bez ciebie zrobił-Justin spojrzał na mnie
-Nie miałbyś takich problemów. Dobra czas mnie goni. Jedź ćwiczyć.
-Bądź ostrożna. Kocham Cię-pocałował mnie w czoło i odszedł
-Dlaczego to brzmi jak pożegnanie? Jeszcze nie teraz!-krzyknęłam za nim

***

Nawigacja wyprowadziła mnie kawałek za miasto, do starego, opuszczonego magazynu. Zatrzymałam auto i wysiadłam. Wyciągnęłam torby z bagażnika. 'Zostawiasz kasę przy wejściu i możesz zabierać Biebera'. Ok. Złapałam wszystkie torby i rzuciłam je przy wejściu. Otworzyłam duże, ciężkie, metalowe drzwi i weszłam do środka. Moje oczy ujrzały Jaxona na samym środku pomieszczenia. Światło padało na niego. Niepewnie zaczęłam stawiać kroki. Coś mi tu nie pasuje. Zostawiłby go samego? Nic? Żadnych niespodzianek? To nie w jego stylu.. Gdy rozejrzałam się i nic nie przykuło specjalnie mojej uwagi zaczęłam biec w stronę Jaxona. Upadłam na kolana koło niego. Położyłam jego głowę na swoich kolanach.
-Jaxon, Jaxon, słyszysz mnie-uderzałam go lekko w policzki
Nic. Zero. Żadnej reakcji. I tu zaczynają się schody. Jak się okazało Jaxon był przykuty kajdankami do słupa. Skąd, kurwa, mam wziąć klucz?! Myśl, Lena, myśl! Jebany John. Kopanie nic nie da, słupa też nie mam jak się pozbyć. Wiem! Wsuwka! Odnalazłam dwie wsuwki w kieszeniach i zaczęłam majstrować przy kajdankach. Jedna otworzyła się a mi nagle zaczęło robić się cholernie gorąco. Spojrzałam w górę... Kurwa! Budynek się pali! Ten koleś serio jest chory! Przerzuciłam sobie Jaxona przez ramię. Kurwa jaki ciężki. Z trudem utrzymałam równowagę wstając. Zaczęłam biec do drzwi. Chciałam je pchnąć aby się otworzyły... ale nic z tego.  Były zamknięte a ogień był coraz bliżej...
-A mogło być nam razem tak dobrze-usłyszałam
Po sekundzie można było usłyszeć warkot silnika... oddalającego się...
-Pomagałam, zapewniałam bezpieczeństwo każdemu... i teraz mam zginąć-wyszeptałam sama do siebie.
~~~~~~~~~~
No i tak to wygląda...
Jak się Wam podoba, mam nadzieję że jest ok :)
Jak myślicie? Czy to już koniec??
Komentujcie i zamieście odpowiedź na to pytanie w komie.
Przepraszam jeśli są błędy ale pisałam na szybko!
Buziaki x

wtorek, 19 maja 2015

#VideoFor1D

Słuchajcie!
Jest sprawa!
Wszystkie Directioners czekają na koncert chłopców w Polsce.
Więc....
Wpadłam na pomysł nakręcenia filmiku dla chłopców.
Jest ich pełno na YouTube ale oczywiście tylko Polska go nie nakręciła...
Więc tu macie info: http://t.co/GcUkBW8u12
Jeżeli zbierzemy się, nakręcimy i wgl.
Ja mam 3 osoby... Mam nadzieję, że pomożecie!
Przeczytajcie i tweetujcie z linkiem do TwitLongera :)
Jeżeli macie znajomych directioners dajcie im do przeczytania to info!
Dziewczyny i Chłopacy!
Pokażmy im, że zasługujemy na koncert, że jesteśmy najlepszymi fanami na świecie!
I tweetujcie z #VideoFor1D.
Proszę Was o pomoc!
Kocham Was!

poniedziałek, 18 maja 2015

rozdział 28

muzyka

-Where are u now- zaśpiewałam równo z wykonawcą
-Skąd to znasz-zapytał zdezorientowany
-Znalazłam kartkę z tekstem gdy poszłam po twój telefon-uśmiechnęłam się szeroko-jest naprawdę świetna. Tylko czemu mi nie powiedziałeś?
-Myślałem, że będziesz zła, że zamiast szykować się do koncertu ja nagrywam.
-Masz rację, jestem trochę zła. Ale z drugiej strony to bardzo dobry powrót w branżę!
No co? Jestem z niego dumna! Po prostu. Kawał dobrej roboty. A to, że przez chwilę nie szykował się... nadrobi! Da radę. Spotkałam kilku znajomych... Faydee'ego, Caluma i bandę, Nicki, Jason też był i Nick. Martin się spisał! Impreza jest naprawdę świetna. Leżę sobie na leżaku a obok mnie, na drugim Iggy. Pijemy Cosmo a promienie słońca padają na nas. Jest bardzo gorąco...
-Właściwie to skąd znasz Justina-zapytała blondynka
-Cóż... Jesteśmy sąsiadami- powiedziałam a ona się zaśmiała
-Szczęściara z ciebie... Wspaniały chłopak, przystojny sąsiad, świetna praca...Żyć nie umierać...
Chwila! 'Świetna praca'?! Chyba nie chodzi jej o wyścigi i samochody!
-Co masz na myśli mówiąc 'świetna praca'?
-Och, przepraszam. Martin powiedział mi, że jesteś choreografką. I w ogóle czym się zajmujesz... Przepraszam, że w ogóle się go zapytałam...
-Nic nie szkodzi. Wszystko ok...
Uff...W takich momentach jestem wdzięczna Martinowi za jego dyskrecję.
-Więc jak idą przygotowania do koncertu-wypaliła nagle. To też wie od Martina?-Tak-odpowiedziała jakby czytała w moich myślach.
-Jestem trochę w tyle... ale dam radę-uśmiechnęłam się- co jeszcze ci o mnie powiedział?
-No więc...

***

-Lena trzymaj kluczyki i papiery od auta. Ja już lecę bo Jaxon po mnie przyjechał-Justin przerwał moją rozmowę z Iggy
-Chwila! Gdzie?! Po co mi te kluczyki?-byłam zdezorientowana
-Muszę pilnie jechać do rodziny. To naprawdę ważne. Samochód ci zostawiam, żebyś miała czym wrócić do domu.
-Nic mi nie powiedziałeś, że gdzieś jedziesz.
-Wiem, przepraszam... Ale to mega pilne.
-I znów nie będziesz się szykował do koncertu..-byłam wściekła. Jesteśmy cholernie w tyle a on gdzieś jedzie?!
-Lena wracam jutro, postaram się zdążyć na trening. Obiecuję!
-Ja cię kiedyś uduszę!-potrząsnęłam głową
-Też cię kocham-uścisnął mnie- A! Dzwonił do mnie Louis i prosił, żebyś zajrzała do nich jak wrócisz. Ty nie odbierałaś więc zadzwonił do mnie.
-Ok, leć już. Udanego wyjazdu.
-Dzięki. Kocham Cię-cmoknął mnie w policzek i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia.
Nie zdążyłam schować papierów i kluczy do torebki, gdy Luke już był koło mnie.
-Ty chyba naprawdę chcesz, żebym był zazdrosny-zrobił jedną ze swoich słodkich min.
-Niczego innego nie pragnę-puściłam mu oczko a on mnie pocałował
-To jest właśnie to o czym ci mówiłam-powiedziała Iggy
Luke usiadł na leżaku, na którym odpoczywałam.
-I kogo tu obgadujecie-zapytał
-Wybieramy najprzystojniejszego chłopaka imprezy-zaśmiała się Iggy
-O, i na którym miejscu jestem?
-Setnym-zaśmiałam się a Luke udał urażonego.

***

Jest ok. 23. Luke z chłopakami poszli do domu już dawno. Ja dopiero wracam. Martin i Iggy próbowali mnie jeszcze zatrzymać, ale argument 'o 6 zaczynam trening' zadziałał i mnie puścili. Zaparkowałam na podjeździe chłopaków i wyszłam z auta. Jest zimno. Szybko przeszłam do drzwi domu i zapukałam.
-O hej, wchodź-uśmiechnął się loczek
-Louis dzwonił i...
-Tak, tak. Wiem wszystko-przerwał mi-to ja kazałem mu zadzwonić.
-A co się dzieje?
-Siadaj-wskazał stołek barowy-napijesz się czegoś?
-Herbaty poproszę.
-Więc...Martwimy się z chłopakami o Liam'a-mówił i szykował szklanki oraz napój-sama wiesz jaki był załamany, cichy po tym co się stało...A teraz znowu jest taki cholernie żywy, czasem nadpobudliwy.
-Może po prostu ochłonął? Zrozumiał sytuację i się uspokoił. Zaczął normalnie funkcjonować.
-Nie. On nie był taki wcześniej...
-Coś podejrzewacie?
Harry otworzył usta ale nic nie odpowiedział bo do kuchni wszedł Liam.
-Lena, witaj!
-Hej.
-Co siedzicie tu tak sami? Chodźcie do nas!
Loczek wziął kubki z herbatą i szliśmy za Liamem. Gdy weszliśmy do salonu Luke spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Hej wszystkim-powiedziałam
-Hej-usłyszałam chór
Usiadłam pomiędzy nogami Luke'a opierając się plecami o jego klatkę. Harry podał mi kubek.
-Może pogramy w karty?-zaproponował Calum-w pokera?
-Rozbieranego-zapytałam
-Pewnie-uśmiechnął się cwaniacko.
-Dawaj karty.
-Ja gram z Leną-krzyknął Luke
-Będzie striptiz-zaśmiał się Louis
Usiedliśmy wszyscy na podłodze. Chłopacy się podzielili. Niall i Louis przynieśli każdemu piwo. Ustaliliśmy, że jedna osoba z pary gra a druga się rozbiera...No i zaczęliśmy grać. Przez kilka kolejek miałam najmocniejsze karty, więc pozbawiłam chłopaków niektórych części garderoby.
-Ej to nie fair-zaprotestował Louis
-Czemu-spojrzeliśmy na niego
-Ja chcę zamianę par! Lena gra najlepiej!
-Dlatego z nią gram-Luke cmoknął mnie w policzek a ja się uśmiechnęłam.
-Gdzie nauczyłaś się takiej sztuki-zapytał Calum
-Cóż...Często graliśmy z Troy'em i zawsze wygrywał. Podpatrzyłam, podpytałam go i się nauczyłam.
-Jest aż taki dobry?
-Nikt nie chce z nim grać-zaśmiał się Luke
-Czemu?
-Jest magikiem...

***

-Dobra ja się zbieram-wstałam gdy skończyliśmy grę
-No co ty! Będziesz sama w dużym domu! Zostań!
-Nie, Jaxon dotrzyma mi towarzystwa.
-Ale Jaxona nie ma-uśmiechnął się Harry
-Jak to?
-No pojechał coś załatwić, powiedział, że przyjedzie rano, żeby zawieść cię na trening.
-Nie no zajebiście! Nie mam kluczy...
-Czyli zostajesz u nas! Dam ci jakieś dresy-Niall uśmiechnął się słodko.
-Nie. Dam ci koszulkę-sprzeciwił się Zayn.
Chłopacy zaczęli kłótnię o to kto da mi ciuchy do spania. Ale porażka!
-Ej! Może ja dam Lenie ubrania-powiedział Luke
-Nie! Idę po dresy-Niall ruszył na górę a my zaczęliśmy się śmiać
-Lena idziesz zapalić?-zaproponował Zayn
-Ok.
Wyszliśmy przed dom. Zapaliliśmy swojego papierosa i paliliśmy w ciszy. Ta chwila nie trwała długo bo było jeszcze zimniej więc uciekaliśmy do domu.
-Dobra czas do łóżek dzieci-zarządził Louis
-Ja cię porywam. Śpisz u mnie.-w oczach Luke'a widziałam iskry. Jak dziecko, jak dziecko...
-Pozmywam-powiedział Liam i poszedł do kuchni
-Lena-usłyszałam syknięcie
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Hazzę, który kazał mi iść za nim. Więc poszłam. Jak się okazało zaprowadził mnie do czyjejś sypialni.
-Ja już szukałem, ale może ty coś znajdziesz-powiedział gdy zamykał drzwi.
Obstawiam, że to pokój Liama. Zaczęłam szukać pod łóżkiem i na biurku. Postanowiłam skorzystać z doświadczenia i zaczęłam przeglądać szafki nocne. Otworzyłam dolną szufladę. Papiery, płyty, jakieś kable i... BINGO! Schowałam jeden woreczek do kieszeni i zamknęłam szufladę. Wyszliśmy z pokoju gdy, jak się okazało, Liam wchodził na schody. Harry prowadził mnie gdzieś. Otworzył przede mną drzwi i gdy mijałam go zapytał bezgłośnie 'masz coś' na co skinęłam lekko głową. Weszłam do sypialni i zobaczyłam dresy na łóżku. Złapałam je i chciałam otwierać drzwi do, jak zgaduję, łazienki ale Luke zrobił to za mnie. Stał w bokserkach, dopiero co wykąpany a kropelki wody spływały jeszcze z włosów po torsie. Ach...kocham taki widok.
-Pomóc ci?-zapytał
-Um..Co? Co?-zapytałam gdy oderwałam wzrok od jego torsu
-Pytałem czy ci pomóc...w kąpieli
-Ach..Nie, nie. Dziękuję.
-Proszę bardzo.
Przepuścił mnie w drzwiach po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Dla pewności zamknęłam je na klucz. Podeszłam do umywalki i wyciągnęłam z kieszeni woreczek. Przyjrzałam się proszkowi... Poproszę chłopaków o sprawdzenie tego. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam dokładnie ciało i włosy. Owinęłam ręcznikiem włosy a drugim wytarłam się do sucha. Ubrałam bieliznę i dresy oraz koszulkę Niall'a. Schowałam woreczek w spodenki i gdy zebrałam swoje ubrania wyszłam z łazienki. Położyłam się koło śpiącego już Luke'a i analizowałam dzisiejszy dzień: zebranie, impreza, ten fotograf, wyjazd braci Bieber, poker, nadzy chłopacy...Hmm...Nie najgorzej! Po kilku minutach usnęłam

***

Obudził mnie budzik. 5 rano. Nie chce mi się wstawać ale muszę. Przeszłam do łazienki tak, aby nie obudzić Luke'a. Przebrałam się we wczorajszy strój. Ogarnęłam trochę włosy i twarz, i wyszłam. Zeszłam na dół i pokierowałam się do kuchni, z której dochodziły jakieś hałasy.
-Kurwa Calum!-odwróciłam wzrok, żeby nie patrzeć na niego.
-Dzień dobry.
-Ubierz się!
Cal stał całkiem nagi i coś robił.
-Ale tak mi dobrze.
-Idź się ubierz-usłyszałam Liama-co zjesz?
-Um.. Nie chcę nic. Zaraz będę iść
-Zwariowałaś! Nigdzie nie pójdziesz dopóki czegoś nie zjesz! Naleśniki? Jajecznica?
-Ugh..Jajecznica.
Liam zaczął przyrządzać posiłek, szło mu to dobrze i sprawnie. Calum wrócił ubrany i pomagał mu. Gdy ja chciałam pomóc kazali mi siedzieć i się nie ruszać... Co chwilę spoglądałam na zegarek... Robiło się coraz później a Jaxona jak nie było, tak nie ma... Po chwili Liam postawił przede mną talerz z górą jajecznicy.
-Ale ja tego nie zjem! To za dużo!-spojrzałam na nich
-Wcinaj! Zjedz chociaż połowę.
Eh...Więc zaczęłam jeść. Chłopacy usiedli koło mnie i jedli. Co chwilę ktoś przychodził. Dziwiło mnie to, że tak wcześnie wstają. Gdy nie mogłam zjeść już więcej odsunęłam od siebie talerz. Liam zmarszczył brwi.
-Mało zjadłaś...
-Więcej nie zmieszczę. Dziękuję-uśmiechnęłam się a on zrezygnował
Wybrałam numer Jaxona w telefonie i zadzwoniłam. Jeden sygnał, drugi, trzeci... I nic. Nie odbierał. spróbowałam jeszcze dwa razy i zrezygnowałam. Była 5:45... Kurwa, gdzie jesteś Jaxon?!
-Dobra chłopaki ja muszę iść.
-Ale Jaxona nie ma...
-No, sama muszę jechać. Dziękuję wam za wszystko! Podziękujcie ode mnie Niall'owi za dresy. Pa-pożegnałam się i wyszłam...Cóż...jedynym rozwiązaniem jest zabranie rzeczy na trening z domu. Przeszłam na swój podjazd i otworzyłam drzwi. Po cichutku przeszłam na górę aby nikogo nie obudzić. Weszłam do swojej sypialni. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej torbę do której włożyłam potrzebne rzeczy. Zamknęłam szafę i odwróciłam się, żeby zobaczyć Luke'a. Ale to był błąd! To co zobaczyłam uderzyło we mnie, zasmuciło ale i wywołało wściekłość. W moim łóżku, koło Luke'a leżała jakaś blondynka! O nie! Nie będzie sprowadzał do mojego domu dziwek! Byłam wściekła i musiałam się wyżyć. Nie pozwolę na takie schadzki w moim domu. Nie będzie robił co chce! Złapałam nożyczki. Otworzyłam szafę i zaczęłam ciąć jego koszule.
Gdy nie miałam już co ciąć, odłożyłam nożyczki, zamknęłam szafę i zabierając torbę wyszłam z pokoju, a potem z domu. Wsiadłam do auta i odjechałam.

***

Po 5 godzinach treningu zrobiliśmy sobie przerwę. Zaczynam martwić się o Jaxona bo wciąż go nie ma. Postanowiłam sprawdzić telefon, jednak do sali wszedł Niall.
-Musimy pogadać-syknął i łapiąc mnie za nadgarstek wyprowadził z sali.
-Ała-zaczęłam rozmasowywać nadgarstek.
-Po pierwsze trzymaj, zostawiłaś go u nas-podał mi telefon.
-Oh, dziękuję.
-A po drugie... Lena co ty kurwa robisz?! Dzwonił jakiś facet do ciebie ale Liam nie rozumiał co on gada i ja z nim rozmawiałem, ale kurwa mniejsza o to! Dlaczego, do chuja, zdradzasz Luke'a?!
Nagle mój telefon poinformował nas, że dostałam smsa. Zignorowałam minę Niall'a, która mówiła abym to zostawiła, i sprawdziłam.
"Chcesz jeszcze zobaczyć Jaxona?"

~~~~~~~~~~
wiem że nie ma odpowiedniej ilości komów ale muszę dodać żeby wyrobić się w czasie. Chciałabym skończyć ride do wakacji więc proszę was o to abyście czytali i komentowali żeby rozdziały pojawiały się częściej. Znajdziecie mnie również na Wattpadzie ale tam muszę nadrobić... Więc komentujcie wszyscy i do następnego. Zaglądajcie na twittera ROD!
Przepraszam jeśli są błędy!

Jak myślicie co się stało z Jaxonem?
Kto za tym stoi?
Dlaczego?
Czy wszystko będzie dobrze?
Komentujcie!

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 27

Ważna notka pod rozdziałem
 ~~~~~~~~~~

***

Weszliśmy do sali, w której jeszcze nie byłem. Był w niej ogromny stół i pełno krzeseł. Na jednej ścianie wisiał ekran, podobny do tego w sali kinowej. Z boku kilka stojaków z tablicami, jakaś szafka i regał, a na nim pełno segregatorów. Ciekawe co w nich jest...
-Siadaj-Lena uśmiechnęła się i wskazała jedno z krzeseł przy ekranie.
-Co to za sala-zapytałem siadając
-Cóż...mamy tutaj większe spotkania z ekipą, czasem jeszcze gliny...Taka sala zebrań.
Zauważyłem, że humor jej się trochę poprawił. Podeszła do szafki i coś w niej szukała. Ostatecznie wyciągnęła z niej pisak i podeszła do tablicy. Zostawiła tam przedmiot i usiadła koło mnie. Spojrzeliśmy się na siebie i zaśmialiśmy.
-Może kawy? Albo wody-pytała
-Nie, nie. Uspokój się i siedź!-zaśmiałem się-um... Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Do kogo dzwoniłaś?-ciekawość wygrała
-Zobaczysz-puściła mi oczko.
Drzwi do sali się otworzyły i zobaczyliśmy Lou oraz Justina.
-Hej-krzyknęli
-Hej, a wy co tacy roześmiani-zapytałem
-Justin opowiedział mi dowcip-Lou wciąż się śmiała
-Ach Justin... Siadajcie. Napijecie się czegoś?-zapytała Lena
-Wody-powiedzieli zgodnie
Lena podeszła do szafy, wyciągnęła z niej szklanki i butelki z wodą. Postawiła wszystko na stole w takim rozmieszczeniu, żeby każdy miał swobodny dostęp do szklanki. Przypomniało mi się coś ważnego! Wyciągnąłem z torby plik papierów i położyłem go na stole, przed fotelem Leny.
-Co to-zapytała
-Chyba twoje notatki...Wziąłem ze stolika.
-Dziękuję-powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
-Długo tak będziemy czekać-ach ten niecierpliwy Justin
Jak na zawołanie do sali zaczęli wchodzić ludzie. Każdy zajął jakieś miejsce a Leny telefon zawibrował na stole. Spojrzała na mnie i powiedziała bezgłośnie "sprawdź".
-Witam wszystkich i dziękuję, że się zjawiliście. Jak każdy wie spotkanie dotyczy koncertu obecnego tu Justina.-mówiła Lena ale ja się wyłączyłem
Wziąłem jej telefon, odblokowałem go i sprawdziłem wiadomość.
"Dziś robię u siebie imprezę, będą wszyscy.
Liczę, że przyjdziesz ;). Przyprowadź Justina.
To będzie dla niego dobre wejście w branżę.
U mnie o 17.
Do zobaczenia. xx"
Sms był od Martina. 'To będzie dla niego dobre wejście w branżę'. Haha....dobre! Przeleciałem wzrokiem po zebranych tu ludziach. Już wiem z kim Lena rozmawiała...Widzę tu cały zespół, współ wykonawców, z reszta to chyba styliści itp. Wszyscy, którzy są potrzebni. Brawo! Postanowiłem, że znowu zacznę słuchać. Więc się skupiłem.
-W jednej z przerw będę musiała poprawić mu make-up, poprawka włosów...
-Mhm... Czyli dłuższa przerwa. Justin ty coś potrzebujesz?
-No skoro ma być taka przerwa to chciałbym sobie wtedy powtórzyć teksty trochę i kroki.
-Ok... Czyli ile czasu potrzebujecie na to?
-Jakieś 15 minut?
Spojrzałem na Lenę. Chwilę się nad czymś zastanawiała.
-Załatwione. 15 minut przerwy. Nie ma sprawy.

***

-O 17 jest impreza u Martina. Liczy, że przyjdziesz i weźmiesz Justina-powiedziałem gdy wszyscy już poszli.
-Czemu?
-Mają być wszyscy...I 'to będzie dla niego dobre wejście w branżę'
-On nie wchodzi, on wraca-prychnęła
Uśmiechnąłem się do niej i patrzyłem jak zbiera wszystkie kartki i chowa do torby. Zauważyłem, że myśli o czymś intensywnie ale i jest niespokojna.
-Co się dzieje-zapytałem
-A dlaczego myślisz, że coś się dzieje?-coś chyba nie chce o tym gadać
-Widzę...
-Po prostu jestem zmęczona. To wszystko. Możemy jechać?
-Pewnie. Daj torbę.
Widzę, że jest zmęczona. Ale na pewno nie myślała o zmęczeniu. No proszę... Wziąłem jej torebkę i poszliśmy do auta. Usiadłem za kierownicą i ruszyłem.
-To o czym myślałaś-nie dam się spławić
-Już ci mówiłam.
-Lena, do cholery, nikt nie myśli o zmęczeniu.
Spojrzała na mnie i włączyła radio, ustawiła je na tyle głośno, żeby mnie zagłuszyło. Przez chwilę się nie odzywałem i pozwoliłem jej słuchać. Nie! Nie dam się tak łatwo. Guzikiem na kierownicy ściszyłem radio i spojrzałem na nią. Odwróciła głowę w moją stronę. Jej oczy były wielkie, czarne.
-Może powinnaś wziąć dzień wolnego-rzuciłem
-Nie mogę.
-Dlaczego?-tak łatwo nie odpuszczę
-Po prostu nie mogę.
-Dlaczego-spojrzałem na nią
-Patrz na drogę.
-To odpowiedz.
-Mam dużo do zrobienia.

***

*Marlena's POV*

Mam dosyć. Co to, jakieś przesłuchanie? Gdy tylko zajechaliśmy na podjazd wyszłam z auta. Jaxon krzyczał coś za mną. Szybko weszłam do domu i poszłam na górę. Wygrzebałam z jednej torby sukienkę i przebrałam się.
Zeszłam na dół po schodach. Justin był w kuchni.
-Za 2 godziny masz być gotowy i jedziemy na imprezę-rzuciłam w jego stronę i wyszłam z domu. Przeszłam do domu chłopaków. Gdy weszłam na podjazd zauważyłam, że Luke i zespół grają w garażu. Podeszłam i patrzałam. Gdy skończyli grać piosenkę Luke podszedł do mnie.
-Hej-uśmiechnęłam się
-Hej-cmoknął mnie-chcesz posłuchać?
-Mogę.
-Siadaj-pomógł mi usiąść na masce auta stojącego przed garażem.
Uśmiechnął się do mnie słodko i podszedł do chłopaków. Coś im powiedział, ale nie wiem co, po czym Ashton uderzył pałeczkami o siebie trzy razy i zaczęli grać. Patrzyłam na nich i nie mogłam uwierzyć jacy są dobrzy. Spojrzałam na Luke'a i pomyślałam 'wow i pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu spałam koło niego'. Co chwilę podchodził do mnie i nachylał się nade mną. Podobało mi się jak grają. Kolejna piosenka...i kolejna. Dlaczego mam wrażenie, że jakby opisują mnie?! Luke nachylił się nade mną tak mocno, że musiałam się położyć na masce. Pocałował mnie delikatnie po czym odepchnęłam go. Grali dalej a ja odruchowo spojrzałam w bok. Zauważyłam na podjeździe białego Mustang.
On nie był Tyny... Drzwi się otworzyły a ja prawie jebłam...
-Fay!-krzyknęłam
-Lena-uścisnął mnie gdy wszedł na podjazd chłopaków
-Co tu robisz?
-Chłopacy po mnie zadzwonili. Podobno Luke się załamał-spojrzał na mnie pytająco.
-Nic nie wiem na ten temat-wzruszyłam ramionami, a to ciekawe...
-Wszystko ok?-w jego głosie słychać było troskę.
-W jak najlepszym porządku.
-Ale przyjechałem też na imprezę. Wiesz...u Garrixa.
-Ach tak. Też tam będę.
-To świetnie! Przepraszam cię ale chłopacy się wściekną, że tak długo...
-Tak pewnie. Leć, pogadamy na imprezie.
-Do zobaczenia.

***

-Jesteś gotowy?-zapytałam Justina gdy weszłam do domu
-Tak, tak.
-Ok, to ja lecę się przebrać i jedziemy-ruszyłam w stronę schodów.
-Przynieś mi telefon! Jest u mnie na szafce nocnej-krzyknął za mną
-Ok!
Wbiegłam do pokoju i szybko się przebrałam.
Poprawiłam trochę włosy i poszłam po telefon Jusa. Weszłam do jego sypialni. Podeszłam do szafki i złapałam telefon. Cholera! Zrzuciłam kartki z tekstami! Szybko je pozbierałam, ale jedna przykuła moją uwagę... Nie była ode mnie. Nie było tytułu tylko słowa. Co to, do cholery, jest? Przeleciałam szybko wzrokiem po słowach i odłożyłam je na stolik. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Podałam Justinowi telefon i żegnając się z Jaxonem wyszliśmy z domu. Justin wsiadł za kierownicę, a ja koło niego. Odpalił silnik i Land Rover ruszył. Pogrążyłam się w myślach... Tak wiele się ostatnio dzieje. Nie mam na nic czasu. Nawet nie wiem co u dziewczyn...A co u ekipy to już w ogóle. Tak myślę... Kurwa zgodziłam się na tą dłuższą przerwę ale trzeba by to czymś wypełnić. Nie mogę zrobić 15 minut przerwy w środku koncertu... Trzeba coś wstawić...Ale co? O tym nie pomyślałam.
-Lena słyszysz-Justin szturchnął mnie łokciem
-Yyy, co, co?-byłam zdezorientowana. On coś w ogóle mówił?
-Pytałem się jak dalej jechać. Ostatnio jakoś nie jesteś sobą... Co się dzieje? Masz problemy?-tak kurwa, z twoim koncertem.
-W prawo, potem cały czas prosto.
-Ok-skręcił i skupił się na drodze.
Na szczęście nie pytał dalej. Chyba już wiem co zrobię... Rozwiązanie jest przecież takie proste. Po krótkiej chwili pogrążyłam się w rozmowie z Justinem. Prawie się zagapiłam.
-To tutaj. Wjedź na podjazd-wskazałam palcem ogromny dom po prawej.
-O w mordę.
Justin wysiadł z auta i zanim zabrałam swoją torebkę i telefon drzwi z mojej strony były już otwarte. Jaki dżentelmen. Podał mi rękę i pomógł wysiąść z auta. Przeszliśmy bokiem na tyły domu skąd grała głośna muzyka. Już było dużo ludzi, a znając Martina, to na pewno nie wszyscy.
-Jak miło was widzieć-krzyknął na nasz widok.
-Witaj-cmoknęliśmy się w policzki.
-Hej-z Justinem było 'typowo męskie przywitanie'-niezła chata.
-Dzięki, zapraszam do baru-zaciągnął nas do szklanego baru z mnóstwem alkoholu.
-Martin-krzyknął jeden z gości, który właśnie do nas podszedł-uuu! A co to za piękność-spojrzał na mnie znad okularów.
-Chris to moja przyjaciółka, Lena-przedstawił mnie Martin
-My się znamy-powiedziałam chłodno
-Na prawdę? Nie przypominam sobie.
-Ułożyłam ci 3 choreografie.
-Wciąż nie pamiętam. Ale miło mi cię poznać-złożył na mojej dłoni lekki pocałunek.Szpaner-czy pozwolisz abym ci towarzyszył podczas zabawy?
-Nie, dziękuję. Mam świetnych towarzyszy-Justin chyba zrozumiał o co chodzi bo mnie objął i przyciągnął do siebie.
-Lena!Och jak miło cię znowu widzieć-powiedziała Iggy ściskając mnie-a ty nie zarywaj do niej-upomniała Chrisa-jak zwykle świetnie wyglądasz-uśmiechnęła się
-Dziękuję, ty również.-Na prawdę wyglądała świetnie...
-Chłopaki porywam ją. Musisz kogoś poznać.

***

Chris mnie rozjebał! Na prawdę! Chce mi się z niego tak śmiać, że ja pierdolę. Jus chyba sobie poradzi beze mnie...
-Lena jak ci się podoba nowość-zapytał Martin
-Świetna, gratuluję ci!
-Ale czego? To nie moje.
Wsłuchałam się w słowa... Martin głową wskazał za mnie. Odwróciłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej!!!!
Witam Was z nowym rozdziałem.
Jak się Wam podoba??
Jak myślicie o co chodzi z tą piosenką? Czyja jest?
A z kim rozmawiała Lena w tamtym rozdziale? O kogo chodziło? O kogoś kto się pojawił na spotkaniu...
Na właściciela poprawnej odpowiedzi czeka dedyk.
 A teraz tak z innej beczki.
PANIE I PANOWIE...
DNIA 10 KWIETNIA DO KIN WCHODZĄ "SZYBCY I WŚCIEKLI 7"
JEŻELI CHCECIE MNIEJ WIĘCEJ WIEDZIEĆ CO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO W RIDE, LUB JESTEŚCIE FANAMI SERII, JAK JA,
ZAPRASZAM DO KINA.
JA JADĘ NA 18:30 DO CINEMA DO BYDGOSZCZY
MOŻE SIĘ SPOTKAMY ;).
Przepraszam, jeśli są błędy.
 
KOCHAM WAS XX

Jeżeli przeczytałeś/-aś rozdział-skomentuj

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 26

MEGA WAŻNA notka pod rozdziałem!
~~~~~~~~~~~~
*Beau's POV*

Mam już dosyć tego co dzieje się w domu. Mama cały czas pociesza chłopaków. Mimo, że to moi bracia nie pomagam jej. Mówi im, że to nie ich wina ale każdy wie, że jest w tym tylko połowa prawdy. Dlaczego połowa? To proste. Ok, zgadzam się z nią ale wtedy gdy jest to kierowane do Jai'a. Ale gdy do Luke'a-nie. Codziennie słyszę to samo. "Kochanie to nie twoja wina". Nawet teraz, gdy wszyscy siedzimy w salonie, mam dosyć. Wszyscy znaczy chłopacy i Gina. Nie wiem gdzie jest Tyna, a Lena pewnie siedzi z Jaxonem. Gdy patrzę na Luke'a stwierdzam, że dobrze się stało. Może i Hemmings trochę przesadził ale należało mu się. Luke opowiadał nam co się stało ale ja wiem, że czegoś nie powiedział. Ale spokojnie...dowiem się co. Jak tak myślę o tym wszystkim to może Lenie faktycznie byłoby lepiej z kimś innym. Na pewno z Jaxonem o 100%. No ale przecież nie powiem tego wszystkiego Luke'owi. Rzuciłby się na mnie z pięściami a jemu wystarczy już siniaków na gębie. Więc stałem oparty o ścianę i słuchałem.
-Ależ chłopcy spokojnie, to nie wasza wina. Trochę wiary w siebie, zobaczycie, że wszystko się ułoży. Nie obwiniajcie się bo to wcale nie jest wasza wina!-powtarzała Gina
-Mamo, proszę cię, przestań wciskać im kity-nie wytrzymałem
-Beau, skarbie, o czym ty mówisz?
-Wszyscy wiemy, że to co mówisz to ściema! Ok, Jai u ciebie to prawda, to nie twoja wina ale u ciebie Luke nie ma o czym gadać! To tylko i wyłącznie twoja pierdolona wina!
-Stary o czym ty gadasz-zapytał James
-Naprawdę nie wiecie? Przecież Lena nie odeszła bo tak jej się podobało. To twoja wina-wskazałem na Luke'a- i dobrze o tym wiesz. To ty zacząłeś te bajki, że ona cię zdradza i potem dolewałeś jeszcze oliwy do ognia. Po co pierdoliłeś to że niby z każdym cię zdradza?! Liczyłeś, że będzie tańczyć jak jej zagrasz? Że rzuci ci się w ramiona i będzie cię błagać? To nie ten typ dziewczyny. Ona sobie poradzi bez ciebie ale ty bez niej już sobie nie radzisz i nie będziesz. Bardzo dobrze zrobiła, że pierdolnęła w ciebie tym jebanym pierścionkiem i cię zostawiła!
-Beau-zaczęła mama
-Nie! Taka jest prawda i wiesz co?-mówiłem patrząc na Luke'a- nie dziwię się że cię z...-nagle urwałem gdy uświadomiłem sobie co chciałem powiedzieć. Prawie się wygadałem. Prawie powiedziałem że go zdradziła...ze mną- nie dziwię się, że cię zostawiła i nie zdziwię się jeśli nie wróci... Bynajmniej nie do ciebie.-powiedziałem i poszedłem na górę.
Ulżyło mi. Ulżyło mi że mu wygarnąłem. Nawet jeśli to mój brat niech nie liczy że będę go cały czas pocieszał. To nie przedszkole. Może i przesadziłem ale ktoś musiał mu to powiedzieć.

*Marlena's POV*

Po chwili usłyszałam brawa. Odwróciłam się...
Nie mogę uwierzyć w to co widzę .
-Nieźle, naprawdę nieźle!-powiedziała do mnie blondynka-może zaśpiewasz dziś ze mną, co ty na to?
-Um... no nie wiem.
-Oj no dawaj!
Uśmiechnęłam się tylko lekko i zaczęłyśmy omawiać szczegóły. Po ok. 10 minutach byliśmy już w komplecie. Przez cały czas Josh trzymał mnie koło siebie i obejmował. Martin i Kevin patrzyli na nas jakoś dziwnie ale to tylko dlatego że nie wiedzieli o całej sytuacji z Brooksem. Do rozpoczęcia imprezy było coraz mniej czasu. Jednak trochę zaniepokoiło mnie zachowanie Zayn'a.. Siedział sam przy barze smutny i bawił się słomką do napojów. Podeszłam do baru.
-Dwa Martini-powiedziałam do Kevina siadając koło Zayn'a.
-Już się robi-uśmiechnął się więc odpowiedziałam mu tym samym.
-Ej co jest? Coś się stało?-zapytałam Zayn'a
-Nie, nie... Wszystko ok.
-Zayn nie jest wszystko ok, przecież widzę że jesteś smutny. Mów co jest?
-Po prostu trochę gorzej się czuję-uśmiechnął się lekko i spojrzał na Kevina który postawił przed nami drinki.
-Na pewno?
-Tak, spokojnie. Dam radę się dobrze bawić. Mam nadzieję że mi w tym pomożesz, hmm?
-Pewnie!Zdrówko!-wznieśliśmy toast i rozmawialiśmy jeszcze trochę dopóki nie musiałam iść się przygotować.

***

-Witamy w najgorętszym miejscu w Londynie i na świecie! Dzisiaj, razem stworzymy najlepszą imprezę waszego życia. Najlepsze drinki serwuje Kevin a ja muzykę. Tylko dzisiaj, tylko u nas niesamowity duet. Dziewczyny gotowe? A wy? Zaczynamy!-krzyknął Martin.
Światła zostały skierowane na nas a muzyka została włączona. Klub był pełen ludzi co dodawało trochę stresu. Ja zaczynałam. Szło całkiem nieźle. Klaskałyśmy obie w dłonie a ja śpiewałam. Stuknęłam lekko palcem w głowę gdy było 'crazy'. Ulżyło mi gdy skończyłam swoją zwrotkę. Tak jak było ustalone zjeżdżałam powoli plecami po ścianie. Martin stał za konsolą i co jakiś czas dodawał efekty specjalne. Rozluźniłam się po krótkiej chwili i tańczyłyśmy to co ustaliłyśmy. Kręciłyśmy biodrami, głową, a ręką błądziłyśmy po ciele. Gdy znowu była moja zwrotka stałyśmy obok Martina i robiłyśmy shake'i. Spojrzałam na ludzi znajdujących się w klubie i automatycznie się uśmiechnęłam gdy zobaczyłam jak chłopacy się dobrze bawią i jak tańczą a Luke uśmiecha się do mnie i obserwuje każdy mój ruch, jednak chwilę później uśmiech zniknął z mojej twarzy, gdy kawałek dalej zobaczyłam twarz Beau'a i resztę. Nie! Obiecałam to sobie i chłopakom. Nic ani nikt nie powstrzyma mnie przed dobrą zabawą! I pokażę im to. Zaczęłam jeździć ręką po koszulce Martina a po chwili podciągnęłam ją lekko do góry na co panie w klubie zaczęły wiwatować. Oparłam się ręką o ramię Martina i patrzałam na niego. Robiłyśmy słodkie miny i śpiewałyśmy refren.
-I'm gonna love ya, I'm gonna love ya, Gonna love ya, gonna love ya.Like a black widow, baby.
Przyznam że jeszcze nigdy nie byłam taka rozluźniona. To nie mój świat... ale podoba mi się. Iggy śpiewała swoje a za mną stanął Martin. Położył swoje ręce na moich biodrach i przyciągnął bliżej siebie po czym zaczęliśmy kiwać biodrami na boki. Złapałam w dłonie rogi jego koszulki i ściągnęłam mu ją a on odpowiedział mruknięciem. Odwróciłam się twarzą do niego i zjeżdżałam w dół, odwróciłam się z powrotem i puściłam oczko Luke'owi który stał przy samej scenie. Wstałam na nogi i robiliśmy przez chwilę falę udając że rapujemy. Podeszłam do Iggy a Martin wrócił za konsolę. Oparłyśmy się o siebie plecami i kręcąc biodrami schodziłyśmy w dół. Dodatkowo kręciłam koszulką Martina którą miałam w ręku. Po chwili puściłam ją tak by spadła gdzieś na scenę a nie w tłum.
-Bl-bl-bla-black widow, baby-zaśpiewałyśmy razem a światła zgasły i z głośników zaczęła lecieć kolejna piosenka, ludzie zaczęli wiwatowć.
Zeszłyśmy szybko ze sceny i się przytuliłyśmy. Poszłyśmy do baru się czegoś napić.
-No moje panie...Chętnie byłbym tam zamiast Martina... Co sobie życzycie?
-Twoją specjalność-powiedziałam-Kevin!-zawołałam a on się odwrócił- może kiedyś-puściłam mu oczko a on się uśmiechnął.
-Byłaś naprawdę niezła! Cieszę się że mi pomogłaś-mówiła Iggy
-Nie przesadzaj! Zwykłe wygłupy...
-Ale profesjonalne! Na prawdę!
-Cieszę się! Ale ty za to wyglądasz prześwietnie!-jej strój był naprawdę świetny
-Teraz to ty nie przesadzaj-uśmiechnęła się
-No kochanie bo aż byłem zazdrosny!-dostałam buziaka od Luke'a, który właśnie podszedł do nas
-Nie ma o co. A właściwie to... czy mi się wydawało czy Calum się na mnie cały czas gapił?
-To przez górę. Uwielbia laski w panterce. Ale spokojnie nie oddam cię-przytulił mnie.
Gdy Kev podał nam drinki wypiłyśmy je i poszłyśmy potańczyć. Tańczyłam z Luke'iem bardzo blisko siebie. Brakowało mi tego od kilku dni...Brakowało mi tej bliskości. Po chwili dołączył do nas Martin, bo jak się okazało, za konsolą zastąpił go Zayn.
-No dziewczyny byłyście wspaniałe. Wielkie gratulacje! W ogóle to chyba lubisz mnie rozbierać, co?-zaśmiał się
-Jak widać... A właśnie... Mam nadzieję, że puścisz coś swojego, prawda?
-Dla ciebie wszystko. Bawcie się dobrze. Wracam na stanowisko.
Zatańczyliśmy jeszcze do dwóch piosenek, do których dołączyła do nas reszta. Zostawiłam ich i poszłam się czegoś napić. Ale gdy zobaczyłam ile ludzi stoi przy barze postanowiłam że chwilę poczekam. Weszłam na bar i zeskoczyłam stając koło Kevina.
-Pomóc-zapytałam
W odpowiedzi uśmiechnął się. Dwie babki zamówiły sobie wódkę, więc to było proste. Zaraz po nich przyszedł czas na jakiegoś faceta.
-Co podać-zapytałam
-Dwie tequile i jedna dla ciebie.
Na szczęście mogłam pomóc Kevinowi bo nauczył mnie jak się robi drinki. Przygotowałam 3 tequile i podałam je. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy. Facet zapłacił i powiedział że reszta dla mnie. Schowałam pieniądze do kasy i obsługiwałam dalej. Wódka, błękitny księżyc,piwo, sex on the beach, tequila, whiskey sauer, martini dry, tornado, błękitna laguna, gin fizz, soki, itd. Wszystko, dosłownie wszystko. Do każdego się uśmiechałam. Faceci stawiali mi drinki, dawali wysokie napiwki. Ale Kev nauczył mnie co zrobić jeśli nie chcesz się upić a nie chcesz też odmawiać. Więc korzystałam z tej wiedzy. Dopiero po ok. 20 minutach trochę się uspokoiło. Chciało mi się śmiać gdy zobaczyłam braci Bieber przy barze.
-A wam co podać?
-Madras i Tornado-uśmiechnął się Justin- a dla ciebie co sobie życzysz.
Wlałam wszystko co potrzebne do shakera. Gdy Tornado było gotowe, expresowo przygotowałam drugiego drinka i postawiłam je przed chłopakami. Sobie nalałam tylko trochę soku i wypiłam razem z nimi.
-Mam dla ciebie wiadomość-uśmiechnął się Jaxon
-Jaką?
-Jutro masz spotkanie ze współwykonawcami i przyjeżdżają b-boye.
-Jaxon chociaż przez jeden wieczór nie chcę myśleć o koncercie. Wam też to radzę-mówiłam i nalewałam wódkę w trzy kieliszki, po czym postawiłam dwa przed nimi a trzeci trzymałam w ręku-na mój koszt. Zdrówko-i wypiliśmy.

***

Impreza rozkręciła się jeszcze bardziej, a ja razem z nią. Piłam drink za drinkiem. Już byłam trochę wstawiona ale jeszcze nie było nawet połowy imprezy. Beau i chłopacy chyba poszli bo nie wpadłam na nich. Jest dopiero parę minut po 1 w nocy. Bawię się świetnie razem z Luke'iem. Justin, Jaxon, Zayn, Niall, Ashton i Calum też nieźle szaleją. Albo mi się wydaje albo Luke i Michael są nieźle wstawieni. Ale cóż... raz się żyje. Nagle z głośników zaczęło lecieć 'Turn Up The Speakers'... Zaczęliśmy skakać i wariować. Martin nakręcał ludzi jeszcze bardziej a oni mu ulegali. Był w swoim świecie. Potańczyłam trochę z Justin'em, Calum'em i Naill'em. Zayn chyba czuje się już lepiej.A Lou....kobieta się rozkręciła! Chyba bardziej niż ja! Podobno dzisiaj impreza kończy się o 5. Jeszcze trochę czasu zostało. Iggy też szaleje razem z nami. Jest dobrze i nikogo nie brakuje. Cóż, Martinowi chyba jest lepiej bez koszulki bo od ponad godziny nie ma jej na sobie. Jak dla mnie świetnie. Iggy miała jeszcze śpiewać ale jak stwierdziła 'woli bawić się z nami niż śpiewać'. W końcu gdy ją urobiliśmy żeby poszła, złapała mnie za rękę i ciągnęła za sobą.
-O nie!Nie, nie, nie! Nigdzie nie idę!-próbowałam się wyrwać
-Oj no chodź!
-Nie! Mogę iść tylko do Martina!
-Eh...No dobra!
Iggy wzięła mikrofon i zaczęła śpiewać 'Fancy'. Stanęłam koło Martina i udawaliśmy że śpiewamy. Po ok. minucie znowu zaczęłyśmy tańczyć i kręcić biodrami.

***

*Jaxon's POV*

-Stary serio dziękuję, że się nią zaopiekowałeś-powiedziałem i napiłem się kawy, którą Martin przed chwilą przede mną postawił
-Ej, ona jest dla mnie jak starsza siostra. Dla niej wszystko!-uśmiechnął się
-Naprawdę fajnie mieszkasz! Um... Właściwie to wiesz może ile wypiła?
-Nie wiem, ale raczej dużo. Nie była w najlepszym stanie gdy się kładła... A właśnie... Wiesz może o jaki pokój chodzi? Jak się kładła zaczęła coś gadać o jakimś ciemnym pokoju i o tobie i Justinie.
-Nie, nie wiem...Albo...dobra nie wiem
-Heej-usłyszałem słodki zachrypnięty głos Leny
-Hej kochana-powiedzieliśmy zgodnie z Martin'em
-Trzymaj-Garrix uśmiechnął się do niej i podał szklankę z jakimś proszkiem na kaca.
-W torbie masz ubranie, przebierz się i zaraz jedziemy na spotkanie.
-Ugh...ok.
-Niestety nie udało mi się załatwić dwóch osób.
Lena podeszła do mnie. Widać że jest zmęczona. Powiedziałem jej kogo a ona, ku mojemu zdziwieniu, uśmiechnęła się. Wzięła telefon i wybrała jakiś numer po czym przyłożyła telefon do ucha.
-Hej kochana! Słuchaj masz może czas? Muszę z tobą porozmawiać...Tak chodzi o chłopaka...Mhm..ok. Wiedziałam że mogę na ciebie liczyć. Do zobaczenia-zabrała telefon i po sekundzie ponownie zaczęła z kimś rozmawiać. Gdy skończyła powiedziała tylko:
-Już.
I poszła.
~~~~~~~~~~
No hej!
Więc sprawa wygląda tak:
Wrócę, nie będę usuwać ride ale wy musicie się dostosować do zasad (patrzcie zakładka "zasady") i mi pomóc. Zdrowie nie jest w moim przypadku najlepsze dlatego liczę na waszą pomoc.
To że nie usuwam ride to oczywiście jest też wasza zasługa ale największe podziękowania należą się mojemu koledze Filipowi.
Co sądzicie o rozdziale?
Komentujcie! Piszcie! Nie bójcie się!
Nie wiem kiedy będzie next...
Przepraszam jeśli są błędy.
Do następnego.
Kocham Was xx

Jeśli przeczytałeś/-aś rozdział=skomentuj!!!