wtorek, 30 września 2014

rozdział 18

 Dedykacja dla Dagmary G.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 muzyka

***
Właśnie jedziemy autostradą i próbujemy jakoś do nich dojechać. Tej stoi na moście razem z Hanem, Gisele,Jaxonem, Liamem i Carly i kontroluje sytuacje, trochę tak jak planowaliśmy. Oczywiście mamy ze sobą kontakt. Ja, Rome, Tyna, Bri, Dom i Letty jedziemy.
-Pospieszcie się, zaatakowali konwój-usłyszeliśmy Tej'a-ej Lena, jest z nimi Ry.
-Trzymamy się planu-rozkazałam
Przyspieszyliśmy i jechaliśmy dalej.
-ok. Słyszeliście ją, do dzieła. Oni już tu jadą-poinformował nas Tej

*brak Pov*
(Lena jest za Doma a za Letty- Ryan,wyglądało to tak --------->>>>>>)

Tej spojrzał przez lornetkę chcąc sprawdzić sytuację
-Musimy wymyślić nowy plan......oni mają czołg-powiedział Tej
-Słucham czy ktoś tu powiedział 'czołg'-dramatyzował Roman-jest jakiś plan B?
-Plan B?! Tu potrzeba planu C, D i E. Brakuje alfabetu!-drama Teja
-Hej, robimy to na czym znamy się najlepiej. Improwizujemy!-rozkazał Bri.
Każdy zmienił bieg i zawrócił zmieniając tym pas ruchu. Przyspieszają i jadą coraz szybciej. Gisele, Han i Jaxon wsiedli na motory i też zaczęli jechać. Zajęli się samochodem który jechał za czołgiem. Kierowca próbował strącić Gisele o ciężarówkę. Han wpadł na samochód i gwałtownie skręcił ratując tym Gisele. Jaxon wjechał na jeepa, chyba nie chciał zniszczyć Hondy i przystawił kierowcy pistolet do głowy, opanowali sytuację. Czołg przejechał na drugą stronę niszcząc 'mur', teraz jechał 'pod prąd'. Niszczył wiele aut. Lena, Dom i Bri przejechali przejazd natomiast Tyna i Roman zdąrzyli przejechać na drugą stronę i teraz jechali za czołgiem.
-Ściągnijcie ich na siebie-rozkazała Lena
Po kilku próbach Roman wyprzedził czołg i lekko go blokował. Nagle armata czołgu zniżyła się i wycelowała w Mustanga Romana
-W dupę-krzyknął Rome i ostro wyhamował
Z armaty wystrzelił pocisk, czołg przejechał przez ogień pchając samochód Rome'a
-Roman trzymaj sie-krzyknęła Tyna
Samochód nie chciał odpalić. Czołg zaczął zgniatać tył auta.
-Niech ktoś coś zrobi, czołg pieprzy mnie w dupe-krzyknął Rome
Roman odwinął kawałek liny i zaczął oplatać nią lufę czołgu. W ostatniej chwili przeskoczył na auto Tyny bo jego Mustang nie nadawał się już do niczego bo czołg zgniótł go całkowicie. Rome wsiadł do auta.
-Ten Mustang byłby niezłą kotwicą-stwierdził Dom
-Już się robi-przytaknęła Tyna
Zaczęła podbijać swoim autem Mustanga. Próbowała go zrzucić. Nagle Ryan wyszedł z czołgu i powoli i ostrożnie zaczął przechodzić na lufę chcąc odwinąć linę.Mustang musiał spaść bo tył czołgu się podniósł wyrzucając Ryana. Lena przyspieszyła i skręciła do środka, wyszła przez okno  i gdy auto uderzyło w barierę wyleciała. W powietrzu złapała Ryana i po chwili spadli na auto.
-O jezu-powiedział Hobbs gdy zobaczył cały ten rozpierdol

***
*Marlena's POV*

Jesteśmy w bazie wojskowej, dokładnie tej którą mieli zaatakować. Tej wyciągnął z auta 'broń' i położył ją na stole. Wszyscy z ekipy Shawa tu są. Co prawda na razie są w innym pomieszczeniu. Jestem trochę poobijana od tego upadku ale najważniejsze że uratowałam Ryana. Nagle podszedł do mnie uratowany Ry.
-Dlaczego to zrobiłaś-zapytał
-Nie chciałam żebyś zginął-mówiłam patrząc w jeden punkt na ścianie
-Skąd wiedziałaś że ten wóz zamortyzuje nasz upadek?
-Nie wiedziałam.
Nagle do pomieszczenia wszedł Hobbs z Shawem i resztą
-Musicie tego posłuchać-stwierdził
Shaw zaczął coś pierdolić ale jakoś nie słuchałam. Tylko jedno zdanie przykuło moją uwagę. Było kierowane do Briana. 'Zadzwoń do Mii'. Bri zadzwonił ale po chwili wkurwiony szybko przyjebał w ryj Shaw'owi. Chłopacy szybko go odciągnęli. Shaw zaczął znowu coś pierdolić. Dom był skupiony. Nagle Riley rozkuła wszystkich na polecenie Hobbsa. Już wychodzili z walizką z chipem. Shaw się odwrócił.
-Idziesz ze mną-zapytał
Miałam nadzieję że Ryan się nie zgodzi. Nie, ja to wiem.
-Oczywiście! Nie przepuściłabym takiej okazji-usłyszałam Riley
A to ździra! Od początku coś mi w niej nie pasowało. To stąd oni wiedzieli co my robimy, że będziemy na torze i to dlatego ten chuj wiedział co robię! Wtyczka... nie popuszczę im! W końcu wyszli.
-Dlaczego miałeś zadzwonić-zapytał Liam
-Porwali Mię-Bri był wkurwiony ale i smutny
-Nie daruję tej kurwie-stwierdziłam i zaczęłam się zbierać-Tej masz więcej tych zabawek-pokazałam na broń
-No pewnie-uśmiechnął się łobuzersko
Roman jeszcze jej nie widział więc podszedł, wziął ją do ręki i zaczął się przymierzać.
-Nie dotykaj, to nie zabawka-Tej podbiegł do niego
-W czym problem-zapytał lekko oburzony Rome, będzie kłótnia
-To rozciągliwa lina tytanowa-wytłumaczył mu spokojnie
-Czyli?
-Używa się jej przy budowie mostów, nie znasz się-Tej wyrwał mu przedmiot z ręki-ich wersja jest niezła ale moja to arcydzieło. Podrasowałem silnik i dodałem zbiornik tylny.
-Muszę go wypróbować-Rome odebrał Tejowi broń
-To nie dla głombów-kłócił się Tej i próbował zabrać mu broń
-Znam się na dużych splówach!
-Nie odróżniasz nawet dupy od głowy.
Westchnęłam i wymamrotałam sobie pod nosem 'zero profesjonalizmu'.
-Skończcie już te babskie pierdoły. Tej rozdaj to tak żeby na jedno auto była chociaż jedna. Ruszamy dupy i jedziemy po Mię do cholery-wkurwiłam się
-pomogę wam-zaoferował Ryan
Wsiedliśmy i pojechaliśmy.

***
*Ryan's POV*

Odzyskaliśmy Mię. Lena pobiła się z Riley ale ostatecznie Lena wygrała nie zostawiając nawet śladu po policjantce. Jesteśmy z całą ekipą już prawie na końcu pasa startowego na lotnisku. Samolot płonie. Ale chwila... tu nie ma wszystkich! Brakuje trójki: Doma, Leny i Carly. Co prawda niby wyjechał samochód z samolotu ale zaliczył dachowanie i obstawiam że teraz na pewno płonie razem z samolotem. Wpatruję się w ogień z niedowierzaniem, niedowierzaniem w to że oni zginęli. Jednak po chwili zobaczyłem że z ognia wychodzą dwie postacie. Letty i ja szliśmy pospiesznie w ich stronę. Dom i Lena. Dzięki Bogu! oni żyją! Przytuliliśmy się i wróciliśmy do pozostałych. Ale gdzie Carly?

*Marlena's POV*

-Gdzie Carly-zapytałam gdy staliśmy wszyscy razem
-Myślałem że jest z wami-powiedział Han
Podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam a on się rozpłakał. Uspokajałam go. Oddałam go pod opiekę ekipy a sama wróciłam do Doma.
-To jest warte miliardy-zapytał Dom i podniósł walizkę
-Podajcie swoją cenę-stwierdził Hobbs
Spojrzeliśmy się z Domem na siebie i z powrotem na Hobbsa.
-1327-powiedzieliśmy zgodnie
Hobbs nie zrozumiał na początku o co chodzi a wszyscy zaczęli przybijać sobie piątki.

*następny dzień*

Jest już ok.12 a ja nadal nie wyszłam z sypialni. W nocy w ogóle nie spałam. Nie mogłam. Chłopacy obiecali mi że zaopiekują się Liamem. Jest kompletnie zdołowany. Przez ten krótki czas bardzo zżył się z Carly. Może nawet byli parą... Kręcę się po pokoju bez celu. Usiadłam na łóżku i objęłam kolana rękami. Przed oczami cały czas widziałam wczorajszą akcję. Próbowałam to wszystko jakoś poskładać w całość i zrozumieć kiedy zginęła Carly. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nagle ktoś objął mnie ramionami.
-Musisz coś zjeść, chodź na dół-mówił ktoś siedzący obok, nawet nie chciałam wiedzieć kto to
-Dlaczego ona, a nie ja-zapytałam patrząc nadal na ścianę
-Nie możesz tak mówić-zobaczyłam twarz Beau'a przed swoją
-Taka jest prawda-zerwałam się
-Może tak miało być...
-Pójdziesz ze mną do chłopaków?
-Pewnie. Chodź.
Ubrałam bluzę i wyszliśmy. Gdy już byliśmy w domu sąsiadów ruszyłam prosto do sypialni Liama. Weszłam gdy usłyszałam pozwolenie. Liam stał na balkonie oparty o balustradę. Podeszłam do niego. Moją uwagę przykuły posiniaczone ręce Liama i papieros w jego dłoni. Wyrwałam go i wzięłam do ust. Jak się nie mylę to Liam nie może palić.
-Powiesz mi jak to się stało-zapytałam niepewnie
-Zaczęło podrywać tył auta bo samolot się wznosił, stykaliśmy się z drugim autem. Tamten kierowca wyszedł z auta przez okno i złapał ją za szyję. Zaczął ją wyciągać z samochodu. Szybko się wydostałem z auta, chciałem ją ratować. Samochody się zachwiały, trzymałem ją żeby nie spadła, ale ona puściła moją rękę i spadając strzeliła kilka razy. Odwróciłem się a za mną leżał martwy kierowca. To przez niego ona... chciałem go dobić więc zacząłem go uderzać.
-Nie zadręczaj się, ona chciała cię ratować.
-To wszystko przez niego...
-Teraz twoja złość już nic nie da.

***

-Tylko tym razem nie przypal-rzucił Tej do Romana który stał przy grillu.
-Nigdy nie przypalam.
Teraz chociaż na chwilę możemy poczuć się jak na samym początku.... w 1327.
~~~~~~~~~~~~~~`
A tu takie żebyście wiedzieli jak to mniej więcej wyglądało
Hej hej mam nadzieję że się podoba wyrażajcie opinię w komach. Sorka jak są błędy!komentujcie bo będzie się działo. Dzięki za życzonka!! Komentujcie pamiętajcie o zasadzie! 5kom=następny rozdział
do następnego, miłego tygodnia buziaki

wtorek, 23 września 2014

informacja

hej hej!!
Słuchajcie wiem że jest 5 komów i czekacie na nexta ale nwm kiedy się pojawi ponieważ ten tydzień jest trochę szalony... W niedzielę mam urodziny no i wiecie... przygotowania. Zapraszam was do zaglądania na zakładkę 'bohaterowie', będę dodawać nowe osoby gdy się pojawią.Pojawią się też inne zakładki oczywiście. Witam nowych czytelników.... Ankę, hejka Kajtek i wszystkich pozostałych :) Będę starała się dodawać do każdego rozdziału muzykę!! Cieszę się i dziękuję Daguś że czytasz wszystkie notki i mam nadzieję że coraz więcej osób będzie to robić. Zachęcam was do komentowania bo rozdziały się teraz rozkręcają... będzie się działo!!!! Kłótnie, groźby, dużo krwi i przede wszystkim NOWI GOŚCIE!!!!Zapraszam was też bardzo serdecznie na stripper!!!! To co? Do następnego, pozdrawiam. Miłego tygodnia xx.

Dziś otrzęsiny... pierwszaczki szykujcie się!!!!!!!!!!!!! hihi PAPA

poniedziałek, 8 września 2014

rozdział 17

Ważna notka pod rozdziałem!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
muzyka

-Skupcie się! Wyjadę przed was i jedziemy dalej potem zahamuje a wy nie zwalniacie i wyjeżdżacie przede mnie. Jedziecie do domu, i właśnie teraz przyda się wam to co ćwiczyliśmy. Ogarniacie-zapytałam
-Tak-usłyszałam chór
-Reszta rusza dupy. Jedziecie z chłopakami do domu. Brian i chłopaki pomożecie mi?
-Pewnie,ruszamy.
Przyspieszyłam i wyjechałam przed chłopaków. Stworzyliśmy grotę. A tak w ogóle to skąd oni wiedzieli że my dziś tu będziemy? Wtyczka? Usłyszałam strzał. Obejrzałam się. Jax oddał strzał. Kolejny. Na szybie ich auta były ślady po kuli.
-Jaxon nie cwaniakuj-upomniałam go-tylko ja mogę.
Usłyszałam sygnał mojego telefonu. Dostałam sms'a. Tak, od tego chuja który jedzie za nami.
'Nie ładnie żeby taki synek strzelał do mnie,
 A właśnie, gratuluje. xx'
No wkurwiłam się. To już jest przesada. W tym momencie dołączyła do nas reszta.
-Ok. Jesteśmy gotowi-stwierdziły dziewczyny
-Więc zaczynamy przedstawienie.
Ostro wyhamowałam. Dziewczyny jechały teraz z chłopakami. Potrzebowałam trochę miejsca.
-Lena teraz-usłyszałam głos Briana więc posłuchałam
Odwróciłam auto szybko tak że teraz jechałam tyłem. Odblokowałam broń i wyciągnęłam rękę z bronią przez okno.
-To za tego synka, gnoju-krzyknęłam i strzeliłam mu prosto w oponę. Wybuchła.
-Ty suko-usłyszałam
John zaczął zjeżdżać na bok z toru. Sorry, synku.
-Ok, jednego mamy z głowy-powiedziałam do urządzenia
-Ej, znam skądś tego kolesia-usłyszałam Tej'a
-Przecież ich ścigaliśmy, głąbie-Roman jak zwykle trochę chamski
-Nie, nie to nie to-kłócił się Tej
Odwróciłam się z powrotem i przyspieszyłam. Dojechałam do chłopaków. Wjechałam pomiędzy swoich dwóch ulubieńców (sarkazm!). Odjechali na boki i szybko zjeżdżali z powrotem do środka,chcieli przytrzeć mi boki. O nie! Tak łatwo się nie dam. Chyba nie wiedzą z kim zadarli. A poza tym jadę przecież swoją ukochaną mazdą. Nie dam jej zniszczyć. Przyspieszyłam gwałtownie i trochę pokrzyżowałam im plany bo zamiast przytrzeć mi to przytarli sobie. Ups. Tak mi przykro... że aż wcale.
-Pięknie-usłyszałam Tej'a- jak możesz to spójrz mu na ryj, może ty go rozpoznasz.
-Ogarnij dupę Tej-krzyknął Rome, znowu zaczęli się kłócić.
-To Ryan-krzyknęłam chcąc ich uspokoić-zadowolony?
-Skąd wiesz-zapytał Brian
-Bo to Ry ją postrzelił-wytłumaczył Han
-Dobra dosyć tej debaty! Wyjeżdżamy poza tor-zarządziłam
Przejechałam przez bramę i wyjechałam na ulicę.
-Ty kutasie połamany-krzyknęli Rome i Han
-Chłodnica-usłyszałam
-Dźwońcie do dziewczyn. Przyjadą po was.
-Nie damy rady we trzech. Potrzebujemy pomocy-usłyszałam Briana
-Załatwione-miałam pomysł
Wybrałam odpowiedni numer i czekałam aż odbierze.
-Co tam-usłyszałam po chwili
-Potrzebujemy twojej pomocy.
-Jakiej?
-Jesteśmy w 3 na 2 auta. Chcemy pojechać 2 na 1. Nie wiem co miałeś z matmy ale potrzebujemy pomocy.
-Czemu ja?
-Bo wiem jak jeździsz. A Dom się źle czuje. Wsiadaj w samochód i dołączaj do nas.
-Gdzie jesteście?
Podałam mu ulicę na której właśnie jesteśmy i się rozłączyłam. Jeśli się pospieszy to będzie z nami za góra 10 minut. To tylko 2 przecznice od naszego domu.
-Masz-zapytał Tej
-No raczej, zaraz będzie.
-To co, ja i Tej bierzemy mitsubishi a wy nissana-zaproponował Brian
-Ok.
Spojrzałam w bok. Koło mnie jechał Justin w.... moim Lambo?! Rzuciłam mu przez okno krótkofalówkę.
-Nie za wygodnie ci-zapytałam
-Nie, a co jakieś specjalne bajery tu masz-uśmiechnął się cwaniacko.
-Już wiem jak tak szybko się tu znalazłeś. A tak w ogóle to skąd masz kluczyki?
-Od Tyny-wyszczerzył się
-Macie wpierdol!
-Nie chcę wam przerywać ale moglibyśmy zaczynać-powiedział Brian
-Właśnie nam przerwałeś. Spoko, spoko-stwierdziliśmy zgodnie
Justin bardzo pięknie przepierdolił moim autkiem przez chodnik na którym było w chuj pełno ludzi. Wjebał się Ryan'owi centralnie pod maskę czy jak ja to mówię, pod ryj. Odwrócił się tak jak ja wcześniej. Wystawił rękę przez okno i pokazał Ryan'owi pięknego fucka. To go wkurwi. Odwrócił się z powrotem i pięknym driftem wjebał się w jednokierunkową, w dodatku 'pod prąd'. Chłopak ma talent, muszę przyznać. Musimy jakoś zatrzymać Ryana.
-Justin uważaj -ostrzegłam- przepraszam autko-wyszeptałam i zrównałam się z Ryanem.
Uderzyłam w jego bok. Zakręcił pół kółka i stanął. Wyszedł wkurwiony z auta, z bronią w ręku. Wysiadłam, Justin też. Ryan podniósł rękę z bronią w naszą stronę.
-Co? Znowu strzelisz? Ry-powiedziałam
-Znasz mnie-zapytał zszokowany
-Ty mnie też-podeszłam powoli do niego
Podwinęłam lekko jego koszulkę, ukazując bliznę na brzuchu. Juss stał z tyłu i się gapił.
-Tą bliznę masz od 18 roku życia-mówiłam wolno-pierwsza poważna akcja. Uderzyłeś w lampę. Spadła na twoją Toyotę. Przygniotło cię, próbowałam pomóc ci wyjść. Tą na karku masz od uderzenia rurą. Te na rękach od cięcia. Robiłeś to po tym jak zmarli twoi rodzice. Wiem o tobie wszystko. Łącznie z tym że masz tatuaż na tyłku-uniosłam jedną brew
-Ten Ryan którego pamiętasz... jego już nie ma.
-Jest. Tylko boi się ukazać. Nie chcesz sobie narobić wstydu przed chłopakami. Zobacz jakie to będzie śmieszne-odeszłam od niego i szłam w stronę auta, parsknęłam śmiechem-oni jeśli przeżyją pójdą za kratki, a ty nie.  A wiesz czemu? Bo mimo że się od nas odwróciłeś to i tak nadal jesteśmy rodziną. Powiedz temu chujowi że nie lubię jego sms'ów.-wsiadłam do auta tak jak Justin.
Odjechaliśmy. Odjechaliśmy zostawiając go tam samego z tym co przed chwilą usłyszał. Pojechaliśmy do domu.

***

*dzień głównej akcji*

Wczoraj wieczorem Hobbs powiedział nam o zmianie planu. Nie zaatakują konwoju tylko bazę. Mam nadzieję że Ryan przypomni sobie wszystko i wróci do nas. Justin dostał porządny wykład pod tytułem 'nikt nie ma prawa ruszać MOICH aut bez mojej zgody'. Tynie też się oberwało. Hobbs i Riley wczoraj wpadli do ich kryjówki. Coś tam znaleźli i dali to Tej'owi do sprawdzenia. Aktualnie siedzimy w bazie i czekamy na sygnał od Hobbs'a. Brian jeszcze nie wrócił z Los Angeles. Poleciał tam żeby dowiedzieć się czegoś od Bragi. Nie wiemy o której będzie atak. Nic. Musimy czekać. To takie dziwne... Nagle czyjś telefon zaczął dzwonić.
-To Hobbs-krzyknął Tej i wszyscy podeszliśmy do niego, a on odebrał i dał na głośnik.
-Masz dla mnie dobre wieści-usłyszałam głos Hobbsa
-Farba z kryjówki Shawa jest niewidzialna dla urządzeń wykrywających podczerwień-tłumaczył mu Tej
-Wojskowa-stwierdziłam
-Dokładnie. Mam listę europejskich baz które jej używają-dodał Tej
-Porównaj ją z celami Shaw'a. Jedna z nich musi pasować-nakazał Hobbs
Tej zaczął przeszukiwać listę. Aż znalazł.
-Bingo! Baza N.A.T.O w Hiszpanii.
-Shaw jest w innym kraju. Ma 8 godzin przewagi.-powiedział Dom
-Ruszajcie. Tej prześlij mi dane. Trzeba zabezpieczyć komponent. Wyślę po was samolot. Uczcie się hiszpańskiego i widzimy się na miejscu-rozkazał Hobbs
Szybko spakowaliśmy najważniejsze rzeczy. Ustaliliśmy że nie wszyscy pojadą. Tylko Han, Gisele, Dom, Letty, Tej, Roman, Jaxon, Liam, Carly, ja i Tyna, no i Brian jeśli zdąży wrócić. Dostaliśmy sygnał że samolot już jest. Każdy wziął torbę, reszta życzyła nam powodzenia, oczywiście Luke się trochę rozgadał...
***
Lecimy samolotem do Hiszpanii. Brian zdążył i leci z nami. Tej właśnie skończył rozmawiać z Hobbs'em.
-W bazie złapali człowieka Shawa-powiedział gdy podszedł do nas
-Coś tu nie gra-stwierdził Brian-podpuszcza nas. Atak na Interpool też tak wyglądał.
-Możesz jaśniej-poprosił Roman
-Braga powiedział że zbliżymy się do Shawa tylko gdy on sam tego zechce.
-Tej gdzie ten komponent-zapytałam
-Przewożą go w bezpieczne miejsce.
-Shaw nie zaatakuje bazy-stwierdził Dom
-Tylko konwój-dokończył Bri
Poprosiliśmy pilota żeby leciał trochę szybciej...
~~~~~~~~~~~~~
Hej hej, słuchajcie nwm czy zauważyliście ale rozdział jest krótszy niż te które były dotychczas. I teraz każdy kolejny będzie krótszy. Ten rozdział dedykuję Tynie która jest w szpitalu :((.  Mimo że jestem chora dodaje rozdział. Zrobimy tak. Żeby pojawił się nowy rozdział ma być 5 komentarzy co najmniej. Zachęcam was do komentowania bo dużo się dzieje od 20 rozdziału :) Sorry za błędy i do następnego
5 komentarzy= następny rozdział

czytasz=komentujesz