czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział 34

***

Dwa tygodnie po koncercie już prawie wszystko było gotowe aby mogli wrócić na scenę. Tak dokładnie...Wracają w świat muzyki. Niestety od tygodnia miałam problem z Tyną, która cały czas się źle czuła...I nie wiedziała dlaczego, a kiedy chciałam ją zaciągnąć do lekarza zapierała się całym ciałem. Chłopacy mi nie pomogą bo pojechali w dalszą trasę więc jesteśmy same. Planujemy pojechać z powrotem do Rio, ale jeszcze nie teraz. Dziś wyjątkowo są chłopacy bo mają jutro koncert w Londynie więc przyjechali do domu. Ale dziś mamy misję...są dziś wyścigi a z tego co wiem będzie na nich Josh, znaczy Luke, który mi w niej pomoże.
Mój telefon nie przestawał wibrować i wydawać z siebie dźwięku bo co chwilę ktoś do mnie dzwonił. A tym 'ktosiem' byli dziennikarze, którzy chcieli umówić się na wywiad z Justinem albo 1D.

***

Wieczorem całą ekipą, to jest nasza banda łącznie z laskami, które już wróciły, ja, Tyna, Justin, Jaxon, banda 1D i Luke z resztą oraz Adi i Stephen pojechaliśmy na wyścigi. Impreza się rozkręcała, zarobiliśmy już trochę... Umówiłam się z Hectorem na jutro, że wpadnie do mnie i wyszukiwałam swojego celu. Kiedy go zauważyłam pechowo nie był sam tylko w towarzystwie dwóch lasek.
-Dobra, według umowy...Cokolwiek by się działo nie reagujecie.-powiedziałam i seksownym krokiem ruszyłam w stronę Josha.
Laski mnie zmierzyły wzrokiem.

-Żegnam szmaty-uśmiechnęłam się sztucznie...plan zadziałał. Josh natychmiast odepchnął je i uniósł mnie za tyłek w górę.
-Wiedziałem, że zatęsknisz-uśmiechnął się cwaniacko
-Oj nawet nie wiesz jak bardzo-wyszeptałam mu na ucho i je przygryzłam a on wpił się w moje usta gdy się wyprostowałam...

Jedyny problem?
Czułam, że on nie jest mi obojętny... Nie jest to te same uczucie co do Brooksa ale jednak jest. Fakt, że spaliśmy ze sobą, na co zezwalała umowa między mną a Luke'iem.
Czułam wzrok swojego narzeczonego na sobie co mnie trochę rozpraszało ale praca to praca.Czas zaczynać...
Moja ręka sprytnie wślizgnęła się pod jego koszulkę i zaczęła badać jego ciało jakby go nie znała, nie dotykała nigdy wcześniej. Poruszyłam lekko biodrami specjalnie ocierając się o krocze Josha i wyczułam, że jest gotowy. Idealnie.

-Jedźmy stąd-wyszeptałam mu w usta między pocałunkami
-Podoba mi się-wyczułam jak się uśmiechnął i zaczął iść w stronę drzwi pasażera.

Otworzył je i usadził na fotelu niczym małe dziecko. Złapał pas i go zapiął abym była bezpieczna. Ach te jego zwinne ręce...
STOP!! Lena ogarnij! Jesteś w pracy!
Zupełnie 'przez przypadek' dotknęłam jego krocza kiedy cofał swoje ciało. Zagryzłam wargę a ten zamknął drzwi i szybko przeszedł na stronę kierowcy. W tym czasie skinęłam lekko głową do ekipy dając znak, że plan działa. Teraz tylko musiałam zaciągnąć Josha w ustalone miejsce, a to będzie trudniejsze.

-To gdzie jedziemy, niunia?-zapytał gdy wsiadł

BINGO

-Hmm... Może gdzieś dalej stąd-zaczęłam kreślić dróżkę na jego udzie-może by tak... Hmm...
-A może tamten parking przy starych fabrykach? Pamiętasz? Ten na którym się pieprzyliśmy.
-Hmm...Powtórka z rozrywki? Dla mnie ok.

W razie gdyby coś poszło nie tak mam lokalizator w telefonie więc mnie namierzą. Josh odpalił silnik i ruszył a ja bawiłam się jego spodniami.

***

Gdy zajechaliśmy na miejsce pierwsza myśl 'to my się tu pieprzyliśmy?!'. Byliśmy dokładnie tu gdzie miałam go zaciągnąć. Myślałam, że pójdzie trudniej. Było łatwo. Aż za... Ale Josh zawsze był pomocny.
Wysiedliśmy i Josh dosłownie rzucił się na mnie. Posadził mnie na masce i zaczął całować przy tym podwijając koszulkę do góry. Naciskał na mnie przez co musiałam się położyć na gorącej masce. Oderwał swoje usta od moich i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się. Nie tak jak wcześniej. Cwaniacko.
3...2...1... Josha oderwała i rzuciła na miejsce obok mnie silna ręka Doma.

-Co jest do cholery-warknął i chciał się wyrwać ale skutecznie go powstrzymałam.
-Siadaj-warknęłam a Dom trzymał twardo wycelowaną w Josha broń.
-Wrobiłaś mnie...
-No patrz...Takie life-uśmiechnęłam się sztucznie i pochyliłam w jego stronę tak, że dzieliły nas milimetry- Odpowiesz grzecznie na kilka pytań i nic ci nie zrobimy. Utrzymujesz kontakt z Nickiem?
-Gówno wam do teeego- przeciągnął wystraszony kiedy Dom przystawił broń do jego skroni-Tak, tak.
-Świetnie. Gdzie on teraz jest?
-W Rio.
-W domu?
-Mhm... Dom zabierz to proszę...
-Będzie gdzieś wyjeżdżał?
-Nie, nic mi nie mówił...
-Dobra. Widzisz ja nie kłamię. Nic ci się nie stało... Ale stanie jak piśniesz mu chociaż słówko o tej rozmowie-zaczęłam bawić się nożem-Jasne?
-Tak. Nie mogłaś normalnie zapytać?
-A powiedziałbyś?
-No raczej.
-Ups.

***

-Poczekaj tu. Wejdę pierwsza i go zajmę a wtedy możesz wejść-powiedziałam Justinowi i zostawiłam go przed drzwiami a sama weszłam do środka.

Było cicho. Weszłam do salonu i zobaczyłam swój cel. Siedział na kanapie i przeglądał jakieś papiery.

-Hej-rzuciłam a on spojrzał na mnie
-O hej. A co tu robisz?-zapytał a ja podeszłam do niego pewnym krokiem

Stanęłam między jego nogami. Natychmiast rzucił papiery na bok i usadził mnie na sobie więc siedziałam okrakiem. Pocałunki. Szybkie i namiętne. Czułam jego język prawie w gardle. Jedyna myśl 'Fuu!! Przywal mu!'. Ale nie mogłam. Kiedy zaczął schodzić ustami na moją szyję nachyliłam się nad jego uchem.

-Mam dla ciebie niespodziankę-wyszeptałam a ten zamruczał w moją szyję-ale musisz zamknąć oczy. I nie podglądać.
-Ehh... Ok.-zamknął oczy a ja wstałam.

Odwróciłam się, Jus stał przy ścianie. Dobrze. Stanęłam tak aby Nick nie widział go gdy otworzy oczy. I przygotowałam się. W lustrze zobaczyłam Justina kiwającego, że jest gotów.

-Możesz otworzyć-powiedziałam a ten natychmiast to zrobił
-No i gdzie ta niespodzianka?!-zapytał lekko zdezorientowany

Uśmiechnęłam się cwaniacko i zrobiłam krok w bok, Nick od razu zerwał się z kanapy gdy zobaczył Justina. Uderzyłam go w brzuch mocno a ten zginając się w pół upadł na kanapę.

-Pozwoliłam wstać?! Widzisz... Justin bardzo chciał się z tobą zobaczyć i pomyślałam, że ty też chętnie się z nim spotkasz. Nieprawdaż?-powolnym krokiem obeszłam kanapę i stanęłam za nim przykładając nóż do jego gardła-Głośniej, nie słyszę odpowiedzi.
-Nawet bardzo. Zabiję i ciebie i dołączysz do tej gówniary-wycedził przez zęby a ja pociągnęłam go za włosy w dół, przez co skóra na szyi była naprężona a on patrzył na mnie.
-No patrz... Zła odpowiedź-przycisnęłam nóż mocniej i puściłam go. Justin chciał to załatwić sam.
-Czyli ją pamiętasz-powoli podchodził do nas
-Bardzo dobrze. Te jej usta robiłyby idealne lody.

Justin spiął się cały. Nie dziwię się. Cham był bezczelny.

-Gdyby żyła już dawno bym ją zaliczył-Justin nie wytrzymał i po tych słowach wycelował w niego prawego sierpowego-Skurwiel-splunął
-Widzisz Nick... Fakt, że chcesz zaliczyć wszystkie zgubił cię-uniosłam jego podbródek-dobra, nie mam ochoty się z tobą długo bawić... Dlatego nie ja to zrobię. Justin proszę bardzo.

Odsunęłam się a Justin wymierzał w niego kolejne ciosy. Nie rozumiałam tylko dlaczego Nick się nie bronił. Jus torturował go przez godzinę...aż ten zaczął błagać o śmierć.

-Jeszcze zdjęcie, uśmiech-zrobiłam im ostatnie wspólne zdjęcie-jakieś ostatnie życzenie?
-Zgnij w piekle, kurwo-wycedził
-Papa-pomachałam mu a Justin strzelił. Nick upadł a wokół niego powstała kałuża-a nawet go lubiłam. Brawo. Egzamin zdany.

Złapałam starych znajomych z Rio i pomogli pozbyć się ciała i brudu krwi. Zajęłam się nagraniem z kamer. Po prostu zabrałam je... Tak w razie coś...

***

-To jak? Wchodzisz w to?
-Czemu akurat ja?
-Bo i ty i ja będziemy mieli z tego zyski. Jesteś zaufanym człowiekiem.
-Eh...Ile razy w miesiącu?
-Gdzieś z 2...
-Dobra. Wchodzimy w to.

Hector zadowolony wyszedł.

***

Potem wyjechaliśmy z chłopakami w trasy. Raz jechałam z Justinem, raz z chłopakami. Wracałam do domu rzadko. Najczęściej po jakieś rzeczy dla chłopaków i żeby wyprać ich brudy. W międzyczasie było jeszcze wesele Briana i Mii. Potem namawiali mnie do wrócenia do pracy jako choreograf ... Jeździłam czasami na zajęcia, które prowadziłam z Ianem ale tylko wtedy gdy byłam w Londynie. Byłam akurat w domu bo musiałam zająć się kilkoma fakturami. Siedziałam na łóżku i zliczałam wszystkie liczby...A trochę tego było...

-Lena-usłyszałam pukanie i zobaczyłam głowę Tyny wystającą zza drzwi-Mogę na chwilę?
-Em...Pewnie.
-Bardzo Ci przeszkadzam?-weszła do środka
-Nie, nie. I tak muszę zrobić sobie chwilę przerwy bo zwariuję...Co jest?
-Chciałam pogadać.
-Co się dzieje?-odłożyłam faktury na bok a Tyna położyła się na łóżku kładąc głowę na moich kolanach.
-Już wiem...
-Co?
-Czemu się źle czuję...
-Byłaś u lekarza?-zapytałam a ona zaczęła się trząść i płakać-Hej, hej... co się dzieje?
-Jestem...jestem...jestem w ciąży-powiedziała i wybuchła płaczem na maxa.
-Czemu płaczesz? To cudownie!!! Gratuluję kochana!
-Nie...ma...czego...-pociągnęła nosem
-Nie cieszysz się?
-Nie!
-Dlaczego? Przecież jesteście z Jai'em szczęśliwi. Wcześniej czy później mielibyście dziecko.
-Ale...ale...
-Tyna! Ale?
-Ono nie jest Jai'a-wyznała a ja zdębiałam
-J...jak to?...nie...nie Jai'a?-teraz to ja się jąkałam-skąd wiesz?
-Jestem w 6 tygodniu ciąży...A 6 tygodni temu nie kochaliśmy się z Jai'em...
-To..to...Co chcesz przez to powiedzieć?! Tyna czyje to dziecko?!

Chwilę się wahała.

-J...Justina-szepnęła
-CO-krzyknęłam a moje oczy były wielkie jak nigdy dotąd

"O kurwa. To zajebiście"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zostało parę rozdziałów i koniec.
Jeśli są błędy to przepraszam 

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 33

Stałam i gapiłam się na osobę przede mną tak samo jako on na mnie.

-Hej słońce-wyszeptał po chwili-nie przywitasz się z dupkiem?

Na jego słowa rzuciłam mu się na szyję, a on mnie mocno objął i przycisnął do siebie jeszcze mocniej.

-Tak bardzo tęskniłem. Dlaczego się nie odzywałaś?
-Nie wiem...Też za tobą tęskniłam.

Gdy mnie puszczał dał mi buziaka w czoło. Odwróciłam się i przytuliłam Jaxona. Dałam mu buziaka w policzek.

-Dziękuję-wyszeptałam
-Nie ma za co. Dla ciebie wszystko.

***

Po tym jak reszta w końcu go zostawiła, mogłam na spokojnie z nim porozmawiać o tym co działo się przez te 4 lata. Będę wdzięczna Jaxonowi do końca życia. Sprowadził go. Mojego brata. Do mnie.
Kolejny dzień minął nam na próbach i sprawdzaniu czy na pewno wszystko mamy. Z resztą! Kolejny dzień, dzień koncertu, nie był lepszy. Od rana byliśmy na arenie. Wszystko szło dobrze. Wszystkie treningi...Prócz tego jednego.

-Ej jest ok!-Jaden położył dłoń na moich plecach
-Jak jest ok jak jemu nic nie wychodzi! W sali było ok a tu nie-wyrwałam się
-To może spróbuj starej metody...
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Chociaż spróbuj, może akurat.
Poszłam do Justina, złapałam go za rękę i poprowadziłam na koniec najbardziej wysuniętej w stronę widzów części sceny.
-Stań tu i zamknij oczy. Wyobraź sobie, że nikogo tu nie ma, jesteś sam, sam na tej scenie. Pod sceną, przed tobą są miliony dziewczyn i chłopców, twoich fanów. Wszyscy krzyczą twoje imię, a ty stoisz nie mogąc zrobić żadnego ruchu. Ośmieszasz się. Jesteś gorszy od tancerzy, od każdego. Bez publiczności jesteś nikim! Teraz musisz zadecydować czy chcesz być kimś niewidzialnym, pośmiewiskiem-nikim czy Justinem Bieberem, dla którego żaden ruch nie jest problemem. Wybór należy do ciebie. Pomyśl, że gdzieś tam, wśród fanów jest twoja mama i Jazzy, że robisz to dla niej. Wybieraj. Justin Bieber czy nikt...
-Przecież to niemożliwe.
-Myśli czasami się spełniają-powiedziałam i odeszłam podchodząc do Jadena
-I co-zapytał
-Zrobiłam mu mały mętlik w głowie.
-Myślisz, że zadziała?
-Zaczynamy-krzyknęłam
Po tym co mu powiedziałam wziął się w garść i było ok. Dawał radę. Wychodziło mu.

 -Kelsey dzwoniła do Michaela-krzyknęłam
-Tak!

Usłyszałam dźwięk swojego telefonu informujący o nowym smsie

'Czemu nie mówiłaś, że to ty?!
 Będę dzisiaj. x'

Sms był od Chrisa. No wcale, kurwa, nie mówiłam!

-Dobra zaczynamy!

***

-Kurwa gdzie oni są?! Za 2 godziny koncert!!!
-Dobra rozdzielimy się i musimy ich znaleźć.

Poszłam z Jaxonem szukać tej cholernej dwójki. Rudej i jednego chłopaka. Po ok. 5 minutach usłyszałam męski głos w krótkofalówce.

-Lena znaleźliśmy.
-Ok. Gdzie?

Podał mi numer drzwi więc ruszyliśmy w ich stronę.

-Gdzie są-zapytałam gdy byliśmy na miejscu
-W środku-wskazał na drzwi

Zmarszczyłam brwi i otworzyłam drzwi.

-Kurwa-zamknęłam je szybko-możecie skończyć to co robicie i łaskawie wyjść do nas-warknęłam

Po kilku sekundach ruda i jej kolega wyszli z pomieszczenia ze spuszczonymi głowami.

-Pojebało was-krzyknął Justin
-No właśnie-przytaknęłam mu
-Sorki no...Już się szykujemy-chcieli odejść ale Jaxon ich zatrzymał
-Chyba nie myślicie, że w takim stanie wypuszczę was-warknęłam
-Ale nam nic nie jest.
-No wcale. A kto się naćpał i schlał?? Wy!! Nie ma mowy, że wystąpicie!
-Ale....
-Żegnam-warknęłam po raz kolejny

Jaxon kiwnął im głową dając znak, żeby poszli jednak oni zostali.

-Em...Dobra zrobimy tak. Zastanówcie się nad wyjściem z tej sytuacji. Jaxon zrób kontrolę w tancerzach bo może ktoś jeszcze wypadnie. Przećwiczcie sobie kroki a ja wracam za maks.30 minut. Ok?
-Ok-usłyszałam chór

Założyłam kurtkę bo było dziś trochę chłodno i wyszłam z areny kierując się do auta.

***

-Chłopacy gotowi-krzyknęłam gdy weszłam do ich domu
-Tak, tak. Możemy jechać-stanęli przede mną
-Zayn?
-Tak?
-Gdzie masz kolczyki?
-Eee...na górze.
-To wypierdalaj po nie-uśmiechnęłam się a on poszedł- macie wszystko?

Pokiwali głowami i kiedy Zayn wrócił mogliśmy jechać.

***

-I co wymyśliliście-zapytałam gdy weszłam do pomieszczenia, w którym byli wszyscy
-Reszta jest czysta. Tylko oni. I upierają się, że wyjdą.
-Jaja chyba jakieś-wyszłam z pomieszczenia i nie zwracając uwagi na wołanie mnie, wyszłam z areny.

Wyciągnęłam papierosy, odpaliłam jednego i zaciągnęłam się w celu uspokojenia się. Nagle nie wiadomo skąd wziął się przede mną Justin i przytulił mnie.

-Lena spokojnie, uspokój się, nie pozwól, żeby ta dwójka debili zjebała ci całą robotę. Tyle się starałaś i teraz chcesz to zostawić?
-A co mam innego zrobić?
-No jest jedno rozwiązanie...
-Jakie?
-Naprawdę nie wiesz?
-Nie, nie ma mowy!
-Ale...
-Chce zostać sama.
-Lena...
-Przepraszam Cię! Przepraszam za wszystko! Tak cholernie się starałam, żeby ten koncert był świetny! Wiem, że spierdoliłam wiele rzeczy ale tak strasznie się starałam!!! Przepraszam Cię-wybuchłam
-Lenuś skarbie to nie twoja wina, tylko ich. Nie masz za co mnie przepraszać! Odwaliłaś kawał dobrej roboty. I to nie ty tylko ja spierdoliłem wiele rzeczy. Nie wiem jak Ci dziękować za to co zrobiłaś dla mnie, żeby ten koncert w ogóle się odbył! Kocham Cię...

Odwróciłam się do niego tyłem a on przyciągnął mnie do siebie. Paliłam dalej a on co chwilę trącał mnie nosem w ucho. Po kilku minutach przyszli chłopacy i zaczęła się podobna śpiewka. Kiedy skończyli poszliśmy do tancerzy.

-No i co teraz-zapytałam-Jaxon ty jako jedyny znasz układy. Zatańcz za niego.
-Ok. Ale ty musisz zatańczyć za nią. Bo jest nierówno.
-Ok.
-Ubierz to-Justin podał mi jakieś ubrania
-Nie, zakładam strój jak każdy.
-Załóż to, chce Cię odróżnić.
-Nie!
-Zrób to dla mnie-Jus zrobił maślane oczy
-Nie! Już za dużo zrobiłam. Obiecałam, że pomogę więc pomogłam. Nie ma mowy.
-Skoro nie chcesz tego zrobić dla niego to zrób to dla mnie.
-Nie.
-Lena zrobiłaś dużo. Włożyłaś w ten koncert całe serce i wiele energii. Pamiętasz jak tancerze cię wkurzali? Teraz chcesz zaprzepaścić to wszystko?-krzyknął Jax

Popatrzyłam na tancerzy.

-Radzili sobie na treningach to i teraz sobie poradzą.
-Zrób to, proszę-usłyszałam głos rudej
-Ty się lepiej nie odzywaj-powiedziałam do niej
-Prosimy. Tylko ty i Jaxon możecie uratować Justina-powiedział tancerz.
-Eh..No ok. Który to już raz ratuje Ci dupę?-zapytałam.
-Przestałem liczyć. Zakładaj to.

Ubrałam strój od Justina.

-Nie miałeś długich spodni?
-Mogę Ci dać takie jak mam do Boyfriend.
-Te dresówki?
-No.
-Eh... Macie szczęście, że jestem przygotowana na przećwiczenie układów z wami.
-Jak to?-zapytał Justin.

Pobiegłam do auta iwróciłam w długich spodniach z opuszczonym krokiem.

-Ok!-krzyknął Jax
-Ciekawe ile miejsc wolnych-wypalił Justin
-Zero. Bilety wyprzedały się w pół godziny. Jest komplet-powiedziałam a on zbladł.

***

-Boże spraw, żeby każdy z nas zapamiętał ten dzień do końca życia i aby każdy z nas zrozumiał odpowiedzialność za to co robimy-powiedział Scott, który prowadził modlitwę przed koncertem.

Nagle podszedł do mnie Justin i mocno mnie przytulił.

-Dziękuję-wyszeptał
-Dasz radę.

Justin stanął koło mnie gdy mnie puścił.

-Słuchajcie, wiem, że już to wam mówiłam, ale powtórzę. Jestem z Was cholernie dumna, z ciebie też Jus. Mam nadzieję, że dacie radę. Tańczcie tak jak na treningach a będzie zajebiście. Powodzenia! Jaxon dasz radę!-powiedziałam i zrobiliśmy jeszcze grupowego misiaka i tancerze wyszli na scenę.

Pomogłam jeszcze ekipie zapiąć Justina do skrzydeł, które Scott trzymał w garażu a my je przywieźliśmy, i po tym jak dałam mu buziaka w policzek też wyszłam na scenę. Koncert się rozpoczął. Justin razem ze skrzydłami zaczął 'wlatywać' na scenę a fani zaczęli piszczeć, wiwatować, krzyczeć i klaskać. Szaleństwo! Justin gdy już był na scenie chwilę po niej pochodził po czym powiedział 'Let's go' i wszystko się zaczęło. Szło nam fajnie. Jus mówił do fanów. Było na luzie. 'All around the world' śpiewał z Tejem, 'Take you' sam, 'Catching feelings', 'One time', 'Eenie Meenie', 'Somebody to love' też po czym miał iść się przebrać. Jednak najpierw powiedział:

-A teraz chciałbym abyście poznali kobietę, dzięki której tutaj jesteśmy. Dzięki której w ogóle to się odbywa. Uwaga! Oto Marlena Ross-po jego słowach fani zaczęli piszczeć i krzyczeć a ja podeszłam do niego.-No to na chwilę Was z nią zostawiam-Jus wręczył mi mikrofon i poszedł.
-Hej wszystkim! Jak się bawicie?-w odpowiedzi usłyszałam piski-Justin powiedział prawdę. Ten koncert prawie by się nie odbył, ale nie darowałabym mu gdyby was zawiódł. Mam nadzieję, że spodoba Wam się całe show!

Potem było 'Love me like you do', 'She don't like the lights', 'Die in your arms', na 'Where are u now' fani wariowali, 'Out of town girl', 'Be alright' i 'Fall' po czym była dłuższa przerwa, którą zobowiązałam się wypełnić. Przejęłam mikrofon a tancerze i Jus poszli.

-Słuchajcie teraz czas na niespodziankę. Em... Myślę, że może niektórzy z Was ich znają a jeżeli tak to zaśpiewajcie kawałek ze mną. Gotowi? And we danced all night to the best song ever-skończyłam a fani śpiewali dalej- oto One Direction!-krzyknęłam a fani zaczęli szaleć kiedy chłopacy wychodzili. Założyłam pasek od gitary i stanęłam z boku bo obiecałam, że zrobię chórki.

Nie wiem dlaczego ale największy szał był na solówkach Harry'ego i Zayn'a. Chłopacy zaciągnęli mnie i tańczyłam z nimi best song ever a z Niallem co chwilę się wygłupialiśmy. Liam i Louis polewali się wodą no i Niall skakał. Ta... to ten co miał operację na kolano. Widać, nie? Następne było 'Midnight memories'. Cóż, nie mogę powiedzieć, że wśród fanów było cicho... Ciekawe, że fani Justina to też fani chłopaków. Głównie pomagałam chórkami Zayn'owi. Cieszyłam się, że mamy z Niall'em gitary elektryczne. Super widokiem były tańce Liam'a i Niall'a. A fani? Istne szaleństwo. Liam najczęściej mówił coś do fanów. I jako, że miał w swoim posiadaniu pistolet na wodę nawet ja oberwałam. Harry podszedł do mnie z butelką wody.

-Dajesz-powiedział i spojrzeliśmy na Liam'a, który widząc nasze miny zaczął uciekać.

Zaczęliśmy biec za nim. Gdy go dorwaliśmy oblaliśmy wodą a ten poślizgnął się na wodzie, która była na scenie i przewrócił się ciągnąc za sobą chłopaków. Stanęłam nad nimi i zabrałam jednemu mikrofon.

-Oto właśnie One Direction-zaśmiałam się a Niall pociągnął mnie tak, że wylądowałam na nich w dodatku twarzą w twarz z Niall'em. Zaczęliśmy się śmiać.
 -Lena złaź ze mnie skarbie ile ty ważysz?!-zaśmiał się Harry
-Mniej niż ty!

Fani usłyszeli to bo mieliśmy z Harrym mikrofony przy twarzach, więc zaczęli się śmiać. Gdy wstaliśmy był czas na 'Little White Lies'. Chłopcy znów zaczęli szaleć tak jak i tłum. Fajerwerki wystrzeliły już któryś raz a Harry zaczął swoje szaleństwo. Zaczął wybijać ręką rytm i zarzucał głową. Ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie Zayn, który był lekko smutny. Przytulił się do mnie, a ja, żeby nie wyglądało to dziwnie zaczęłam się ruszać i szepnęłam 'tańczymy', co zrobił. Jego oczy były smutne. Byłam zaniepokojona.

-Wszystko ok?-zapytałam a on pokręcił głową na nie-porozmawiamy po koncercie, dobrze?
-Ok.

Zayn odszedł a za mną stanął Harry i udawał, że gra na gitarze co mnie śmieszyło. Przyszedł czas na 'What makes you beautiful'. Fani cały czas piszczeli. Serpentyny wyleciały w tłum a Niall zaciągnął mnie na środek sceny. Zaczepiłam Liama i powiedziałam mu bezgłośnie 'zrób to' na co zaczął się cieszyć jak dzieciak. Cieszyłam się, że wybraliśmy tylko wesołe, takie żywe piosenki. Publiczność się wyszaleje i będzie nakręcona na piosenkach Justina. Chłopacy ustawili się już pod koniec tej piosenki w grotę i Harry śpiewał swoją solówkę. Liam kiwnął żebym podeszła więc zaszłam ich od tyłu. Złapaliśmy z Liamem za szlufki spodni Harry'ego i pod koniec jego solówki ściągnęliśmy je w dół i się rozeszliśmy. Chwilę zajęło mu założenie spodni bo były bardzo ciasne. Sam nie dał rady więc poprosił mnie o pomoc co musiało wyglądać trochę komicznie. Kiedy już je wciągnęliśmy na jego tyłek zaczęłam się śmiać i podszedł Liam.

-Sorry stary-powiedzieliśmy zgodnie

Oczy Harry'ego się rozszerzyły i usta również, w uśmiechu. Zaczęliśmy się śmiać jeszcze bardziej. Kolejną piosenką było 'Why don't we go there' podczas której chłopacy szaleli jeszcze bardziej o ile to tylko możliwe. Niall skakał co chwilę, Liam tańczył, Zayn kręcił biodrami wkoło i w przód i w tył, Harry kręcił głową na każdą stronę i wybijał bit rękami, jednak po chwili mu się znudziło i zaczął łapać chłopaków za krocza...Ta. A Louis latał za Liamem z wodą. Kiedy piosenka się skończyła nadszedł czas na 'No control'. I jako tytuł i na scenie. Chłopacy wariowali, Harry zszedł ze sceny i szedł koło fanów przed barierkami. Wróciłam na swoje miejsce, napiłam się wody i znowu robiłam chórki. Kiedy była wolniejsza solówka Louisa ustawiliśmy się w rządku i zatańczyliśmy. A skoro mowa o żywych piosenkach....Nadszedł czas 'Alive'. Chłopcy dawali z siebie wszystko a tłum wariował... To ostatnia piosenka chłopaków i zaraz wchodzi Justin. nagle głosy chłopaków zmieszały się z głosem... Justina? Aaa... Musi mieć ze sobą mikrofon... No i tak śpiewali w sześciu. Nie miałam już siły a jeszcze druga połowa...Zaczęliśmy wariację. Udawali, że rzucają się sobie do gardeł, zwłaszcza Liam, robił to tak śmiesznie! A jak tak to taki z niego cichy chłopak. No no... Kiedy skończyli ukłonili się a fani zaśpiewali jeszcze kawałek 'Story of my life'.

-Justin powiedział, że nigdy nie zrobi tego koncertu. A co Beliebers mówią na nigdy?
-Never say never-krzyknęli.
-To teraz tak głośno, żeby Justin nas usłyszał
-Never say never!
-Dostaję wiadomość, że nas nie usłyszał. Jeszcze raz.
-Never say never!
-I jak? Nic?! To teraz wszyscy z całej siły na 3. 1, 2, 3.
-Never say never!!!-dosłownie wrzasnęli
-No, usłyszał.

Jus wyszedł i zaczął śpiewać 'Never say never' a po chwili dołączył do niego Jaden. Po NSN było 'Beauty and a beat' wykonywane z Nicki. Potem Jus zrobił swoje solo na perkusji. I kiedy przyszedł czas na 'One less lonely girl' złapałam go za rękę i poprowadziłam na górę pod ekran.

-Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijesz-powiedziałam

Piosenka zaczęła lecieć. Justin zaczął śpiewać a na ekranie zaczął wyświetlać się kolaż ze zdjęć Jazzy, które dał mi Jaxon, w postaci filmiku. Justin popłakał się i przytulił się do mnie ale dalej oglądał. Fani włączyli latarki w telefonach więc widok był przepiękny. Kiedy piosenka i kolaż się skończyły a Jus uspokoił kontynuowaliśmy. Teraz 'As long as you love me'. Tańczyliśmy i wszystko było ok. Potem było 'Baby', 'Believe' i 'Boyfriend'. Jus podziękował fanom i już zjeżdżał w dół ale Micheal* zaczął śpiewać 'Wait For a minute', więc Jus wszedł z powrotem na scenę. Fani zaczęli śpiewać 'One Love' i potem 'Thought of you' i kiedy już wszyscy się ukłonili i mieliśmy schodzić Jus powiedział

-Poczekajcie chwilę.

I zniknął. Spojrzałam na tłum a oni zaczęli klaskać. I wszystko byłoby ok gdyby nie jedna osoba. Nick. Tak, TEN Nick. Kurwa co on tu robi?! Fani zaczęli znowu piszczeć, gwizdać i wiwatować więc odwróciłam wzrok. Justin szedł w moją stronę z ogromnym bukietem kwiatów. Kiedy podszedł do mnie i wziął mikrofon.

-Myślę, że wszyscy się z nami zgodzicie, że Marlena zasługuje na te kwiaty i wielkie podziękowania, bo gdyby nie ona nie byłoby nas tutaj dzisiaj. Dlatego teraz proszę o ogromne brawa dla najwspanialszej kobiety na świecie.-powiedział a tłum zaczął klaskać i krzyczeć.

Jus wręczył mi kwiaty.

-Dziękuję kochana! Wszyscy Ci dziękujemy-dał mi buziaka w policzek

Odwróciłam się z Jusem w stronę tłumu i ukłoniliśmy się. Poczekaliśmy aż światła zgasną i wtedy zeszliśmy ze sceny. Zebraliśmy gratulacje od wszystkich.

-To to jest te twoje zapełnienie przerwy?-zapytał Jus wskazując na chłopaków
-Tak-pokiwałam z uśmiechem głową i zrobiliśmy grupowego misiaka.

Do Justina przyszła mama, którą zaprosiłam na koncert i go oglądała. Oczywiście mój kochany dupek trochę się rozgadał gratulując mi...

-To teraz impreza u mnie-krzyknęłam

Zebraliśmy wszystko i pojechaliśmy do mojego domu gdzie zaczął się prawdziwy melanż.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 *Micheal Ray Stevenson 'Tyga'- w ROD brat Kelsey
Hej hej!
Witam Was z nowym rozdziałem!
Od razu przepraszam za błędy!
Wiem, że nie było mnie baaardzo długo ale po prostu miałam dużo na głowie...
Przepraszam, że koncert jest tak krótko opisany a tamte treningi są tak rozpisane i tyle rozdziałów zajęły..
Gdybym miała mniej wszystkiego na głowie rozpisałabym go :/
Ale! Zbliżamy się do końca ROD!
Dziękuję tym, którzy są tu nadal, chociaż wiem, że niektóre rozdziały to totalne dno!
Dziękuję tym, którzy komentują!
Proszę Was o komentarze bo to naprawdę motywuje!
W kolejnych rozdziałach dzieje się!
Czekam na komentarze i do następnego! XX