poniedziałek, 9 stycznia 2017

Rozdział 35

Razem ustaliłyśmy, że kiedy tylko Justin i Jai będą w domu Tyna z nimi porozmawia. Nie chciała rozmawiać z nimi sama więc jako jej najlepsza przyjaciółka, która jest dla niej niczym siostra, zgodziłam się być przy tej rozmowie. No...może bała się jakiegoś wybuchu złości ze strony Jai'a.

-Lena ja nie dam rady... Możesz ty porozmawiać z Justinem?-zapytała
-Kochanie wiesz, że i tak będziesz musiała z nim porozmawiać, ale dobrze. Zrobię to dla ciebie.
-Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła-wtuliła się we mnie-kiedy oni wracają?
-Em...Justin za dwa dni bo ma trzy dni wolnego...a chłopacy nie wiem.

Jak na zawołanie zadzwonił telefon.

-Jezu to Jai. Proszę Cię odbierz za mnie.
-To nic nie da. Nie unikniesz tej rozmowy.

Widziałam w jej oczach...przerażenie. Ale dlaczego? Aż tak się go bała? Wzięłam telefon z jej ręki.

-Halo-odebrałam
-O hej, gdzie Tyna?
-Kąpie się.
-Oh...To ja może zadzwonię później?
-To coś ważnego? Mogę przekazać.
-Chciałem zapytać jak się czuje...
-Jest już lepiej.
-Oh no to dobrze...A ty długo w domu?
-Nie, nie. Przyjechałam dzisiaj i raczej jutro jadę...
-Zabiegana kobieta-wyczułam, że się uśmiechnął.
-Żebyś wiedział... A wszystko ok? Masz jakiś dziwny głos...
-Po prostu stęskniłem się za Tyną... Za tobą też oczywiście.
-No ja myślę-zaśmiałam się, co zrobił i on.-Na pewno chodzi tylko o to?
-Eh...Oddalamy się od siebie. Nie jest już tak jak było. A tu chłopacy mają spiny między sobą!
-Znowu? Czy nie może być chociaż chwilę normalnie? To... mówisz, że kryzysik w związku?
-No trochę...-westchnął a z tyłu usłyszałam "z kim gadasz?!" na co Jai odpowiedział "Lena".
-Jai?
-Tak?
-Luke się do ciebie spina?
-Nie... Jeszcze... Chyba jest najspokojniejszy ze wszystkich i ma wyjebane na wszystko.
-Typowo-zaśmiałam się.-Kiedy wracacie?
-Wiesz co... Za dwa dni-powiedział a moje oczy zrobiły się wielkie.
-I na ile?
-Dwa dni chyba.
-Ok... Przepraszam ale robota wzywa.
-Tak, pewnie, leć. Przekaż Tynce, że dzwoniłem i bardzo ją kocham.
-Ok. Tej mojej zgredzie przekaż pozdrowienia, buziaka i że też go kocham.
-Ok. Leć. Pa pa-i się rozłączyłam
-Co powiedział?
-Pytał jak się czujesz, wracają za 2 dni na 2 dni i że cię bardzo kocha.

***

Nadszedł ten dzień. Nie pojechałam, zostałam, żeby wspierać Tynę. Napisałam do Justina, że gdy tylko przyjedzie ma przyjść do mnie. Zrobiłam obiad dla chłopaków, żeby zjedli gdy przyjadą, dla Justina też starczy. Tyna nie chciała jeść, więc prawie siłą jej to wmusiłam. Zjadłyśmy i czekałyśmy. Porozmawiałam z Niall'em, który zadzwonił zaraz po skończeniu wywiadu, który oczywiście oglądałam. Tyna jadła ciasto, które upiekłam na deser, kiedy drzwi się otworzyły i do domu zaczęli wchodzić chłopacy.

-Hej-krzyknęli a ja widziałam jak Tyna momentalnie bladnie.
-Spokojnie-szepnęłam.-Hej-krzyknęłam-chodźcie na obiad.
-Hej kochanie-Luke obdarował mnie buziakiem.

Uśmiechnęłam się. Cieszyłam się z każdej takiej chwili bo oddalaliśmy się od siebie przez wyjazdy w trasy. Powinniśmy zacząć planować wesele a my nawet nie mamy czasu, żeby usiąść razem i porozmawiać. Cieszyłam się, że jest przy mnie, że już jest dobrze, bez kłótni ale mimo to miałam dziwne przeczucie, że coś się stanie... Coś złego, między nami... A tego nie chciałam cholernie. Chciałam, żeby było tak dobrze jak teraz albo i lepiej. Po przywitaniu się z resztą poszłam do kuchni.

-Chodźcie, chodźcie-pogoniłam ich.

James pomógł mi zanieść całe jedzenie do jadalni i chłopcy zaczęli jeść. Zadzwonił dzwonek więc poszłam otworzyć.

-Hej miśka-Justin mnie przytulił
-Hej grubasie. Aż tak się stęskniłeś?
-Cholernie-poruszył brwiami
-Głupek-zaczęliśmy się śmiać-chodź, zrobiłam obiad, chłopacy już jedzą.
-O, wrócili?
-Mają 2 dni wolnego.
-Zapomniałbym...Proszę-Justin wręczył mi stos papierów w teczkach
-Nie powiem, że tęskniłam za tym.-Odłożyłam teczki w pokoju i poszliśmy do reszty
-Elo!-krzyknął Justin i chłopacy zaczęli przybijać z nim piątki i się witać.
-Siadaj i jedz.

***

Weszłam z Tyną do salonu gdzie chłopacy gadali, grali na konsoli i w karty. Czas na rozmowę.

-Chłopaki koniec grania-rzuciłam
-Nie, jeszcze nie-wymruczał pod nosem Luke.
-Luke! Nie dyskutuj ze mną!
-Przepraszam.

Luke wyłączył grę a chłopacy zaczęli jęczeć.

-Chłopaki. Na górę-gwizdnęłam głową wskazując schody-Wrzucić brudy do kosza i ogarnąć. Jazda.-Chłopacy wstali i zaczęli wychodzić-Jai zostań.

Jai usiadł na kanapie, na drugim końcu siedział Justin. Usiadłam na stoliku więc miałam łatwy dostęp do chłopaków...tak w razie w.

-Więc... O co chodzi-zapytał Justin
-Jai dobrze wiesz, że Cię kocham-zaczęła Tyna-bardzo mocno. Ale...
-Kochanie co się stało?

Spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie. Kiwnął głową z miną "co jest?". Podniosłam brew i zrobiłam minę w stylu "naprawdę nie wiesz?!". Zmarszczył brwi a po chwili jego oczy się rozszerzyły. Spojrzał na Tynę i znowu na mnie. Ręką dyskretnie wykonał ruch przy brzuchu, na co skinęłam głową.

-Przecież to dobrze-powiedział bezgłośnie
-Zależy dla kogo-odpowiedziałam tak samo

Zrozumiał chyba po chwili bo przeczesał włosy ręką i złapał się za głowę.

-Zabiję Cię gnoju!-krzyknął Jai i poderwał się z kanapy próbując rzucić się na Justina ale go powstrzymałam.
-Uspokój się!

Justin wstał i tak samo jak Jai zaczął chodzić po pokoju trzymając się za głowę.

-I co teraz-zapytał Justin a Tyna wzruszyła ramionami i płakała dalej.

Przytuliłam ją i pocierałam jej plecy aby się uspokoiła.

-Usuń je-usłyszałam i myślałam, że padnę!
-Jai czy ty siebie słyszysz?!-warknęłam-Rozumiem, że jesteś wkurwiony ale bez takich!
-Dobra...eee...Chcesz mieszkać tu? Czy wprowadzasz się do mnie?-zapytał Justin

Kazałam Tynie usiąść. Zauważyłam, że złość u Jai'a zastąpił ból a jego oczy zeszkliły się. Usiadł koło Tyny i zaczął coś do niej szeptać. Podeszłam do Justina.

-Co ja mam zrobić?-zapytał Justin
-Chciałabym Ci pomóc ale naprawdę nie wiem jak...
-Myślisz, że powinna zamieszkać u mnie?
-Ale ciebie i tak nie ma. Jesteś cały czas w trasie!
-Jaxon się nią zajmie jak mnie nie będzie...

Justin podszedł do nich.

-Zamieszkasz u mnie.

***

Tydzień później Justin był w domu z Tyną, która teraz mieszka u niego. Chłopacy przyjechali na tydzień. Byłam w domu na kilka dni bo zmienialiśmy cały program koncertu Justina. Wprowadzaliśmy piosenki z nowej płyty, którą Justin już wydał bo cisnął ciągle po koncertach i przed do studia. Zaczynaliśmy nową trasę. Siedziałam ze Scooterem w moim biurze ustalając szczegóły nowej trasy. Nick miał zajęcia z tancerzami. Przedstawiał im układy nad którymi pracowaliśmy po nocach. Byłam przemęczona, na nic nie miałam czasu, czułam się coraz gorzej! Nagle usłyszałam krzyk Tyny, która zabierała resztę swoich rzeczy. Spojrzeliśmy się na siebie ze Scottem i wybiegliśmy z biura. Pobiegliśmy do jej sypialni. Scooter wiedział, że Tyna jest w ciąży... z Justinem. Wpadliśmy do jej sypialni. Leżała na podłodze a obok niej krzesło. Zwijała się, pewnie z bólu, trzymała za brzuch i płakała. Justin kipiał złością, wszędzie leżały kawałki pobitych wazonów, szkło. Przykucnęłam koło niej.

-Co się stało-zapytałam ale nie dostałam odpowiedzi, spojrzała tylko na krzesło.
-Co ty kurwa zrobiłeś-wrzasnął Scott.
-Nie chciałem. Miałem pod ręką krzesło... Ja nie chciałem!
-Oszalałeś?!!-wrzasnęłam i pomogłam jej wstać-Jedziemy do szpitala.

***

-Panie doktorze co z nią-zapytałam lekarza, który wyszedł z sali.
-Pani jest rozumiem pani Ross? Siostra pacjentki?-zapytał
-Tak, tak-skłamałam chociaż nie dużo, w końcu byłyśmy prawie jak siostry.-Co z nią?
-Przykro mi...Ale pani siostra straciła dziecko...
-Jak to?-zapytałam zszokowana i usiadłam a Scott zaraz przykucnął przy mnie.

***

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam spod szpitala z piskiem opon. Wybrałam numer Luke'a.

-Tak kochanie?-zapytał
-Jai jest w domu?!
-Tak.
-Nie pozwól mu wyjść. Zaraz będę.
-Dobrze.

Rozłączyłam się i wybrałam numer Justina.

-Halo?
-Za 10 minut masz być u mnie w domu! Gówno mnie obchodzi czy ci się chce czy nie! Jasne?
-Ok-burknął

Po 10 minutach byłam w domu. Jai siedział w salonie. Usłyszałam pukanie i po chwili w salonie był Justin. Przyszedł też Luke.

-Siadaj-skinęłam na kanapę i Justin usiadł.-Od początku. Co zrobiłeś-spojrzałam na Justina.

Powiedział jak to przyszedł do niego Jai i zaczął gadać, że Tyna nie jest z nim w ciąży i jest z nim tylko dla kasy... Jai nagadał mu jeszcze, Justin się wkurwił i przyszedł do Tyny. Zaczął rzucać czym popadło. Złapał krzesło, rzucił w Tynę i wtedy wkroczyłam razem ze Scottem.

-Co z nią-zapytali
-Dzięki wam, geniusze, Tyna poroniła.

***
*miesiąc później*

Spałam sobie spokojnie, dopóki komuś nie zachciało się mnie budzić.

-Kochanie wstawaj-Luke głaskał mój policzek
-Jeszcze troszkę-wymruczałam i przewróciłam się na drugi bok.

Usłyszałam jak drzwi się zamykają. Moje szczęście nie trwało długo... Po chwili ktoś zaczął skakać po łóżku. Ugh.

-Wypierdalać-pociągnęłam za kołdrę tak, że chłopacy spadli z hukiem z łóżka

Wyszli. Spokój. Nareszcie.

-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!-usłyszałam

Otworzyłam oczy, przetarłam je i zobaczyłam masę osób, które śpiewały w mojej sypialni.

-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin skarbie- Luke złożył soczystego buziaka na moich ustach.

Wszyscy po kolei zaczęli składać mi życzenia i wręczać prezenty.

-No dupo-zaśmiał się Jaxon-od dziś mówię na ciebie stara dupo.
-Sam jesteś stara dupa.
-Fajne dupyy-zaczął.
-Dupy z klasą-dokończyliśmy wspólnie.
-Proszę-wręczył mi małe pudełko.
-Co to?
-Zobacz-otworzyłam i były to kluczyki-podejdź do okna.

Podeszłam. Nacisnęłam przycisk i auto dało znać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was z nowym rozdziałem.
Przepraszam, że była taka długa przerwa.
Jeżeli są błędy to przepraszam.
Mam nadzieję na chociaż jakieś komentarze!
Liczę na Was! 

PS.
Spóźnionego Szczęśliwego Nowego Roku!

Buziaki!!