środa, 5 kwietnia 2017

Rozdział 38

Od Mii dowiedziałam się, że zdecydowali się na kupno jednego z tych domów, które oglądali dzisiaj. Pokazała mi zdjęcia domu i sama stwierdziłam, że jest świetny i też bym go wybrała. Powiedziała, że umówili się z właścicielem na jutro na podpisanie umowy, co wiązało się z prośbą o zaopiekowanie się Jackiem na ten czas, na co się oczywiście zgodziłam. Jack wygadał Mii, że byliśmy na lodach za co mi się dostało ale jak zawsze odpowiedziałam jej tym samym.

-Kochana, ale przecież dobrze wiesz, że żadne zakazy go u mnie nie obowiązują.

-No wiem, wiem. Ale ta zasada mogłaby się zmienić- westchnęła.

-To powiem ci więcej, byliśmy też w McDonald's.

-Lena ja cię zabiję!

-Ale to przez Stephena! Bo on chciał iść!

-Co ja-do naszej rozmowy dołączył mój braciszek.

-To zabiję was obu.

-Dobra, dobra ale kupiliśmy mu garniak-wyszczerzył się Steph

-Wasza śmierć jest coraz bliższa! Mówiłam, że sama się tym zajmę bo ty masz dużo na głowie.

-Dobra, nie marudź. O której go przywieziecie?

-Też tak jak dzisiaj...A słuchaj, mam prośbę.

-No dawaj.

-Pożyczysz nam RAMa? Chcielibyśmy, wiesz, spakować dzisiaj chociaż trochę rzeczy i jutro już je przewieźć, chcemy jak najszybciej się tam wprowadzić.

-No pewnie! Potrzebujecie pomocy przy pakowaniu? Patrz jaką mam ekipę-wskazałam na chłopaków w salonie i  się zaśmialiśmy.

-Nie chce ich wykorzystywać...

-Czekaj. Chłopcy-powiedziałam głośniej i wszyscy spojrzeli na mnie.-Pomożemy spakować się Brianowi i Mii?

-Pewnie!


 Mia i Steph pomogli mi pozbierać naczynia po obiedzie i po ogarnięciu ich wszyscy zebraliśmy dupy i pojechaliśmy ich pakować.

***

Wróciliśmy o 22, po tym jak spakowaliśmy ich wszystkie rzeczy. Wykąpałam się natychmiast i położyłam spać. Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.

-Niall jest 4 w nocy. Jeśli to nic ważnego to utnę ci jaja, że mnie budzisz-rzuciłam po odebraniu

-Potrzebuję pomocy...

-Co się stało-momentalnie byłam obudzona do końca

-Wpadłem do rowu.

-Jak to-zapytałam i w tym czasie już się ubierałam.

-Nie wiem. Próbowałem hamować bo wpadłem w lekki poślizg ale to nic nie dało i wpadłem do 
rowu.

-Dobra powiedz mi gdzie jesteś.


-W lesie, nie wiem gdzie to dokładnie.

-Masz jakiś słupek obok siebie? Jaki kilometr? Jaka droga?-ubierałam już buty przy wyjściu.

-Nie wiem.

-Yyy. Dobra wychodzę z domu. Czekaj na mnie i nigdzie się nie ruszaj-rozłączyłam się i zadzwoniłam do Doma, który odebrał po 2 sygnałach

-Przyjedź szybko do dziewczyn.

-Coś się stało?

-Niall się rozbił.

-Zaraz będę.


Zostawiłam jeszcze kartkę Luke'owi, że o 10 Mia przywiezie Jacka i jeżeli nie wrócę do tej pory mają się nim zająć. Zabrałam kluczyki od Lykana i pobiegłam do garażu. Wyjechałam szybko z podjazdu i ruszyłam do dziewczyn. Gdyby złapały mnie gliny miałabym po prawku... Byłam na miejscu po 2 minutach gdzie normalnie zajmuje mi to kilkanaście minut. Wbiegłam do garażu i zajęłam fotel Teja przy komputerach. Szybko zlokalizowałam telefon Niall'a. Do garażu wpadł Dom. Podczepiliśmy lawetę pod RAMa i ruszyliśmy. Do Niall'a mieliśmy ponad 150 km.

-Zrobiłem mu kawy w termos-odezwał się kiedy wyjeżdżaliśmy już z Londynu.

-Kochany jesteś.

-Właściwie to Letty-zaśmiał się co zrobiłam i ja.-Co się stało?

-Nie wiem dokładnie...Mówił, że wpadł w lekki poślizg, próbował hamować i wpadł do rowu.

-A co on tam właściwie robi?

-Sama nie wiem. Podobno miał jechać gdzieś coś załatwiać ale nie wiem czy to to.

-Też masz wrażenie, że to nie przypadek?

-Dowiemy się gdy sprawdzimy auto.

***

Minęła godzina i byliśmy już prawie na miejscu.

-To gdzieś tu-włączyłam długie światła.

-Tam-Dom wskazał miejsce w którym faktycznie był Niall.


Zatrzymałam się na poboczu i włączyłam światła awaryjne. Wyszliśmy z auta, żeby ocenić sytuację. Niall wyszedł do nas i przywitał się z nami.

-Przepraszam, że was obudziłem.

-Dobrze zrobiłeś. W samochodzie masz kawę i kanapki.-Dom uśmiechnął się do niego.

-Dziękuję!

-Dobra, odczepimy lawetę i go wyciągnę, potem go wciągniemy-zarządziłam


Dom odczepił lawetę i wycofałam do Range Rovera. Dom zaczepił linkę i dał znak, że mogę ruszać. Zaczęłam ruszać, żeby naprężyć linkę i dodawałam gazu a auto zaczęło powoli wydostawać się z rowu. Kiedy już je wyciągnęłam i ustawiłam w odpowiednim miejscu chłopcy odczepili linkę i podstawiłam się pod lawetę. Chłopcy ją podpięli i podjechałam pod Range'a. Wyszłam z auta i przygotowaliśmy lawetę. Zaczepiłam linkę o zaczep i po naciśnięciu odpowiedniego guzika wyciągarka zaczęła wciągać Range'a na lawetę. Zabezpieczyłam go pasami a Dom złożył najazdy. Po skończeniu zabezpieczania wsiedliśmy do auta i ruszaliśmy.

***

Zaraz po powrocie podnieśliśmy Range'a na podnośniku. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Auto było nieźle roztłuczone...

-Niall ile miałeś na liczniku gdy wpadłeś w poślizg?

-Bo ja wiem...Z 60...


To dało mi jeszcze bardziej do myślenia. Przerabiałam już kiedyś takie wypadki i zniszczenia nie były takie jak tu przy takiej prędkości.

-Lena zobacz to-Dom zawołał mnie i pokazał to o co właśnie się obawiałam.

-Używałeś może ręcznego? No wiesz, jak nie mogłeś zahamować.

-Tak, ale to też nic nie dało... Ale wczoraj nic takiego się nie działo...

-Jeździłeś nim wczoraj?-Dom spojrzał na niego

-No tak.

-Powiem Tej'owi, żeby sprawdził monitoring.

-Możecie mi powiedzieć co się dzieje-Niall był zdezorientowany.

-Dom podstawmy go jeszcze na rolki-poprosiłam i tak zrobiliśmy-Niall wsiądź i dociśnij do tej 60-tki, dobrze?


Niall odpalił silnik, który teraz chodził okropnie i ledwo ledwo. Obserwowałam monitor. Niall pokazał, że już ma te 60/h. No właśnie...

-Dom!

Dom natychmiast podszedł do mnie i spojrzał na monitor.

-Możesz zgasić-powiedziałam głośniej, żeby Niall usłyszał i wyłączył silnik. Po chwili był przy nas.

-Co się dzieje?

-Pozbyłeś się auta, chłopie-zaśmiałam się choć wcale nie było mi do śmiechu.

-Nic się nie da zrobić?

-Trzeba pogrzebać przy silniku bo słyszałeś go, ale pewnie potrzebna będzie wymiana. Blacharka,szyby, systemy, części. Będzie kosztować.

-Ale chyba to zrobią w warsztacie, co nie?

-My się tym zajmiemy-powiedział Dom grobowym tonem

-Ale..-Niall zaczął

-Weź jakiś samochód i jedź do domu się wyspać a rano odwiedź ubezpieczalnię-rzuciłam

-A wy?

-Też to zaraz zrobimy-mimo woli uśmiechnęłam się do niego- Jedź i proszę cię nie ruszajcie się dzisiaj żadnym z aut.-dałam mu kluczyki i buziaka w policzek po czym czekaliśmy aż opuści teren.

-To oznacza kłopoty-Dom był cały spięty

-Do tego trzeba sprzętu... To nie takie łatwe oszukać licznik. Ktoś musiał się na tym znać. A to oznacza wojnę!

-Zadzwonię do Teja, sprawdzimy nagrania.

***

-Tu- wskazałam na monitor na postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie.

Postać weszła do otwartego garażu niosąc coś w rękach.

-Nie widać twarzy...

-Musiał wiedzieć, że są kamery-stwierdził Tej a ja przyjrzałam się bardziej postaci.-Lepszego ujęcia 
nie mam, chłopacy nie mają kamer.

-Tej zatrzymaj i zrób zbliżenie na niego gdy stoi tyłem-poprosiłam a on to zrobił-To nie facet. To kobieta.

-CO?!!

-To jest damska bluza, widać nawet wcięcie w talii. Spójrz na nogi i tyłek. Buty też damskie. Musiała wiedzieć co robi.

-Jakaś twoja siostra?-zaśmiał się Tej

***

Wróciłam do domu po telefonie od Luke'a, że Jack już jest. Gdy przekroczyłam próg domu doszły do mnie głosy z salonu więc tam poszłam. Na kanapach siedział Liam z bandą i moi chłopcy.

-Już się wyspałeś-zapytałam patrząc na Nialla, który się uśmiechnął

-Ciocia!-krzyknął Jack i podbiegł do mnie, żeby się przytulić a ja wzięłam go na ręce i mocno 
przytuliłam.

-Dzięki, że po niego pojechaliście- Louis się uśmiechnął

-Spoko.

-Wiadomo już co się stało-zapytał Niall, cholera!

-Mmm...Przetarła ci się linka od hamulca, dlatego nie działał-zmyśliłam i modliłam się, żeby uwierzyli.

-To co? Jedziemy im pomóc?-uśmiechnął się Jai

-Weźcie mój samochód chłopacy,ok?

-Czemu?

-Chce sprawdzić resztę waszych aut, żeby się nie okazało, że kolejnego będę z rowu wyciągać.

***

Po przygotowaniu obiadu dla wszystkich zajęłam się listą gości na wesele. Odhaczyłam ostatnie osoby od których dostałam potwierdzenie i chciałam zadzwonić do hotelu poinformować ich o liczbie gości ale przyszedł Jack, żebym się z nim pobawiła. Najpierw bawiliśmy się samochodzikami w wyścigi, później w chowanego a na końcu ścigaliśmy się zdalnie sterowanymi samochodami.

-Wow, ja też tak chcę!-krzyknął Jack kiedy zobaczył jak mój samochodzik driftuje.

-Tata jeszcze cię nie nauczył?

-Nieee, on chyba nie umie bo nigdy nie robił tak. Nauczysz mnie ciociu?-młody zrobił maślane oczy.

-Chodź.


Jack powtarzał czynności, które ja wykonywałam na sterowniku i skakał z radości kiedy jego samochodzik też zaczął driftować.

-Wyprzedzę Cię-krzyknął kiedy mijał mój samochodzik

-Ej! Oszukujesz!

-Nie!

-Tak! A może coś zjesz?

-A co?

-A co chcesz? Może tosty?


Jack pobiegł do kuchni a jego samochodzik jechał za nim. Poszłam więc też do kuchni i zabrałam się za robienie mu tostów. Kiedy mu je podałam zjadł je tak szybko, że sama byłam w szoku.

-Jesteśmy-do kuchni weszła Mia a za nią reszta.

-Poczekajcie chwilę zaraz będzie obiad.

***

Po zjedzeniu obiadu siedzieliśmy w salonie. Wszyscy rozmawiali a ja zadzwoniłam do hotelu, w którym miało być wesele. Odłożyłam telefon po skończonej rozmowie.

-Mamy problem...

-Jaki-zapytał Luke a reszta przerwała rozmowy i spojrzała na nas.

-Hotel ma miejsce tylko na 150 osób. Nie mamy noclegu dla 50 osób.

-A ci co stąd? To już trochę mniej.

-Już wcześniej ich odliczyłam.

-Dobra pomyślmy, na spokojnie-zaczęli- To są pary?

-U mnie mam wolne 5 sypialni-zaczął Justin- Prześpię się z Jaxonem w jednym pokoju to masz 6 sypialni do dyspozycji.

-To my się prześpimy w jednym pokoju-powiedział James i wskazał na chłopaków.- To masz 4 wolne.

-U nas 3 wolne-powiedział Liam

-Ja będę u siebie w domu. Dwójkę chłopaków wezmę do siebie to tu masz 4 wolne a u mnie 3 wolne.

-To potrzeba jeszcze ile? 8? Dobrze liczę?-zapytał Steph a ja przytaknęłam

-U nas jest wolnych 3-powiedział Brian-będą gotowe. Na luzie. Zostało 5. U dziewczyn będziesz miała ze 3, może 4.

-Dom ma 2 puste-dodała Mia.

-Powiesz im to się zgodzą.

-Na serio? Nie macie problemu, że obcy będą spali u was-zapytałam a do drzwi zadzwonił dzwonek i Steph poszedł otworzyć.

-No co ty? W końcu to twoje wesele!

-Lena zobacz kto do ciebie-zaśmiał się Steph i wszedł do salonu w towarzystwie 2 mężczyzn.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc do końca Ride zostały 2 rozdziały!
Dziękuję tym, którzy jeszcze tu są!
Chciałabym wiedzieć, czy chcielibyście drugą część ROD?
I te nowe opowiadanie, chcielibyście?
Wpadajcie na Stripper.
Dzięki, buziaki x.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz