-Kochana, ale przecież dobrze wiesz, że żadne zakazy go u mnie nie obowiązują.
-No wiem, wiem. Ale ta zasada mogłaby się zmienić- westchnęła.
-To powiem ci więcej, byliśmy też w McDonald's.
-Lena ja cię zabiję!
-Ale to przez Stephena! Bo on chciał iść!
-Co ja-do naszej rozmowy dołączył mój braciszek.
-To zabiję was obu.
-Dobra, dobra ale kupiliśmy mu garniak-wyszczerzył się Steph
-Wasza śmierć jest coraz bliższa! Mówiłam, że sama się tym zajmę bo ty masz dużo na głowie.
-Dobra, nie marudź. O której go przywieziecie?
-Też tak jak dzisiaj...A słuchaj, mam prośbę.
-No dawaj.
-Pożyczysz nam RAMa? Chcielibyśmy, wiesz, spakować dzisiaj chociaż trochę rzeczy i jutro już je przewieźć, chcemy jak najszybciej się tam wprowadzić.
-No pewnie! Potrzebujecie pomocy przy pakowaniu? Patrz jaką mam ekipę-wskazałam na chłopaków w salonie i się zaśmialiśmy.
-Nie chce ich wykorzystywać...
-Czekaj. Chłopcy-powiedziałam głośniej i wszyscy spojrzeli na mnie.-Pomożemy spakować się Brianowi i Mii?
-Pewnie!
Mia i Steph pomogli mi pozbierać naczynia po obiedzie i po ogarnięciu ich wszyscy zebraliśmy dupy i pojechaliśmy ich pakować.
***
Wróciliśmy o 22, po tym jak spakowaliśmy ich wszystkie rzeczy. Wykąpałam się natychmiast i położyłam spać. Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
-Niall jest 4 w nocy. Jeśli to nic ważnego to utnę ci jaja, że mnie budzisz-rzuciłam po odebraniu
-Potrzebuję pomocy...
-Co się stało-momentalnie byłam obudzona do końca
-Wpadłem do rowu.
-Jak to-zapytałam i w tym czasie już się ubierałam.
-Nie wiem. Próbowałem hamować bo wpadłem w lekki poślizg ale to nic nie dało i wpadłem do
rowu.
-Dobra powiedz mi gdzie jesteś.
-W lesie, nie wiem gdzie to dokładnie.
-Masz jakiś słupek obok siebie? Jaki kilometr? Jaka droga?-ubierałam już buty przy wyjściu.
-Nie wiem.
-Yyy. Dobra wychodzę z domu. Czekaj na mnie i nigdzie się nie ruszaj-rozłączyłam się i zadzwoniłam do Doma, który odebrał po 2 sygnałach
-Przyjedź szybko do dziewczyn.
-Coś się stało?
-Niall się rozbił.
-Zaraz będę.
Zostawiłam jeszcze kartkę Luke'owi, że o 10 Mia przywiezie Jacka i jeżeli nie wrócę do tej pory mają się nim zająć. Zabrałam kluczyki od Lykana i pobiegłam do garażu. Wyjechałam szybko z podjazdu i ruszyłam do dziewczyn. Gdyby złapały mnie gliny miałabym po prawku... Byłam na miejscu po 2 minutach gdzie normalnie zajmuje mi to kilkanaście minut. Wbiegłam do garażu i zajęłam fotel Teja przy komputerach. Szybko zlokalizowałam telefon Niall'a. Do garażu wpadł Dom. Podczepiliśmy lawetę pod RAMa i ruszyliśmy. Do Niall'a mieliśmy ponad 150 km.
-Zrobiłem mu kawy w termos-odezwał się kiedy wyjeżdżaliśmy już z Londynu.
-Kochany jesteś.
-Właściwie to Letty-zaśmiał się co zrobiłam i ja.-Co się stało?
-Nie wiem dokładnie...Mówił, że wpadł w lekki poślizg, próbował hamować i wpadł do rowu.
-A co on tam właściwie robi?
-Sama nie wiem. Podobno miał jechać gdzieś coś załatwiać ale nie wiem czy to to.
-Też masz wrażenie, że to nie przypadek?
-Dowiemy się gdy sprawdzimy auto.
***
Minęła godzina i byliśmy już prawie na miejscu.
-To gdzieś tu-włączyłam długie światła.
-Tam-Dom wskazał miejsce w którym faktycznie był Niall.
Zatrzymałam się na poboczu i włączyłam światła awaryjne. Wyszliśmy z auta, żeby ocenić sytuację. Niall wyszedł do nas i przywitał się z nami.
-Przepraszam, że was obudziłem.
-Dobrze zrobiłeś. W samochodzie masz kawę i kanapki.-Dom uśmiechnął się do niego.
-Dziękuję!
-Dobra, odczepimy lawetę i go wyciągnę, potem go wciągniemy-zarządziłam
Dom odczepił lawetę i wycofałam do Range Rovera. Dom zaczepił linkę i dał znak, że mogę ruszać. Zaczęłam ruszać, żeby naprężyć linkę i dodawałam gazu a auto zaczęło powoli wydostawać się z rowu. Kiedy już je wyciągnęłam i ustawiłam w odpowiednim miejscu chłopcy odczepili linkę i podstawiłam się pod lawetę. Chłopcy ją podpięli i podjechałam pod Range'a. Wyszłam z auta i przygotowaliśmy lawetę. Zaczepiłam linkę o zaczep i po naciśnięciu odpowiedniego guzika wyciągarka zaczęła wciągać Range'a na lawetę. Zabezpieczyłam go pasami a Dom złożył najazdy. Po skończeniu zabezpieczania wsiedliśmy do auta i ruszaliśmy.
***
Zaraz po powrocie podnieśliśmy Range'a na podnośniku. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Auto było nieźle roztłuczone...
-Niall ile miałeś na liczniku gdy wpadłeś w poślizg?
-Bo ja wiem...Z 60...
To dało mi jeszcze bardziej do myślenia. Przerabiałam już kiedyś takie wypadki i zniszczenia nie były takie jak tu przy takiej prędkości.
-Lena zobacz to-Dom zawołał mnie i pokazał to o co właśnie się obawiałam.
-Używałeś może ręcznego? No wiesz, jak nie mogłeś zahamować.
-Tak, ale to też nic nie dało... Ale wczoraj nic takiego się nie działo...
-Jeździłeś nim wczoraj?-Dom spojrzał na niego
-No tak.
-Powiem Tej'owi, żeby sprawdził monitoring.
-Możecie mi powiedzieć co się dzieje-Niall był zdezorientowany.
-Dom podstawmy go jeszcze na rolki-poprosiłam i tak zrobiliśmy-Niall wsiądź i dociśnij do tej 60-tki, dobrze?
Niall odpalił silnik, który teraz chodził okropnie i ledwo ledwo. Obserwowałam monitor. Niall pokazał, że już ma te 60/h. No właśnie...
-Dom!
Dom natychmiast podszedł do mnie i spojrzał na monitor.
-Możesz zgasić-powiedziałam głośniej, żeby Niall usłyszał i wyłączył silnik. Po chwili był przy nas.
-Co się dzieje?
-Pozbyłeś się auta, chłopie-zaśmiałam się choć wcale nie było mi do śmiechu.
-Nic się nie da zrobić?
-Trzeba pogrzebać przy silniku bo słyszałeś go, ale pewnie potrzebna będzie wymiana. Blacharka,szyby, systemy, części. Będzie kosztować.
-Ale chyba to zrobią w warsztacie, co nie?
-My się tym zajmiemy-powiedział Dom grobowym tonem
-Ale..-Niall zaczął
-Weź jakiś samochód i jedź do domu się wyspać a rano odwiedź ubezpieczalnię-rzuciłam
-A wy?
-Też to zaraz zrobimy-mimo woli uśmiechnęłam się do niego- Jedź i proszę cię nie ruszajcie się dzisiaj żadnym z aut.-dałam mu kluczyki i buziaka w policzek po czym czekaliśmy aż opuści teren.
-To oznacza kłopoty-Dom był cały spięty
-Do tego trzeba sprzętu... To nie takie łatwe oszukać licznik. Ktoś musiał się na tym znać. A to oznacza wojnę!
-Zadzwonię do Teja, sprawdzimy nagrania.
***
-Tu- wskazałam na monitor na postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie.
Postać weszła do otwartego garażu niosąc coś w rękach.
-Nie widać twarzy...
-Musiał wiedzieć, że są kamery-stwierdził Tej a ja przyjrzałam się bardziej postaci.-Lepszego ujęcia
nie mam, chłopacy nie mają kamer.
-Tej zatrzymaj i zrób zbliżenie na niego gdy stoi tyłem-poprosiłam a on to zrobił-To nie facet. To kobieta.
-CO?!!
-To jest damska bluza, widać nawet wcięcie w talii. Spójrz na nogi i tyłek. Buty też damskie. Musiała wiedzieć co robi.
-Jakaś twoja siostra?-zaśmiał się Tej
***
Wróciłam do domu po telefonie od Luke'a, że Jack już jest. Gdy przekroczyłam próg domu doszły do mnie głosy z salonu więc tam poszłam. Na kanapach siedział Liam z bandą i moi chłopcy.
-Już się wyspałeś-zapytałam patrząc na Nialla, który się uśmiechnął
-Ciocia!-krzyknął Jack i podbiegł do mnie, żeby się przytulić a ja wzięłam go na ręce i mocno
przytuliłam.
-Dzięki, że po niego pojechaliście- Louis się uśmiechnął
-Spoko.
-Wiadomo już co się stało-zapytał Niall, cholera!
-Mmm...Przetarła ci się linka od hamulca, dlatego nie działał-zmyśliłam i modliłam się, żeby uwierzyli.
-To co? Jedziemy im pomóc?-uśmiechnął się Jai
-Weźcie mój samochód chłopacy,ok?
-Czemu?
-Chce sprawdzić resztę waszych aut, żeby się nie okazało, że kolejnego będę z rowu wyciągać.
***
Po przygotowaniu obiadu dla wszystkich zajęłam się listą gości na wesele. Odhaczyłam ostatnie osoby od których dostałam potwierdzenie i chciałam zadzwonić do hotelu poinformować ich o liczbie gości ale przyszedł Jack, żebym się z nim pobawiła. Najpierw bawiliśmy się samochodzikami w wyścigi, później w chowanego a na końcu ścigaliśmy się zdalnie sterowanymi samochodami.
-Wow, ja też tak chcę!-krzyknął Jack kiedy zobaczył jak mój samochodzik driftuje.
-Tata jeszcze cię nie nauczył?
-Nieee, on chyba nie umie bo nigdy nie robił tak. Nauczysz mnie ciociu?-młody zrobił maślane oczy.
-Chodź.
Jack powtarzał czynności, które ja wykonywałam na sterowniku i skakał z radości kiedy jego samochodzik też zaczął driftować.
-Wyprzedzę Cię-krzyknął kiedy mijał mój samochodzik
-Ej! Oszukujesz!
-Nie!
-Tak! A może coś zjesz?
-A co?
-A co chcesz? Może tosty?
Jack pobiegł do kuchni a jego samochodzik jechał za nim. Poszłam więc też do kuchni i zabrałam się za robienie mu tostów. Kiedy mu je podałam zjadł je tak szybko, że sama byłam w szoku.
-Jesteśmy-do kuchni weszła Mia a za nią reszta.
-Poczekajcie chwilę zaraz będzie obiad.
***
Po zjedzeniu obiadu siedzieliśmy w salonie. Wszyscy rozmawiali a ja zadzwoniłam do hotelu, w którym miało być wesele. Odłożyłam telefon po skończonej rozmowie.
-Mamy problem...
-Jaki-zapytał Luke a reszta przerwała rozmowy i spojrzała na nas.
-Hotel ma miejsce tylko na 150 osób. Nie mamy noclegu dla 50 osób.
-A ci co stąd? To już trochę mniej.
-Już wcześniej ich odliczyłam.
-Dobra pomyślmy, na spokojnie-zaczęli- To są pary?
-U mnie mam wolne 5 sypialni-zaczął Justin- Prześpię się z Jaxonem w jednym pokoju to masz 6 sypialni do dyspozycji.
-To my się prześpimy w jednym pokoju-powiedział James i wskazał na chłopaków.- To masz 4 wolne.
-U nas 3 wolne-powiedział Liam
-Ja będę u siebie w domu. Dwójkę chłopaków wezmę do siebie to tu masz 4 wolne a u mnie 3 wolne.
-To potrzeba jeszcze ile? 8? Dobrze liczę?-zapytał Steph a ja przytaknęłam
-U nas jest wolnych 3-powiedział Brian-będą gotowe. Na luzie. Zostało 5. U dziewczyn będziesz miała ze 3, może 4.
-Dom ma 2 puste-dodała Mia.
-Powiesz im to się zgodzą.
-Na serio? Nie macie problemu, że obcy będą spali u was-zapytałam a do drzwi zadzwonił dzwonek i Steph poszedł otworzyć.
-No co ty? W końcu to twoje wesele!
-Lena zobacz kto do ciebie-zaśmiał się Steph i wszedł do salonu w towarzystwie 2 mężczyzn.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc do końca Ride zostały 2 rozdziały!
Dziękuję tym, którzy jeszcze tu są!
Chciałabym wiedzieć, czy chcielibyście drugą część ROD?
I te nowe opowiadanie, chcielibyście?
Wpadajcie na Stripper.
Dzięki, buziaki x.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz