poniedziałek, 6 marca 2017

Rozdział 37

Pod rozdziałem ważna notka, przeczytajcie!!

W drodze na komisariat wytłumaczyłam Justinowi sytuację i powiedziałam co ma mówić podczas składania zeznań.

-Zwariowałaś? Dziewczyno ty wychodzisz za mną za 4 tygodnie! Chcesz się hajtać w kiciu?-szeptał, żeby nas nie słyszeli.
-Uspokój się, nic mi nie zrobią, wszystko jest załatwione. Najwyżej posiedzę 48 i tyle. Wypuszczą mnie. Na luzie.

***

-Ross powiedz prawdę-powiedziała Elena, która prowadziła przesłuchanie.
-Mówię, pojechałam i go zabiłam. Działałam na zlecenie tamtejszej policji.

Do pokoju wszedł Hobbs.

-Rozkuj ją, jesteś wolna. Działała w porozumieniu z policją.

Elena rozkuła mnie z kajdanek i wyprowadziła z pokoju. Wiedziałam, że mogę się spodziewać wizyty Hobbsa w domu. Elena dostała od niego rozkaz zawiezienia mnie do domu, trochę śmieszne ale ok.

-To nie ty go zabiłaś, prawda-zapytała gdy byłyśmy już w połowie drogi
-Za dobrze mnie znasz, Justina też wypuściliście?
-Szybciej jak ciebie, w domu już jest.
-Postępowanie będzie się toczyć dalej?
-Wątpię, jeśli było to działanie w porozumieniu z policją.

Chociaż wcale tak nie było, po prostu ma się znajomości.

-Dostałaś już zaproszenie?
-Tak, Luke był osobiście. Będę.
-To się cieszę. Dzięki za podwózkę.
-Nie ma za co, wpadnę na kawę kiedyś.
-Ok, zapraszam- pożegnałyśmy się i wysiadłam

Ona odjechała a ja weszłam do domu.

-Lena? To ty?-usłyszałam głosy z salonu więc tam poszłam
-Ja, ja.
-Jezu, jak dobrze-Justin podszedł do mnie i mocno przytulił- I co??
-Co, nic. Postępowanie będzie zakończone. Nic nam nie będzie. Mówiłam.

***

Wieczorem położyłam się szybciej. Oparłam się plecami o zagłówek łóżka i wsmarowywałam krem w ręce. Łóżko ugięło się koło mnie pod ciężarem Luke'a. Położyłam głowę na jego ramieniu i dostałam buziaka.

-Wyobraź sobie-zaczął-jak za kilka lat będziemy sobie tak leżeć a wokół łóżka będą biegały nasze dzieci. A później wdrapią się na łóżko do rodziców.
-Tak bardzo chcesz mieć dzieci?-uśmiechnęłam się
-Z tobą mogę mieć ich nawet 10.
-Nie no nie przesadzajmy...
-Trójka?
-Dwójka?
-Trochę mało...
-Później będę wyglądać jak wieloryb-zaśmiałam się
-To co... Ale mój wieloryb.
-Jedyne czego pragnę.
-Będziesz taką...Seksowną mamuśką.
-Idź bo ci walnę.
-Seksowna mamuśka... Pasuje ci.
-Eh... Obejrzymy jakiś film?
-No pewnie, jaki?-wstał po laptopa

***

O 10 przyjechała Mia z Jack'iem.

-Jack-krzyknęłam gdy wyszłam do nich przed dom
-Ciocia!-mały przybiegł do mnie, wzięłam go na ręce a ten wtulił się we mnie mocno- Co będziemy robić?
-A co chcesz? Może pójdziemy na lody?
-Nie, Lena żadnych lodów-zarządziła Mia, która przyniosła plecak Jacka.
-Uuu, nabroiłeś?
-Nie.
-Chodź Mia, zrobię kawę.

Weszliśmy do środka. Dałam młodemu sok i ciasto i bawił się w salonie. Zrobiłam nam kawę i pokroiłam ciasto. Usiadłyśmy i rozmawiałyśmy.

-Jak się czujesz-zapytała
-Dobrze, nie narzekam. A ty jak? Młoda daje Ci w kość?
-Tylko chwilami, ale ogólnie jest bardzo dobrze.
-Brian się tobą opiekuje?
-Tak, bardzo. A widziałabyś jego minę jak mu powiedziałam.
-Skakał pod sufit?
-No prawie-zaśmiała się- A jak przygotowania do ślubu?
-Nawet nie wiesz ile chłopacy nam pomagają. Czekam na suknię a reszta... Już prawie wszystko jest. Czekam teraz na potwierdzenia przybycia, żeby wiedzieć jak z hotelem.
-A potrzebujesz pomocy z czymś?
-Nie, nie, dziękuję.
-My będziemy, to już ci mówię.
-Super-odhaczyłam ich na liście-a wy macie wszystko?
-Na wesele?-przytaknęłam na jej pytanie-Muszę kupić jeszcze garnitur Jackowi bo trochę wyrósł z tego co miał u nas.
-To ja się tym zajmę może?
-Masz dużo na głowie, dam radę-uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek- dobra muszę lecieć, mamy dzisiaj do obejrzenia 2 domy.
-Zjecie jak przyjedziecie?
-Bardzo chętnie, dzięki

***

Parę minut po wyjeździe Mii przyjechał Stephen z zakupami. Schowaliśmy wszystkie produkty.

-Jack co powiesz na lody?-zapytałam
-A pójdziemy do Mca?
-Jeśli chcesz.

Jack zaczął się ubierać.

-Jedziesz z nami?
-Do Mca zawsze!-Steph uśmiechnął się

***

Po lodach poszliśmy do sklepu Hugo Boss. Stephena obmierzyła jedna z pracownic sklepu. Przymierzył kilka fasonów garniturów.

-Co myślisz-zapytał
-Super. Jack co sądzisz?
-Bierzemy!

Zapłacił i poszliśmy do Dolce&Gabbana po garnitur dla Jacka. Wybraliśmy mu też koszulę.

-Potrzebujemy coś jeszcze-zapytał Stephen kiedy czekaliśmy na Jacka
-Nie, chyba mamy wszystko, teraz Mc i do domu robić obiad.

Po zapłaceniu poszliśmy do Mca. Chłopacy jedli a ja piłam shakea.

-Co robimy na obiad?-zapytałam
-Spaghetti?-rzucił Jack z pełną buzią
-Steph co sądzisz?
-Jestem na tak!

Siedzieliśmy i czekałam aż chłopcy skończą jeść. Nagle podeszły do nas 4 dziewczyny.

-Przepraszam-odezwała się jedna-możemy prosić o autograf?

Nie odzywałam się bo myślałam, że to do Stephena. Patrzeliśmy się na siebie nawzajem.

-Steph no odpowiedz-odezwałam się w końcu
-Lena, ale to do ciebie-uśmiechnął się

Odwróciłam się w stronę dziewczyn, które nadal stały koło nas i patrzyły się na mnie.

-O mnie chodzi-zapytałam
-Em... No pani Marlena Ross? Menadżer chłopców, tak?
-No tak, zgadza się.
-Możemy prosić o autograf?
-Ale... To chłopcy są sławni, nie ja.
-Ale pani ich zna. Prosimy.

Złożyłam dziewczynom podpisy i zrobiłyśmy sobie jeszcze zdjęcia. Dziewczyny podziękowały i odeszły. Jack skończył jeść i mogliśmy wracać.

***

Gdy wróciliśmy zaraz wzięliśmy się za obiad. Każdy miał zajęcie. Po skończeniu zostało tylko czekać na Mię i Briana. Zaczęłam rozmawiać z moim bratem o weselu. W trakcie tej rozmowy dostałam 5 smsów z potwierdzeniem przybycia na wesele. Odhaczyłam te osoby na liście po czym usłyszałam trzaśnięcie drzwi.

-Jesteśmy-krzyknął Luke

Poszłam ze Stephenem do salonu gdzie chłopacy witali się z Jackiem. Przywitaliśmy się z nimi.

-Obiad będzie jak przyjedzie Mia z Brianem.-poinformowałam ich a do pokoju weszli nasi sąsiedzi.
-Ktoś tu mówił o obiedzie?-Niall uśmiechnął się chyba najszerzej jak się da.
-Widzisz Steph mówiłam, że trzeba zrobić więcej bo jak zapach dojdzie do nich to zaraz tu będą-zaśmiałam się
-Widzisz jak dobrze nas znasz-uśmiechnęli się
-Siadajcie.

Luke pomógł mi przynieść do salonu napoje i szklanki. Podałam każdemu szklankę i usiadłam koło Luke'a po czym zaczęliśmy dyskusję. Zaczęliśmy rozmawiać o tym jak będzie wyglądała przyszłość...

-Mam nadzieję, że będziesz kochał Lenę nawet jak będzie w ciąży wyglądała jak pasztet.
-Dzięki Niall!
-Właściwie to już trochę przytyłaś, jadłabyś trochę mniej...
-I kto to mówi-zaśmiałam się
-A jak będzie po weselu-zapytał Liam
-Kupimy piękny duży dom-zaczął Luke patrząc mi głęboko w oczy-taki, który będzie Ci się podobał, w którym pomieścimy się, w każdą niedzielę będą obiady rodzinne. Nauczę nasze dzieci grania na gitarze ty grania na pianinie, chłopacy pewnie też czegoś je nauczą, będą miały piękny głos po Tobie, będziemy spędzali razem wieczory oglądając filmy, grając w gry, opowiadając sobie historie. Będziemy jeździli gdzie tylko będziecie chcieli, będzie najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi, będzie miała najlepszych rodziców, wujków, ciocie na świecie. A gdy będzie już dorosła będzie miała wspaniałego męża i dzieci a my wspaniałych wnuków, którym damy wszystko co będziemy mogli. A chłopcy będą mieli wspaniałe żony tak jak ja.
-Skąd wiesz, że będzie miała wspaniałego męża?
-Bo jak on coś zrobi nie tak jak trzeba to tatuś z wujkami się nim zajmie, prawda chłopaki?
-Prawda-krzyknęli chórem
-A gdy żony naszych chłopców tak zrobią to porozmawia z nimi najlepsza teściowa na świecie-Luke uśmiechnął się
-A ja przepraszam ale mam takie pytanie-Harry uniósł lekko rękę-Mówisz o dzieciach w liczbie mnogiej... Ile ich chcecie-zapytał a ja zaczęłam się śmiać
-Luke chce dziesiątkę-powiedziałam a Louis i Zayn, którzy właśnie się napili wypluli wszystko i wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem-Ale myślę, że dwójka będzie odpowiednia.
-Będziemy jeszcze dyskutować na ten temat-zaznaczył Luke.

Spojrzałam na Nialla, który chciał coś powiedzieć a ja już wiedziałam o co mu chodzi.

-Tak Niall dostaniesz u nas żarcie, nie tylko w te niedzielne rodzinne obiadki-zaśmiałam się

Do pokoju weszła Mia i Brian.

-Chłopie 10 dzieci?!-Brian zrobił wielkie oczy
-Siadajcie już podgrzewam obiad.

Razem ze Stephenem poszliśmy do kuchni zająć się obiadem.

~~~~~~~~~~~~
Hej kochani!!
Słuchajcie po pierwsze przepraszam za błędy jeśli są.
Po drugie: chciałabym poznać waszą opinię na temat tego opowiadania, proszę Was bardzo wyraźcie ją w komentarzach.
Po trzecie:zapraszam Was również na Stripper.
A po czwarte: dostałam pomysł na nowe opowiadanie i chciałabym się dowiedzieć czy ktoś byłby chętny je czytać. Głównym bohaterem byłby Niall Horan, opowiadałoby o dziewczynie, która u niego pracuje. Nie mam jeszcze pomysłu jak potoczyłyby się ich losy ale myślę, że by się Wam spodobało. Proszę powiedzcie czy bylibyście chętni do czytania czegoś takiego... Wiem, że to mały opis ale jeśli bylibyście na tak to wstawiłabym Wam jakiś lepszy opis :) Proszę wyraźcie swoją opinię na ten temat w komentarzach.
Czekam na wasze opinie! Do następnego buziaki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz