piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 36

-O w mordę-rozszerzyłam oczy.
-Chcesz zobaczyć z bliska-uśmiechnął się.

Zbiegłam szybko po schodach i po ok. minucie stałam już na zewnątrz a wszyscy goście stali za mną.

-To...-Jaxon zaczął ale mu przerwałam
-Lykan HyperSport. Do tej pory powstało ich tylko 7 egzemplarzy. Jest kuloodporny, maksymalnie 395 km/h, do setki rozpędza się w niecałe 3 sekundy, dokładnie 2,8. Do napędu służy centralnie umieszczony, podwójnie turbodoładowany silnik typu boxer, generujący moc 750KM i 1000 Nm momentu obrotowego. Takie detale jak diamentowe obramowanie reflektorów i złote nici w fotelach do tanich nie należą. Mimo, że jest trochę wolniejszy od Veyrona jest droższy. Wiem-wystawiłam palec-ile kosztuje Veyron bo go mam. Tu o kosztach nie wspomnę. Nie mogę go przyjąć, to za drogi prezent- odwróciłam się twarzą do wszystkich a oni stali i gapili się na mnie z otwartymi buziami a ekipa śmiała się.- No co? Takie rzeczy się wie.
-Tak, tak, wiem, że to drogi prezent ale żeby cię uspokoić rozmawiałem z Justinem i stwierdził, że właśnie go nie weźmiesz no bo cena dlatego kupiliśmy Ci go na spółę.
-Mimo to to drogi prezent.
-Ale prezent. Zwrotu nie przyjmuję.
-Eh... No dobrze, dziękuję- podeszłam i przytuliłam ich.

Weszliśmy z powrotem do domu, poszłam szybko się ubrać a Tyna robiła kawę gościom. Zeszłam gotowa i zaraz po kolei każdy składał mi życzenia i wręczał prezenty.

-No kochana ty moja-zaczął Stephen-życzę Ci wszystkiego czego tylko sobie życzysz, ale przede wszystkim zdrowia, szczęścia i dużo miłości. Niech Ci się życie ułoży dobrze, po twojej myśli a małżeństwo-zaczął mówić na ucho przytulając mnie- i seks z Luke'iem będzie zajebiste. Rodzice byliby z ciebie dumni- dał mi buziaka i wręczył torbę.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się
-Dobra do południa wy ją chłopaki macie, od południa do 20 Luke i Steph a od 20 dziewczyny-zarządziła Tyna.
-Dobra, dobra, fajnie. Lena proszę bo dłużej nie może czekać-powiedział Tej.

Otworzyłam koszyk a w środku był piesek.

-Ale słodki!
-Jak go nazwiemy-zapytał Luke
-Hmm...Killer.
-Ale to mały piesek.
-Killer!-powiedziałam a piesek spojrzał na mnie.

***

Wieczorem była zajebista impreza. Była cała ekipa, Theo i Bradley, chłopacy, Tai, Maciek, Chris i Darcy, Iggy, Nicki i wielu innych moich znajomych. Ale! Na drugi dzień obowiązki wzywały... Mieliśmy ćwiczenia... Na torze, strzelnicy, siłowni, w terenie i z Hobbsem. Wieczorem pojechałam jeszcze do Hectora po moje pieniądze. W sobotę po południu pojechałam na teren Wojny Ras. Przygotowywaliśmy wszystko bo przez weekend trwała impreza.

-Lena!-usłyszałam wesoły głos za sobą więc się odwróciłam.
-Tai, Darcy, Maciek, Chris! Hej!-uśmiechnęłam się i przywitałam z nimi po kolei.
-Niesamowita impreza!-wyszczerzył się rudy.- Chris pójdziemy jeszcze się przejść po placu?
-Pewnie.
-Tylko się nie zgubcie. My tu będziemy.

Chłopacy poszli a ja zostałam z Tai'em i Maćkiem.

-Powiedzieliście mu-zapytałam a oni pokręcili głową- to dobrze, to będzie niespodzianka.
-A organizator nie ma nic przeciwko, że kasa z tej imprezy pójdzie na Darcy'ego? Przecież to chyba dużo kasy...
-A widzisz, żebym miała coś przeciwko?
-Ty jesteś organizatorką?
-Ja z ekipą. To my wymyśliliśmy Wojnę Ras.. Poczekajcie.-Wzięłam krótkofalówkę-Dom podstaw się na start. Czarna Honda HSC, 3.5 V6 VTEC 300 KM, nr 258.
-Ok.
-Więc cała kasa za wjazd, wygrane i z aut idzie dla niego.
-Jesteś wspaniała.

Uśmiechnęłam się tylko. Zasady proste. Przegrany oddaje auto i kasę za jaką się ścigali. Miałam informacje o wszystkich autach. Na te wartościowe podstawiałam kogoś z naszych. A skąd znałam chłopaków? Dzięki Jaxonowi. Zabrał mnie w jeden dzień na stadion jako niespodziankę. Nie wiedziałam gdzie jechaliśmy bo zawiązał mi oczy. Na miejscu czekał na nas Tai, z którym odbyłam 'trening' na motorze. Szybko złapaliśmy wspólny język, zaprzyjaźniliśmy się, pojechałam z nim na kilka zawodów i tam poznałam resztę środowiska, z którymi też szybko złapałam kontakt.

***

Zostałam w domu a chłopacy pojechali dalej w trasy. Tyna była znowu u nas. Nie rozmawiała z Justinem. Luke przyjeżdżał nawet gdy mieli dzień przerwy, często sam. Organizowaliśmy w końcu nasze wesele. Kiedy mógł to przyjeżdżał i pomagał w przygotowaniach. Oczywiście, że więcej go nie było jak był ale dawałam radę. Bardzo pomagał mi Jaxon i Stephen. Jeździli ze mną i załatwiali wszystko. Akurat dziś Justin był w domu. Chciał też coś pomóc no ale miał trasę koncertową. Ale i tak pomógł. Przyjechała dziś jakaś tam bardzo znana projektantka sukien ślubnych. Tak, tak, pomysł Justina. Przeglądałam katalog i te suknie, które przywiozła a Stephen i Jax zajmowali się zaproszeniami. Wesele będzie dość duże bo Luke stwierdził, że zapraszamy kogo chcemy więc nawet przyjaciele będą.

-Tai też będzie-zapytał Jax
-Tai, Maciek, Chris, Darcy, Piotrek i Przemek, Luke nalegał- odpowiedziałam-A macie już dla Bradleya i Theo?
-Mhm.
-Ok, gotowe, pojadę wysłać-stwierdził Steph
-Ej ta chyba będzie dobra, co?
-Ale zajebista.
-Dobra przyciśniemy z przygotowaniem sukni i za 2 tygodnie maks 3 przywiozę Ci ją.-powiedziała projektantka
-Super a co z garniturem-zapytałam chłopaków
-Za 2 tygodnie jest.

Projektantka zwinęła się i wyszła a my odhaczaliśmy na liście czy wszystko jest.

-Obrączki?
-Są.
-Sala.
-Jest.
-Florysta, dekoracje, zespół?
-Są.

Wszystko sprawdziliśmy do końca i mieliśmy wszystko. Chłopacy byli dla mnie prawdziwym wsparciem, Tyna też. Chociaż dalej przeżywała stratę dziecka, nie dziwię się.

-Ok, ale jest jeszcze jedna ważna sprawa...
-Jaka-zapytaliśmy z Luke'iem, który siedział koło mnie i mnie przytulał.
-A wieczór panieński i kawalerski-zapytał z pełną powagą Jax a my się zaśmialiśmy
-Panieńskim ja i Mia się zajmujemy-Tyna wychyliła głowę z kuchni.
-Fajnie się dowiedzieć-krzyknęłam.
-No wiem!
-To kawalerski bierzemy my-Steph pokazał palcem na siebie i Jaxa-co nie?
-Pewnie!-i przybili piątkę
-Tyna a kiedy robicie-zapytał Steph Tynę, która weszła właśnie do salonu.
-Dzień przed ślubem.
-No to my też.
-Wiecie, że zostało mało czasu?
-Noo... Jedziesz wysłać?
-Tak, tak.
-Dobra to ty jedź a ja zabieram Lenę-stwierdził Jax
-Gdzie?-zapytałam
-Nie interesuj się, dowiesz się na miejscu.

Stephenowi powiedział na ucho coś, pewnie gdzie jedziemy.

-Ja też! Zbieraj się!

Przebrałam się i pojechaliśmy.

***

Okazało się, że chłopacy zabrali mnie do galerii. Oczywiście zaraz pojawiło się koło nas pełno fanek. Nie rozumiałam tego. To chłopacy byli gwiazdami ja tylko managerem. Jax zaciągnął mnie do sklepu z bielizną gdzie, jak się okazało czekał już na nas Justin. Oczywiście musieli coś odjebać... Na czas naszych zakupów sklep był zamknięty!

-A na co tu przyszliśmy? Nie potrzebuję gaci...
-Jak to na co? Bielizna na noc poślubną sama się nie kupi!
-Chyba was pogięło!-krzyknęłam-Jakbym wiedziała, że macie taki debilny pomysł to w ogóle bym tu nie przyszła!
-Ale zobacz pracuje tutaj taka fajna pani, nie krępuj się-stwierdził Jax- I tak wiemy jak wyglądasz w bieliźnie.
-Nawet bardzo fajna-Justin zaczął świrować
-Zamknijcie się-warknęłam i wyciągnęłam telefon wybierając numer Tyny-Tyna? Błagam Cię przyjedź do galerii.
-A co się stało?-zapytała
-Chłopacy zaciągnęli mnie do Victoria's Secret, żeby kupić coś na noc poślubną.
-Poszaleli?! Zaraz będę!

Po 10 minutach była już z nami Tyna.

-Dobra, wy zostajecie tu, możecie sobie popatrzeć jaką bieliznę mają, Tyna idzie ze mną-zarządziłam

Po przymiarce kilku kompletów bielizny stwierdziłyśmy z Tyną, że ta, którą mam właśnie na sobie jest naj. Zawołałyśmy chłopaków.

-O kurwa, ale z Luke'a szczęściarz-stwierdził Jax
-Czemu to nie ja jestem twoim narzeczonym-zajęczał Justin
-Dlaczego jestem twoim bratem-westchnął Steph
-Jesteście debilami-stwierdziłam-Brać?
-Tak!-wszyscy krzyknęli chórem.
-Czuję, że mi staje, idź się przebrać-Justin gapił się na mnie jak głupi

Zaczęliśmy się śmiać. Przebrałam się w swoje ubrania, wyszłam z przymierzalni i wszyscy poszliśmy do kasy. Oczywiście chłopacy natychmiast odciągnęli mnie od kasy, żebym nie mogła zapłacić. Nie chciałam, żeby Justin płacił, wystarczy, że płacił za suknię ślubną, która  kosztowała od chuja. Popatrzyłam na nich oraz ich ruchy i okazało się, że płacił Jax. No tak, mogłam się tego spodziewać. Kiedy zapłacili pojechaliśmy do domu.

***

-Luke jesteś?-krzyknęłam jednak nie zastałam go.

Na lodówce wisiała karteczka od Luke'a, że pojechał do Nicki i Iggy z zaproszeniami i że wróci ok.17. Odłożyłam bieliznę do szafy w sypialni i poszłam zrobić sobie kawę. Zadzwonił dzwonek.

-O hej Dom-uśmiechnęłam się gdy otworzyłam
-No hej, jest Luke?
-Nie, pojechał z zaproszeniami, wejdź.
-Dzięki-szliśmy do kuchni-a wiesz kiedy będzie?
-Za 2 godziny. Robię sobie kawę, chcesz?
-Poproszę.
-A coś się stało, że go szukasz?
-Chciałem z nim pogadać-spojrzałam na niego gdy to powiedział
-Rozmawiałeś z Mią?
-Dlaczego nie powiedziałaś?
-Wiesz jak było. Kłótnie, zazdrości.

***

Kiedy Dom i Luke rozmawiali usłyszałam krzyki Justina na dworze. Podeszłam do okna i zobaczyłam radiowóz. O cholera! Policjant prowadził Justina do auta. Zbiegłam po schodach wołając Doma i wybiegliśmy na dwór.

-Co się dzieje?!

Hobbs złapał mnie.

-Lena nie przeszkadzaj. 
-Ale o co chodzi?!
-Justin jest podejrzany o zabójstwo.

Oczywiście! Przed bramą było pełno paparazzi.

-To nie on! To ja!

Policjant z Justinem stanęli. Hobbs spojrzał na mnie.

-Dom przynieś płytę.
-Co ty-krzyknął Justin, policjant podszedł z nim do radiowozu a Dom przyszedł z laptopem i płytą.

Hobbs włożył płytkę do laptopa i odtworzył nagranie. Tak, nagranie z kamery. Co prawda przerobione ale oni nie muszą o tym wiedzieć. Na nagraniu był moment zabójstwa Nicka. Nie było tam w ogóle Justina tylko ja.

-Zabieramy to. A ty niestety jedziesz z nami.

Gdy wsadzali Justina do radiowozu spojrzał na mnie.

-Spokojnie-powiedziałam bezgłośnie

Wsadzili nas do jednego radiowozu i odjechaliśmy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam z nowym rozdziałem!
Mam nadzieję, że się podoba i nie ma błędów.
Jeśli są to przepraszam.
Zbliżamy się WIELKIMI krokami do końca...
Do następnego!
Buziaki!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz