niedziela, 2 lutego 2014

rozdział 1

Mieszkam w Rio ze swoim tymczasowym chłopakiem-Joshem, znajomą z ekipy-Martyną i jej również tymczasowym chłopakiem-Nickiem. To była środa, gdy obudziłam się dość wcześnie, pocałowałam Josha, wstałam i się ubrałam. Wyszłam na taras z butelką piwa, żeby dopracować silnik, który tam stał. Gdy nagle usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos gliny- Hobbsa.
-I na to wydałaś 100 milionów?-zapytał
-Wiem że fajny.
-Mam do ciebie sprawę.
-Wow, no bym się nie domyśliła.
-Wczoraj jakaś ekipa napadła na konwój wojskowy w Moskwie.
-Jak dla mnie za zimno.
-Wiem że to nie ty, chcę żebyś pomogła mi ich złapać.
-Kogo?
-Owena Shaw'a i Johna.
-Ok, ale potrzebuję wszystko co o nich wiesz.
-Informacje dostanie cała ekipa.
-Żadnej ekipy, zrobię to z Martyną.
-Cześć Martyna!-powiedział a ja zauważyłam że przyszła.
-Siema-odpowiedziała mu
-Potrzebuję Twojej pomocy Marlena, całej twojej ekipy!- zwrócił się do mnie
-Ok, przekaże.
-Więc zapraszam do Londynu!
-Jasne, będzie tam jutro cała ekipa.
Zadzwoniłam do wszystkich.
-Jutro widzimy się w Londynie.
-Już jadę-powiedziała Gisele
Sms'em wysłałam wszystkim adres domu kilku dziewczyn od nas- tak na wszelki wypadek, gdyby któraś nie pamiętała. Mieszkały one w dużym domu, za którym stał ogromny budynek w którym mięliśmy swoje samochody te stare (obecne, którymi jeździmy) i nowe, które czekały na obróbkę w turbo itd.
Poszłyśmy się spakować. W jednej walizce miałam ubrania, a w drugiej broń z tego domu. Wzięłam jeszcze kilka rzeczy i zaniosłam wszystko do swojego auta, a Martyna do swojego. Wsiadłam do mojego Lamborghini, a Martyna do swojego Mustanga. Ruszyłyśmy, a ja w między czasie zadzwoniłam do pilota mojego samolotu. Powiedziałam że ma być na lotnisku jak najszybciej, powiedział że będzie za 10 minut. Dojechałyśmy na lotnisko i zauważyłam, że mój samolot już czeka na nas z otwartą pokrywą. Wjechałyśmy na pokład i wysiadłyśmy z aut. Poszłam do Leona żeby powiedzieć że możemy ruszać, on tylko przytaknął. Nacisnął przycisk zamykający klapę i mogliśmy startować. Wylecieliśmy. Poszłam do Martyny na tył.
-Ej co jest?-zapytałam
-Nie nic, tylko wydaje mi się że czegoś zapomniałam.
-Broń masz?
-Oczywiście-odpowiedziała
-I to jest najważniejsze.
Rozmawiałyśmy dosyć długo, gdy skończyłyśmy poszłam do Leona, który powiedział że lądujemy. Gdy wylądowaliśmy, opuściłam klapę i poszłam do samochodu. Razem z Martyną wyjechałyśmy z pokładu autami. Leon 'zaparkował' samolot w garażu na nasze samoloty, który znajdował się na lotnisku. Załatwiłam jeszcze tylko bilet dla Leona na powrót do Rio, pożegnaliśmy się z nim i odjechałyśmy, po około 30 minutach byłyśmy pod domem dziewczyn, musiałyśmy z nimi pogadać.
-Siema, jest robota
-Jaka?-zapytała Lena
-Był dziś u nas Hobbs, powiedział co i jak, jutro zjedzie się tu reszta dziewczyn i wtedy dowiecie się wszystkiego- powiedziałam
-Okej-przytaknęły wszystkie
-To do jutra, my spadamy-powiedziała Martyna
Usłyszałyśmy tylko 'cześć' gdy byłyśmy już przy drzwiach,wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do aut, odpaliłyśmy silniki i ruszyłyśmy do naszego domu, trwało to ok. 10 minut. Często pomagałyśmy glinom w Londynie i dlatego miałyśmy tam dom. Londyn to było nasze miasto. Byłyśmy najlepszą ekipą, nikt nam nie dorównywał. Zaparkowałyśmy przed domem i wynosiłyśmy bagaże z aut. W tym momencie podeszła do nas grupka chłopaków.
-Hej-uśmiechnęli się
-Cześć-powiedziałyśmy oschle
-Jestem Zayn, a to Liam, Harry, Louis, Niall i Justin-mówił i pokazywał kolejno ręką na każdego
-Marlena i Martyna-powiedziałam
-Fajne fury-odezwał się Justin
-Wiem, a właściwie to skąd się tu wzięliście?
-Och,mieszkamy tu-pokazał na lewo(czyli ja musiałam się odwrócić w prawo żeby zobaczyć dom, bo stałam plecami do naszych drzwi wejściowych)- A Justin tu-pokazał na prawo
-Aha, dobrze wiedzieć- powiedziała oschle Martyna
-To co was tu sprowadza-zapytał Louis
-Nie twoja sprawa-powiedziałam patrząc na niego zabójczym wzrokiem, już chciałam sięgnąć po broń, którą miałam pod kurtką z tyłu, ale Martyna mnie powstrzymała
-Luz-powiedziała-zachowaj siły na potem.
-Ok-odpowiedziałam do Martyny
-To my może już pójdziemy
-Dobry pomysł-powiedziała Tyna
Oni poszli a my dalej wyciągałyśmy bagaże. Gdy skończyłyśmy, weszłyśmy do domu, złapałam telefon i zamówiłam pizzę. Czekając na pizzę poszłam rozpakować walizki. Kończąc rozpakowywanie zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć, to był dostawca z pizzerni. Wzięłam od niego 2 kartony i reklamówkę, zapłaciłam i zawołałam Martynę,która zaraz zbiegła na dół.
Dałam jej karton z pizzą i pudełko z frytkami, a sama wzięłam drugi karton z pizzą i drugie frytki. Zaniosłam je sobie na stolik do salonu, po czym wróciłam do kuchni i nalałam nam pepsi do szklanek. Zabierając szklanki poszłam do salonu. Podałam jedno naczynie Martynie, a z drugiego upiłam łyka i odstawiłam je na stół, a następnie wzięłam swój karto i zaczęłam jeść
pizzę przygryzając frytkami. po skończonym posiłku włączyłyśmy telewizję. Obejrzałyśmy to co leciało. Była już 22 więc poszłyśmy się wykąpać i spać.
Jak zwykle broń miałam pod poduszką, choć w razie włamania lub czegoś podobnego mogłabym użyć pięści i umiejętności bicia się, ale na wszelki wypadek trzymałam ją tam. Zasnęłam od razu, chociaż nie spałam nigdy zbyt głęboko to można powiedzieć że się wyspałam.

*Następny dzień*

 Wstałam szybko, ubrałam się i zeszłam na dół. Czekając na Martynę zauważyłam że mój pistolet nie ma naboi. Położyłam go na stół w salonie i poszłam szybko na górę po magazynek. Zmieniając magazynek wydawało mi się że słyszę kroki, myślałam że to Martyna więc się nie odwracałam. Gdy po chwili usłyszałam szepty, odblokowałam po cichu broń i byłam gotowa do strzału, gdy usłyszałam głos Martyny.
-Czego tu szukacie? Jeden nie odpowiedni ruch i jest po was-powiedziała, a ja w tym czasie się odwróciłam i podniosłam broń tak bym mogła strzelić przybyszowi w głowę. Zobaczyłam chłopaków. Stali tam i patrzyli na nas z przerażeniem w oczach.
-Słyszeliście co powiedziała, siadać na kanapę- powiedziałam jednak oni stali przestraszeni
-Na kanapę-wrzasnęła Martyna schodząc ze schodów.
Chłopacy usiedli na kanapie. Razem z Martyną trzymałyśmy mocno broń wymierzoną w nich.
-Czego tu szukacie-zapytała
-Przyszliśmy zapytać czy przyjdziecie do nas na śniedanie-powiedział Liam
-Ale chyba przyszliśmy w złym momencie-powiedział przestraszony głos Niall'a
-Prosił cię ktoś o komentarz- krzyknęłam w jego stronę, kierując ku niemu broń
-Niezły sprzęt-odezwał się Justin- masz dobry gust-powiedział i wstał
-Nie radzę-zacisnęłam zęby
-Mała też tak umiem-powiedział i wyciągnął swoją broń
-Dla kogo pracujesz-zapytałam i lekko opuściłam broń
-Dla nikogo, czasami pomagam glinom.
-Masz teraz jakieś zlecenie.
-Nie, a czemu.
-Powiedz mi co wiesz o Owenie Shaw'ie i Johnym.
-Zwykli amatorzy, mają na koncie kilka włamań, każdy z nich raz siedział, poznali się w kiciu, lubią się ścigać.
-Możesz nam się przydać, a oni umieją chociaż strzelać?
-Głupie pytanie-powiedział Zayn
-Ej laska, luz. Zayn strzela nieźle tak jak i Liam, reszta troche gorzej ale dobrze.
-Ewentualnie.Spuść.-powiedziałam i spuściłam broń co po chwili zrobiła i Martyna.
Wzięłam swojego IPhone'a i zadzwoniłam do Mia'i.
-Siema,weź Lenę i przyjedźcie do nas, tylko dwoma jeep'ami.
Rozłączyłam się i poszłam na górę się przebrać. Ubrałam bokserkę, rurki i nike'i. Zeszłam na dół chowając pistolet z tyłu spodni. Założyłam skórzaną kurtkę i chwyciłam za kluczyki od Lamborghini, a Martyna zabrała swoje kluczyki.
-Idziemy!
Wszyscy wyszliśmy z domu. Dziewczyny czekały już na podjeździe.
-Do jeep'ów
Jak powiedziałam tak zrobili. Martyna wsiadła do Mustanga a ja poszłam na chwilę do dziewczyn.
-To co mini wyścig?-zapytałam uśmiechając się łobuzersko
-Zawsze gotowe.
-Jakby coś wam mówili, to wiecie co robić.
-Ok, to co do aut-powiedziała Lena
-Powiem jeszcze tylko Martynie i możemy ruszać-powiedziałam
-Ok.
Poszłam do Martyny.
-Mini wyścig?
-Jeszcze pytasz-zaśmiała się, co zrobiłam i ja
Wyjechaliśmy z podjazdu i ustawiliśmy się w jednej linii. Zaczęłyśmy gadać przez walkie-talkie.
-Gotowe-powiedziałam
-Do startu-powiedziała Martyna
-Start-krzyknął Harry
Ruszyłyśmy. Martyna wyszła na prowadzenie, ale tylko na chwilę, bo już po chwili ją wyprzedziłam. Wcisnęłam pedał gazu do końca i odjechałam kawałek od nich. Po chwili byłam na miejscu. Wysiadłam i oparłam się o drzwi mojego wozu czekając na resztę. Nie czekałam długo. Chwile później wszyscy byli już na podjeździe, wyszli z samochodów i podeszli do mnie.
-Nie rozumiem po co ciągle to robimy-powiedziała Lena- i tak to ty ciągle wygrywasz.
Ja tylko uśmiechnęłam się łobuzersko i ruszyłam w stronę drzwi, a za mną reszta. Weszliśmy wszyscy, jednak nikogo nie było w domu, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sobie jogurt pitny co zrobiła i Martyna. Fakt-nie jadłyśmy dziś śniadania. Poszliśmy za dom do 'garażu'.
-Zebranie-krzyknęłam, a dziewczyny zaraz stały koło mnie.
-Co jest? -zapytała Letty- a to kto?
-Cześć, dawno się nie widziałyśmy. No właśnie jest mały problem-odpowiedziałam
-Czyli?-zapytała Gisele
Opowiedziałam im o tym jak widzieli nas z bronią, jak weszli do domu i o wszystkim.
-To co teraz z nimi?-zapytała Mia
-Na razie nic, mogą się nam przydać, zwłaszcza on-mówiąc to podeszłam do Justina.
-No dobra, nieważne, a czemu się tu zebraliśmy?
-Wczoraj odwiedził nas Hobbs i mamy nową robotę. niejaki Owen Shaw i John napadli na konwój wojskowy w Moskwie i mamy ich złapać.
-Łatwizna, to co przygotować sprzęt.
Ja tylko kiwnęłam głową co miało znaczyć 'tak'
-A skąd wiesz że to łatwizna, mimo że jesteśmy najlepsze?
-Shaw to mój były szef, a John to ciota-powiedziała Gisele.
Dziewczyny poszły wszystko przygotować a ja zostałam z chłopakami.
-Dobra siadać-chłopacy usiedli- mówić czym kto jeździ.
-Land Rover Range Rover Sport-uśmiechnął się Niall.
-Mam na myśli sportowe auta-zacisnęłam zęby
-To ja-powiedział Justin
-Czym?-zapytałam
-Między innymi Sportowe Audi
-A tak ogólnie jakieś turbo czy coś?
-Nom.
-Dobra to zapraszam-kiwnęłam ręką dając znak żeby poszli za mną. Zjechaliśmy dużą windą w dół, gdzie było kilka dziewczyn, robiących coś przy samochodach.
-Odpal!-krzyknęłam do Letty
Odpaliła silnik czerwonego Chevroleta Camaro. Moja trzecia ukochana fura. Silnik pracował pięknie.
-Chcesz spróbować- zapytała Letty
-Z wielką przyjemnością.
Wsiadłam do auta i wjechałam nim do windy. Po chwili byłam już na drodze, dodałam gazu i jechałam, było nieźle. Wróciłam do warsztatu, zjechałam w samochodzie windą na dół i rzuciłam dziewczynom kluczyki.
-Może być lepiej-dziewczyny zabrały się do roboty, a ja poszłam do chłopaków.
-I który się podoba-zapytałam, a chłopcy pokazywali na auta które im się podobały.
-Masz niezłe auta-powiedział Justin
-Wiem, gówien nie biorę. A jak u was ze ściganiem?
-Nieźle.
Wtedy podeszła Gisele, która właśnie wróciła z miasta.
-Mam info.
-Co jest-zapytałam
-Dziś jest wyścig, o 22 start, ma być Shaw i John.
-Świetnie, powiedz dziewczynom.
-Ok.
Poszła a ja gadałam jeszcze chwilę z chłopakami, trochę się o nich dowiedziałam.
-To bierzesz udział w wyścigu-zapytał Louis
-Jak zawsze, a wy?
-Może spróbujemy-powiedział Harry
-Ok. Ale przegrajcie mi jedno auto to was rozwale...- pogroziłam im palcem i zacisnęłam zęby...

~~~~~~~~~~~~~~~~
no i jest pierwszy rozdział. Przepraszam że musieliście tak długo czekać. Niektóre słowa i fakty mogą się powtarzać z prologu. Dziękuje za motywację :*
przepraszam że nie ma opcji komentowania z anonima, jeśli macie taką możliwość to powiedzcie komuś kogo znacie a ma profil na blogerze żeby zostawił za was komentarz.

Twitter: @Marlena203

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz