Ważna notka pod rozdziałem!!!
Z windy zaczęły wyjeżdżać auta. Zaparkowali je w garażu i wysiedli.
-Jai idź po dziewczyny-rzuciłam
Jai poszedł więc podeszłam do Teja.
-Kupiłeś wszystkie jego auta-zapytałam
-Na co ci forsa w banku skoro z niej nie korzystasz-wzruszył ramionami-mam jeszcze garnitur, chcesz?
Zaśmiałam się. Teraz gdy wszyscy przyjdą trzeba ustalić plan.
***
Stoimy wszyscy przy stole. Czas zaczynac.
-Ok, słuchajcie musimy ustalić plan. więc tak. Dom, Brian i Roman jedziecie autami i zajmujecie się nimi gdy zaatakują, tam będzie most, Tej będziesz stał na nim i kontrolował sytuacje, Han i Gisele standardowo na motorach, będziecie czekac na sygnał koło Teja na moście, Letty i Mia obserwujecie wszystko z góry, z helikoptera, Kelsey ty też motor, Justin-ty masz zajęcie na ten czas, leży tam-wskazałam kupkę papierów na stole-Jaxon, hmm... co z tobą?
-Dobrze jeżdżę na motorze-uśmiechnął się
-W takim razie będziesz na motorze, na moście z Tej'em, dalej... chłopaki co z wami?
-Znasz moje zdolności do takich rzeczy-wyszeptał Luke
-To ty pojedziesz z chłopakami na most, Beau-próbowałam nie patrzeć na niego-pojedziesz motorem, o ile się nie zabijesz na nim, Jai pojedziesz samochodem, Zayn i Liam będziecie udawać normalnych kierowców ale macie ich blokować, Tyna wybieraj. Na pewno autem ale z kim?
-Ze mną-odezwał się Jai
-Może być-zapytałam a ona przytaknęła.
-A ty jak-zapytała patrząc na mnie.
-Nie wiem, myślę że motorem.
-Pojedziesz ze mną-usłyszałam głos Beau'a
Tylko nie to! Luke kurwa powiedz coś!!!... cisza... Ja pierdole... NIE!!!! Przełknęłam głośno ślinę.
-Ok-powiedziałam przez zęby.
Nie chciałam z nim jechać ale gdybym się sprzeciwiła Jai zacząłby coś podejrzewać.
-Pozostali czekają tu w bazie i czekają na ewentualny sygnał. To co... sprawdźmy co za cudeńka żeś kupił.
Poszliśmy przyjrzeć się autom. Widziałam minę Tej'a. Był pewny siebie. Faktycznie nie mogłam się przyczepić do niczego. Auta świetne. Nie wymagają za dużo roboty. Genialnie
-Bierzemy się do roboty. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy i mamy czas wolny.
Dziewczyny zabrały się do pracy a reszta, oprócz Justina, im pomagała. Chyba trochę go to przerosło. Obiecałam że mu pomogę i chyba właśnie zacznę to robić. Podeszłam do niego.
-Zdziwiony-zapytałam
-Trochę, nie myślałem że tego aż tyle.
-Chodź, trochę tu za głośno jak na naukę.
Wzięliśmy kartki i poszliśmy do sali muzycznej. I tak to nie wszystko co potrzebne... Justin śpiewał 'na sucho'. Tak wolał więc się nie sprzeciwiałam. Gdy on śpiewał sobie pod nosem ja szukałam jakiegoś kontaktu z tancerzami w necie. No i dodatkowo weszłam na twittera. Dużo nowych rzeczy się wydarzyło. Chłopaki z 1D, czy jak to tam, dali mi follow tak jak Justin i Jaxon. Poza tym nic ciekawego. Nie znalazłam żadnego kontaktu. Ale jak nie tak to inaczej. Obiecałam że pomogę to pomogę. Może Tej mi to znajdzie. Wyłączyłam laptopa.
-Justin mogę cię tu zostawić?
-Tak,pewnie.
Wyszłam z pomieszczenia i przeszłam do garażu. Zawołałam Gisele.
-Co jest-zapytała
-Ile mamy motorów?
-2, a co?
-Te wasze Harleye?
-No a czemu?
-Potrzebujemy 5 i teraz nie mam pomysłu skąd by tu wziąć te pozostałe 3.
-Zadzwoń do Suki. Ona ci załatwi.
Faktycznie. Że też nie pomyślałam o tym od razu. Ale ja debil jestem. Wyszłam z garażu bo trochę tu za głośno nawet na rozmowę. Wybrałam odpowiedni numer i czekałam aż odbierze.
-Halo-zapytała gdy odebrała
-Hej Suki, to ja Marlena, słuchaj mam sprawę.
-No hejka, o co chodzi?
-Potrzebuje 3 motory.
-Na kiedy?
-Na czwartek muszą być gotowe.
-Jutro będziesz je miała u siebie.
-Wiedziałam że mogę na ciebie liczyć. Powiedz tylko ile i zrobię przelew.
Pogadałyśmy jeszcze trochę ale musiałam iść i im pomóc. Rozłączyłam się i szłam w ich stronę. Chłopacy o czymś gadali, a dziewczyny oglądały auta.
-Ej, yo, macie pozdrowienia-krzyknęłam
-Od kogo?
-Od Suki.
Usłyszałam parsknięcie śmiechem dochodzące od chłopaków. Odwróciłam się do nich.
-Coś was bawi-zapytałam
Chłopacy trochę się speszyli i przymkli jadaczki. Poszłam pomóc reszcie, ale serio, nie było co tam zbytnio robić. Wszystko gotowe. Byłam pod wrażeniem.
-No to wszystko, tylko wsiadać i jechać-zaśmiała się Kel wycierając ręce brudne od smaru.
-Słuchajcie, skoro wszystko jest ok, to co? Zapraszam jutro do mnie na grilla-uśmiechnęłam się łobuzersko-podobno ma być gorąco więc myślę że popływamy..
-Ok-usłyszałam chór.
Mogliśmy jechać do domu ale postanowiłam że zadzwonię do Martina i zapytam jak się czuję. Wybierałam już numer gdy nagle przede mną stanął Tej.
-Musimy pogadać-powiedział przez zęby i łapiąc mnie za rękę prowadził mnie pod salę muzyczną.
-Spokojnie, man-próbowałam go uspokoić
-Ale jak? W ogóle co on tu kurwa robi, ja się pytam?!
-Kto? I się uspokój kurwa.
-Kto? Kto?-krzyczał
-No kto? Skąd ja mam wiedzieć?
-No Justin!
-A skąd ty go znasz?!
***
Tej opowiedział mi wszystko. Faktycznie mogłam skojarzyć fakty. Dzwoniłam do Martina. Powiedział że już jest ok, że jest już w domu i że nie trzeba się martwić. Aktualnie ja, Jai, Tyna i Luke jesteśmy na zakupach. Musimy kupić to co będzie potrzebne na jutrzejszego grilla. Jak na razie mamy w wózku dużo piwa, coli, chipsów i popcornu. Chłopacy poszli po kiełbasę na grilla i mięso, a ja z Tyną jesteśmy w stoisku warzywnym. Tyna wzięła pomidory.
-Zauważyłaś że Tej dziwnie zachowuje się w towarzystwie Justina-zapytała
-Nie. Ale Tej powiedział mi dziś wszystko i już wiem dlaczego.
-To czemu?
-Oni się znają. Przecież oby dwoje kiedyś byli piosenkarzami. I tak się złożyło że razem śpiewali. To wszystko.
-A no fakt, możliwe. To by wszystko tłumaczyło.
Nagle podbiegli do nas chłopacy i wrzucili mięso do kosza.
-Dziewczyny, my musimy lecieć-powiedzieli dając nam buziaka w policzek i poszli. Dziwne.
-To, ty i Jai... oficjalnie-zapytałam
-Sama nie wiem.
-Przecież się kochacie.
-No tak, ale...zobacz ile ty spędzasz czasu z Luke'iem a ile ja z Jai'em.
-No może trochę więcej czasu spędzam z nim ale faktem jest że my jesteśmy dłużej razem.
-Nie poznaję cię.
-Czemu?
-Mówisz jak nie ty.
***
Chłopacy rozpakowali zakupy. Jestem zmęczona mimo że wcale nie jest tak późno. Justin uczy się tekstów, Jax mu pomaga. Cieszę się z tego bardzo. Zawsze przyda mu się pomoc. Poszłam się wykąpać i spać a reszta jeszcze siedziała. Długo nie mogłam zasnąć, ponieważ moi współlokatorzy zaczęli sprzątać na jutro i ciągle słyszałam odgłos odkurzacza. Jednak po ok. 30 minutach zmęczenie przejęło całkowitą władzę nade mną i usnęłam.
***
Gdy się obudziłam było kilka minut po 11, a w domu kompletna cisza. Całe towarzystwo śpi. Zeszłam na dół, ubrana w dres, muszę przyznać że odwalili kawał niezłej roboty. Jak tu teraz czysto, o ja pierdole. Jak nigdy. Usiadłam w salonie z laptopem i postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o Justinie. Szczerze? Myślałam że jeżeli był gwiazdą to miał ochronę i był bezpieczny, a tu się okazuje że wcale nie. Muszę wiedzieć o tym coś więcej. I już wiem kto mi w tym pomoże. Poszłam na górę i szybko się przebrałam po czym wzięłam kluczyki i poszłam do garażu. Wsiadłam na mojego Kawasaki Ninje
i ruszyłam w stronę domu dziewczyn. Po kilku minutach byłam na podjeździe. Weszłam do domu i przeszłam do salonu.Pusto. Poszłam do garażu. Bingo! Przy komputerach siedział Tej a koło niego Hobbs. Genialnie. On pewnie będzie coś wiedzieć.
-Hej panowie. Mam sprawę-kiwnęłam głową na cześć
-Co jest?
-Tej wyszukaj mi coś więcej na ten temat-odpaliłam mu stronę
-Już się robi.
Po chwili wszystko co było o tej sprawie w aktach policji było na ekranie. on włamie się wszędzie. W komputerze znajdzie wszystko.
-Powiesz mi coś o tym-zapytałam Hobbsa
-No nie wiem, to tajemnica służbowa...
-którą właśnie czytam. Ale mi tajemnica-wtrąciłam
-No to ok. Em...
***
Po chwili wiedziałam już wszystko. Ludzie to są jednak jebnięci.
Kurwa, jacy debile-pokręciłam głową z niedowierzaniem
-Na szczęście siedzą teraz w psychiatryku i mają kompletny zakaz zbliżania się do Justina i ludzi z jego otoczenia.
-Chociaż to dobre.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. O wilku mowa!
-Halo?
-Hej, gdzie jesteś-zapytał
-U dziewczyn w garażu. A co?
-Zaraz będę.
-Ok.
Nie usłyszałam już odpowiedzi bo Jus się rozłączył. Tej wyłączył informacje. Nie minęło 5 minut kiedy Justin wszedł do budynku.
-Hej-krzyknął
-Co tak długo, hej-przywitałam się
-Nie mogłem znaleźć kluczy. A tak w ogóle to czyj to motor na podjeździe?
-Mój a co?
-Fajny. E...Nie wierzę... Luda??!!
-We własnej osobie-Tej się uśmiechnął
***
Chłopacy się rozgadali a ja pogadałam jeszcze chwilę z Hobbsem i pojechałam do domu. Była 14. O 16 przychodzą wszyscy na grilla. Sprawdziłam czy wszystko jest i poszłam na taras żeby podłączyć sprzęt do głośników. Przecież grill bez muzyki to żadna impreza. Gdy wszystko było podłączone poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam bikini i krótkie spodenki. Zeszłam na dół i zaczęłam szykować sałatkę, mięso i szaszłyki. Było wpół do 16 kiedy wszystko było gotowe do wrzucenia na ruszt. Leżaki były rozłożone. Podeszłam do sprzętu i włączyłam muzykę. Przypomniały mi się stare czasy... Z zamyśleń wyrwała mnie Tyna która machała mi ręką przed oczami. Przeniosłam chipsy i całą resztę na stół do ogrodu. Nigdzie nie widziałam bliźniaków ani Beau'a. Pewnie się szykują albo coś. Rozpaliłam grilla i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Hej-krzyknęli moi sąsiedzi i unieśli do góry 2 skrzynki z piwem
-Hej, wchodźcie-przywitałam się
-Gdzie to postawić-zapytał Zayn trzymający skrzynki.
-Chodź za mną-prowadziłam go do kuchni
-W końcu-westchnął gdy postawił 'bagaż'-ładnie wyglądasz.
-Em.. dzięki?!
Poprowadziłam ich na taras.
-Mogę ja grillować-Niall zrobił słodkie oczka
-Pewnie.
Podałam mu szczypce a on przewrócił jedzenie na ruszcie. Ponownie usłyszałam dzwonek więc poszłam otworzyć. Tym razem dziewczyny z resztą ekipy. Też nie przyszli z pustymi rękami. Przynieśli wódkę i chipsy. Poszliśmy na taras. Co chwilę podchodziłam do Nialla i sprawdzałam czy nie przypalił nic.
-I jak twoja nauka tekstów-zapytałam Justina podchodząc do niego
-A nawet dobrze, a co?
-Pamiętaj, jeśli będziesz potrzebował jakiej kolwiek pomocy to mów to ci pomogę.
-Pamiętam i jeszcze raz dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
-Myślę że koncert, tylko trochę inny-puściłam mu oczko
Postanowiłam że pójdę porozmawiać z Niallem. Jak pomyślałam tak zrobiłam.
-Możemy porozmawiać-zapytałam
-Co jest?
-Em... słuchaj, może nie znamy się za dobrze i nie wiem czy takie 'koncerty' robisz na co dzień, ale powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś?
-Wiem że mi nie ufasz a to że pobiłem się z Justinem jeszcze bardziej mnie pogrążyło ale w ten sposób chciałem cię przeprosić za to co zrobiłem przyznając się że jestem tylko teenage dirtbag.
-Wcale nie jesteś. To co, zgoda?
-Zgoda-uśmiechnął się i się przytuliliśmy.
Nagle zobaczyłam wchodzących na taras chłopaków. Luke był jakiś dziwny.
-Ej, yo. Możemy prosić o chwilę uwagi-krzyknął Beau a wszelkie rozmowy ucichły-dzięki. Słuchajcie, mój kochany braciszek chce coś powiedzieć.
Beau podszedł do mnie i podprowadził w stronę Luke'a. Ciekawe co tym razem... Widziałam że Luke się stresuje, tylko pytanie czym? Spojrzałam na niego dając znak żeby zaczął mówić. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić.
-Skarbie. Kocham cię najbardziej na świecie. Dziękuję za każdą chwilę, minutę, sekundę którą spędziłaś ze mną i dziwie się że jeszcze wytrzymujesz. Bardzo długo się wahałem ale chłopacy dodali mi otuchy i teraz jestem pewien. Jak tutaj wszyscy siedzicie, bądźcie mi świadkami-nagle uklęk przede mną, wyciągając małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca i je otworzył-Marleno Ross czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam!!
I jak się podoba rozdział, motor i bikini??
Słuchajcie niestety nie mam innego wyjścia. Od teraz:
10 komentarzy= następny rozdział
Nie ma to być tak że jedna osoba napisze 10 komentarzy i będzie następny rozdział. KAŻDY KTO PRZECZYTA MA SKOMENTOWAĆ ROZDZIAŁ!!! na początek zacznę od 10 komentarzy potem liczba komentarzy będzie wzrastać!!! Sory jak są błędy!!! Do następnego!!!! + Tak na wczoraj : HAPPY BIRTHDAY THEO!!!!
czwartek, 17 lipca 2014
środa, 9 lipca 2014
zapraszam!!
Hej!! Zapraszam was na mojego nowego bloga Stripper!! tu macie link: http://stripper-dancer.blogspot.com/ Miłego czytania. Mam nadzieję że będzie się wam go czytało tak miło jak mi pisało!! Do następnego Ride!!!
wtorek, 8 lipca 2014
rozdział 14
Gdy dojechałam do bazy wjechałam do windy i zjechałam nią na dół. Całą rękę miałam zakrwawioną. Wysiadłam z auta.
-O kurwa-krzyknął Jaxon
-Jak ładna to pozdrów-puściłam mu oczko
-Co się stało-zapytała Mia podchodząc do mnie
-Mały postrzał, chłopacy wyciągnijcie pocisk, jest w siedzeniu-powiedziałam i poszłam z Mią w stronę dużego stołu.
Usiadłam na nim a Mia oglądała ranę. Nie było tam pocisku czyli cały był w siedzeniu. Zrobiła mi opatrunek i mogłam iść do reszty. Jednak nie było mi to dane bo podszedł do mnie Beau.
-Co się stało, piękna-zapytał
Nic mu nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę na bok żeby nie musieć na niego patrzeć.
-Teraz nie będziesz się do mnie odzywać-powiedział, złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę
-Nie mamy o czym gadać-wydusiłam przez zęby.
Przez to co się stało nie umiałam z nim teraz 'normalnie' rozmawiać. Fakt to może trochę dziwne że najpierw gadamy, robimy naleśniki i rzucamy się żarciem a potem nie chcę z nim gadać ale cóż taka już jestem. Nie chciałam mu patrzeć w oczy. Nie teraz.
-Co ty myślisz? Że mogliśmy się przepierdolić i teraz mam spadać-mówił nadal trzymając mnie za podbródek
-Słucham? A co ty sobie myślisz? Że mogłeś mnie przepierdolić i teraz ma być wszystko ok? No chyba cię pojebało. Równie dobrze mogę oskarżyć cie o zgwałcenie mnie.
Rozejrzałam się dyskretnie po garażu. Jestem w czarnej dupie. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i niego. No zajebiście.
-Wiem że tego chciałaś-o nie, teraz to przegiął
-Nigdy nie myślałam że jesteś takim...
-Sexownym i najlepszym w łóżku przystojniakiem?
-...Egoistom i skurwysynem.
Spojrzałam na drzwi windy które się otworzyły. Wyszli z niej wszyscy. Wyrwałam się Beau'owi i ruszyłam w ich stronę. Gisele usiadła na masce jednego z BMW a Han majstrował coś przy lusterku tego samego auta. Usiadłam obok Gisele.
-To szaleństwo. Nie jesteśmy w Brazylii.Teraz mamy latające samochody? Jakiś James Bond? To nie nasz styl-narzekał Roman
-Wyluzuj, biadolisz jak Scooby-Doo. " To nie nasz styl..."-Powiedział Tej udając wycie psa i przedrzeźniając tym Romana
-Kiedy kumpel do ciebie strzela to znak że trzeba spierdalać. Musimy stąd wiać. To mogło być moje czoło-kłócił się Rome
-Nie. Twój łeb jest o wiele większy-powiedział Tej i odszedł
Parsknęłam śmiechem tak jak Gisele i Han. Roman zaczął macać swoje czoło.
-Jak ręka-zapytała Gisele
-Bywało gorzej, jest ok.
-Wiedział że to ty-tym razem Han
-Patrzył mi prosto w oczy.
-Może tamten stary Ryan już nie istnieje.Choć żyje to już nie on...
-Nie odwraca się od rodziny. Nawet jeśli on sam to robi-zwróciłam się do niego-ok, chodźcie wszyscy-krzyknęłam
Poszłam z Hanem i Gisele do dużego stołu. Czas na naradę.
-Co o nich wiemy-zapytałam gdy byłam już na swoim miejscu
-Mają niestandardowe silniki. Słyszeliście te skrzynie, zmianę biegów w tym spychaczu-zapytał Tej
-Sekwencyjna ręczna skrzynia biegów-tym razem Han
-To nie są normalne silniki-dodała Gisele
-Raczej jak Turbo diesel rodem z Le Mans*-powiedziałam
-Wytrzymały na uderzenia-znowu Tej
-Hydraulika-Han
-Magnetyczne zawieszenie-powiedział Rome
Spojrzałam na Hobbsa który zrobił minę z lekkim podziwem w stylu " a nie mówiłem że wiedzą wszystko" do policjantki.
-Kto jest w stanie wyprodukować takie części- zapytał Han
-Kilka warsztatów w Londynie-powiedział Bri
-Warsztaty tuningowe nie dały by rady. Kopmy głębiej-powiedziała Tyna
-Han, Gisele, Roman, to wasze zadanie na jutro-rozkazałam-spotkamy się tu jutro i wtedy pojedziecie-powiedziałam
Kiwnęli głową.
-Dobra na dziś to tyle. Czas iść spać. Spadamy-powiedziałam
Chłopacy, ja i Tyna pojechaliśmy do domu. Każdy się wykąpał i poszedł spać. Długo nie mogłam zasnąć. Czułam że o czymś zapomniałam... KURWA! Miałam pogadać z Justinem. Ale ze mnie debil. Jak mogłam zapomnieć. Wzięłam telefon z szafki i napisałam do Justina.
Do: Justin
"Śpisz??"
Nie czekałam długo na odpowiedź.
Od: Justin
"Nie. Już myślałem że o mnie zapomniałaś, mieliśmy 'pogadać' ;) ^^"
Gdy to przeczytałam pomyślałam sobie "napalony dzieciak"
Do: Justin
"Zaraz będę"
Ubrałam się szybko w rurki i bluzę. Wyszłam cichutko z pokoju żeby nie obudzić Luke'a.
-Wybierasz się gdzieś-usłyszałam i zaraz się wyprostowałam
-Muszę coś załatwić-rzuciłam i zaczęłam ubierać buty
-A gdzie?
-A co, chcesz iść ze mną?
-Zależy gdzie.
-Jezu Jai, muszę iść do Justina pogadać z nim.
-Luke ma być zazdrosny?
-A to jakieś przesłuchanie? idziesz czy nie?
-Idę, chce zobaczyć jak oszukujesz mojego brata-zaśmiał się
W tym momencie zrobiło mi się nie dobrze. oszukuję? Luke'a? No właściwie to nie powiedziałam mu o tym co zaszło między mną a Beau'em. Muszę z kimś o tym pogadać. mimo że Jai brał to wszystko na żarty mi nie było do śmiechu ani trochę.Założyłam kurtkę i wyszliśmy z domu. Przeszliśmy ten kawałek do domu Justina. Drzwi otworzył Jaxon.
-Czemu ty zawsze otwierasz-zapytałam
On tylko wzruszył ramionami. poszliśmy do salonu gdzie siedział Justin.
-Hej-przywitał się-myślałem że bedziesz sama.
-A ja myślałam że tylko ja nie śpię. No hej. No to słucham. Od początku-powiedziałam siadając
-Właściwie to wszystko ci już powiedziałem.
-A masz jakiś adres albo coś tego kolesia-zapytałam
-Numer telefonu może być?
-No pewnie.
Justin napisał na karteczce numer i podał mi ją.
-Trzy tygodnie?
-Niecałe, damy radę?
-Pewnie że tak. Dobra ja pogadam z nim i ci powiem co i jak gdy będę wiedzieć,ok?
-ok.
-Dobra to my spadamy a wy idźcie spać. Jutro macie być u dziewczyn.
-Ok-powiedzieli zgodnie
-To pa-pożegnałam się
-Pa.
Wyszliśmy z Jaiem od nich i poszliśmy do siebie. Położyłam się spać i zasnęłam.
*następny dzień*
Gdy się obudziłam była 10. Luke jeszcze spał. Mój słodziutki śpioszek. Ubrałam się w krótkie spodenki, top i full capa. Zeszłam na dół. W kuchni był Jai.
-Hej-przywitałam się
-Cześć-powiedział oschle
-Coś ci jest-zapytałam siadając na blacie
-Nie, przepraszam.
-No spoko.
-A o co wczoraj chodziło z Justinem?
-Dowiesz się w swoim czasie.
Do kuchni weszła Tyna.
-Hejka.
-Siemka-przywitaliśmy się
-To co, szybkie śniadanie i spadamy do dziewczyn??
Tyna kiwnęła głową. Wzięłyśmy sobie po jabłku i zaczęłyśmy je jeść. Nasze 'śniadanie'
-jedziesz z nami-zapytałam Jaia
-Ok.
Wzięłyśmy z Tyną kluczyki od aut. Napisałyśmy karteczkę do chłopaków że jesteśmy u dziewczyn i jak chcą to niech przyjadą.
***
Staliśmy przy stole z wszystkimi.
-Han, Gisele, Rome do roboty-powiedziałam-producent tego wozu doprowadzi nas do Shaw'a
-Chodźmy-powiedziała Gisele
-Pomogę wam-powiedziała policjantka
Han, Gis,Rome i ta policjantka poszli.
-Tej załatw wozy bez elektroniki którą można unieruchomić.Mają być szybkie-powiedziałam a Tyna się zaśmiała.
-Robi się-powiedział Tej
-Nie ma potrzeby.Nasi ludzie już nad tym pracują-powiedział Hobbs
-Hobbs zajmę się tym-powiedział Tej
-To może być interesujące-stwierdziłam
-A właśnie, ten pocisk to pocisk pełnopłaszczowy 5.45x18mm. Pasuje tylko do pistoletu PSM. w Wielkiej Brytanii taka broń jest zakazana dlatego łatwo można znaleźć jej właściciela. Opłacało się długo być gliną.-mówił Bri
-Lombard
Martyna's POV
Pojechałam z Brianem do lombardu. Miałam przy sobie pocisk który Bri wyciągnął z siedzenia. Weszliśmy do środka. Niewielki sklep. Z boku siedziało dwóch typków i jeden za okienkiem. Brian stał blisko drzwi a ja podeszłam do okienka. Wyciągnęłam pocisk z kieszeni i pokazałam go przez szybę sprzedawcy.
-Szukam właściciela tego-powiedziałam
-Tu nie informacja-powiedział i kiwnął głową do tamtych.
Wstali i szli w moją stronę ale Brian ich zatrzymał uderzeniem głowa o głowę plus kilka ciosów. I takim oto sposobem leżeli na podłodze. Ja w tym czasie złapałam za koszulkę faceta za ladą i mocno przycisnęłam go do okienka.
-Przyjrzyj się dokładnie-powiedziałam
-Tydzień temu jakiś chłopak wykupił cały towar.
-Chłopak? Jak wyglądał?
-Ciemne włosy, wysoki, chyba niebieskie oczy, twardziel, podobno lubi się ścigać-powiedział
-Gdzie się ściga?
-Wyglądam jak fan wyścigów?
Uderzyłam nim mocno o szybę a on opadł na blat.
-Nie, nie wyglądasz.
Wyszłam z Brianem z lombardu, jechaliśmy do bazy.
*Marlena's POV*
Dziewczyny poszły do domu bo narazie nie musiały nic robić, dopiero jak przyjedzie Tej z autami to przyjdą. Martyna pojechała z Brianem, Gisele, Roman, Han i policjantka jeszcze nie wrócili no i Hobbs pojechał z Tejem. Chłopacy nie przyjechali więc pewnie śpią, sąsiadów też nie ma. Jestem tylko z Jai'em. Siedzieliśmy w ciszy. Próbowałam się skupić i pomyśleć o ich wozach. Oglądałam zdjęcia na ekranach. Przełączyłam zdjęcia ich aut na ich twarze. Na wszystkich sześciu ekranach pojawiły się ich zdjęcia ale tylko jeden przykuł moją uwagę. Ryan. Nie mogłam na niczym się skupić.
-Czemu jesteś rozproszona-zapytał Jai
-Wydaje ci się-próbowałam uniknąć tego tematu
-Znam cię, coś cię rozprasza. Widzę to.
-Sorry ale nie mam ochoty na rozmowę-powiedziałam i szłam w stronę auta
-Czyż byś się bała?
-Ja się niczego nie boję-powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę
-To czemu mi nie powiesz?
-Bo...bo...bo są sprawy o których nie powinno się mówić innym.
-Chodzi o Luke'a.
-Nie...tak...może... nie twoja sprawa.
Drzwi od windy się otworzyły. Dziękuję. Nie będę musiała mu nic więcej mówić.
-Wrócimy do tej rozmowy-powiedział Jai
~~~~~~~~~~~~
Sory jak są błędy ale jestem wykończona i nie mam siły.
* Le Mans-to miasto we Francji. Miasto jest znane głównie ze sportów motorowych - znajduje się tu jeden z najsłynniejszych torów wyścigowych na świecie, na którym rozgrywany jest 24 godzinny wyścig Le Mans. :) Do następnego!! Miłych wakacji!! Komentujcie!!!
-O kurwa-krzyknął Jaxon
-Jak ładna to pozdrów-puściłam mu oczko
-Co się stało-zapytała Mia podchodząc do mnie
-Mały postrzał, chłopacy wyciągnijcie pocisk, jest w siedzeniu-powiedziałam i poszłam z Mią w stronę dużego stołu.
Usiadłam na nim a Mia oglądała ranę. Nie było tam pocisku czyli cały był w siedzeniu. Zrobiła mi opatrunek i mogłam iść do reszty. Jednak nie było mi to dane bo podszedł do mnie Beau.
-Co się stało, piękna-zapytał
Nic mu nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę na bok żeby nie musieć na niego patrzeć.
-Teraz nie będziesz się do mnie odzywać-powiedział, złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę
-Nie mamy o czym gadać-wydusiłam przez zęby.
Przez to co się stało nie umiałam z nim teraz 'normalnie' rozmawiać. Fakt to może trochę dziwne że najpierw gadamy, robimy naleśniki i rzucamy się żarciem a potem nie chcę z nim gadać ale cóż taka już jestem. Nie chciałam mu patrzeć w oczy. Nie teraz.
-Co ty myślisz? Że mogliśmy się przepierdolić i teraz mam spadać-mówił nadal trzymając mnie za podbródek
-Słucham? A co ty sobie myślisz? Że mogłeś mnie przepierdolić i teraz ma być wszystko ok? No chyba cię pojebało. Równie dobrze mogę oskarżyć cie o zgwałcenie mnie.
Rozejrzałam się dyskretnie po garażu. Jestem w czarnej dupie. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i niego. No zajebiście.
-Wiem że tego chciałaś-o nie, teraz to przegiął
-Nigdy nie myślałam że jesteś takim...
-Sexownym i najlepszym w łóżku przystojniakiem?
-...Egoistom i skurwysynem.
Spojrzałam na drzwi windy które się otworzyły. Wyszli z niej wszyscy. Wyrwałam się Beau'owi i ruszyłam w ich stronę. Gisele usiadła na masce jednego z BMW a Han majstrował coś przy lusterku tego samego auta. Usiadłam obok Gisele.
-To szaleństwo. Nie jesteśmy w Brazylii.Teraz mamy latające samochody? Jakiś James Bond? To nie nasz styl-narzekał Roman
-Wyluzuj, biadolisz jak Scooby-Doo. " To nie nasz styl..."-Powiedział Tej udając wycie psa i przedrzeźniając tym Romana
-Kiedy kumpel do ciebie strzela to znak że trzeba spierdalać. Musimy stąd wiać. To mogło być moje czoło-kłócił się Rome
-Nie. Twój łeb jest o wiele większy-powiedział Tej i odszedł
Parsknęłam śmiechem tak jak Gisele i Han. Roman zaczął macać swoje czoło.
-Jak ręka-zapytała Gisele
-Bywało gorzej, jest ok.
-Wiedział że to ty-tym razem Han
-Patrzył mi prosto w oczy.
-Może tamten stary Ryan już nie istnieje.Choć żyje to już nie on...
-Nie odwraca się od rodziny. Nawet jeśli on sam to robi-zwróciłam się do niego-ok, chodźcie wszyscy-krzyknęłam
Poszłam z Hanem i Gisele do dużego stołu. Czas na naradę.
-Co o nich wiemy-zapytałam gdy byłam już na swoim miejscu
-Mają niestandardowe silniki. Słyszeliście te skrzynie, zmianę biegów w tym spychaczu-zapytał Tej
-Sekwencyjna ręczna skrzynia biegów-tym razem Han
-To nie są normalne silniki-dodała Gisele
-Raczej jak Turbo diesel rodem z Le Mans*-powiedziałam
-Wytrzymały na uderzenia-znowu Tej
-Hydraulika-Han
-Magnetyczne zawieszenie-powiedział Rome
Spojrzałam na Hobbsa który zrobił minę z lekkim podziwem w stylu " a nie mówiłem że wiedzą wszystko" do policjantki.
-Kto jest w stanie wyprodukować takie części- zapytał Han
-Kilka warsztatów w Londynie-powiedział Bri
-Warsztaty tuningowe nie dały by rady. Kopmy głębiej-powiedziała Tyna
-Han, Gisele, Roman, to wasze zadanie na jutro-rozkazałam-spotkamy się tu jutro i wtedy pojedziecie-powiedziałam
Kiwnęli głową.
-Dobra na dziś to tyle. Czas iść spać. Spadamy-powiedziałam
Chłopacy, ja i Tyna pojechaliśmy do domu. Każdy się wykąpał i poszedł spać. Długo nie mogłam zasnąć. Czułam że o czymś zapomniałam... KURWA! Miałam pogadać z Justinem. Ale ze mnie debil. Jak mogłam zapomnieć. Wzięłam telefon z szafki i napisałam do Justina.
Do: Justin
"Śpisz??"
Nie czekałam długo na odpowiedź.
Od: Justin
"Nie. Już myślałem że o mnie zapomniałaś, mieliśmy 'pogadać' ;) ^^"
Gdy to przeczytałam pomyślałam sobie "napalony dzieciak"
Do: Justin
"Zaraz będę"
Ubrałam się szybko w rurki i bluzę. Wyszłam cichutko z pokoju żeby nie obudzić Luke'a.
-Wybierasz się gdzieś-usłyszałam i zaraz się wyprostowałam
-Muszę coś załatwić-rzuciłam i zaczęłam ubierać buty
-A gdzie?
-A co, chcesz iść ze mną?
-Zależy gdzie.
-Jezu Jai, muszę iść do Justina pogadać z nim.
-Luke ma być zazdrosny?
-A to jakieś przesłuchanie? idziesz czy nie?
-Idę, chce zobaczyć jak oszukujesz mojego brata-zaśmiał się
W tym momencie zrobiło mi się nie dobrze. oszukuję? Luke'a? No właściwie to nie powiedziałam mu o tym co zaszło między mną a Beau'em. Muszę z kimś o tym pogadać. mimo że Jai brał to wszystko na żarty mi nie było do śmiechu ani trochę.Założyłam kurtkę i wyszliśmy z domu. Przeszliśmy ten kawałek do domu Justina. Drzwi otworzył Jaxon.
-Czemu ty zawsze otwierasz-zapytałam
On tylko wzruszył ramionami. poszliśmy do salonu gdzie siedział Justin.
-Hej-przywitał się-myślałem że bedziesz sama.
-A ja myślałam że tylko ja nie śpię. No hej. No to słucham. Od początku-powiedziałam siadając
-Właściwie to wszystko ci już powiedziałem.
-A masz jakiś adres albo coś tego kolesia-zapytałam
-Numer telefonu może być?
-No pewnie.
Justin napisał na karteczce numer i podał mi ją.
-Trzy tygodnie?
-Niecałe, damy radę?
-Pewnie że tak. Dobra ja pogadam z nim i ci powiem co i jak gdy będę wiedzieć,ok?
-ok.
-Dobra to my spadamy a wy idźcie spać. Jutro macie być u dziewczyn.
-Ok-powiedzieli zgodnie
-To pa-pożegnałam się
-Pa.
Wyszliśmy z Jaiem od nich i poszliśmy do siebie. Położyłam się spać i zasnęłam.
*następny dzień*
Gdy się obudziłam była 10. Luke jeszcze spał. Mój słodziutki śpioszek. Ubrałam się w krótkie spodenki, top i full capa. Zeszłam na dół. W kuchni był Jai.
-Hej-przywitałam się
-Cześć-powiedział oschle
-Coś ci jest-zapytałam siadając na blacie
-Nie, przepraszam.
-No spoko.
-A o co wczoraj chodziło z Justinem?
-Dowiesz się w swoim czasie.
Do kuchni weszła Tyna.
-Hejka.
-Siemka-przywitaliśmy się
-To co, szybkie śniadanie i spadamy do dziewczyn??
Tyna kiwnęła głową. Wzięłyśmy sobie po jabłku i zaczęłyśmy je jeść. Nasze 'śniadanie'
-jedziesz z nami-zapytałam Jaia
-Ok.
Wzięłyśmy z Tyną kluczyki od aut. Napisałyśmy karteczkę do chłopaków że jesteśmy u dziewczyn i jak chcą to niech przyjadą.
***
Staliśmy przy stole z wszystkimi.
-Han, Gisele, Rome do roboty-powiedziałam-producent tego wozu doprowadzi nas do Shaw'a
-Chodźmy-powiedziała Gisele
-Pomogę wam-powiedziała policjantka
Han, Gis,Rome i ta policjantka poszli.
-Tej załatw wozy bez elektroniki którą można unieruchomić.Mają być szybkie-powiedziałam a Tyna się zaśmiała.
-Robi się-powiedział Tej
-Nie ma potrzeby.Nasi ludzie już nad tym pracują-powiedział Hobbs
-Hobbs zajmę się tym-powiedział Tej
-To może być interesujące-stwierdziłam
-A właśnie, ten pocisk to pocisk pełnopłaszczowy 5.45x18mm. Pasuje tylko do pistoletu PSM. w Wielkiej Brytanii taka broń jest zakazana dlatego łatwo można znaleźć jej właściciela. Opłacało się długo być gliną.-mówił Bri
-Lombard
Martyna's POV
Pojechałam z Brianem do lombardu. Miałam przy sobie pocisk który Bri wyciągnął z siedzenia. Weszliśmy do środka. Niewielki sklep. Z boku siedziało dwóch typków i jeden za okienkiem. Brian stał blisko drzwi a ja podeszłam do okienka. Wyciągnęłam pocisk z kieszeni i pokazałam go przez szybę sprzedawcy.
-Szukam właściciela tego-powiedziałam
-Tu nie informacja-powiedział i kiwnął głową do tamtych.
Wstali i szli w moją stronę ale Brian ich zatrzymał uderzeniem głowa o głowę plus kilka ciosów. I takim oto sposobem leżeli na podłodze. Ja w tym czasie złapałam za koszulkę faceta za ladą i mocno przycisnęłam go do okienka.
-Przyjrzyj się dokładnie-powiedziałam
-Tydzień temu jakiś chłopak wykupił cały towar.
-Chłopak? Jak wyglądał?
-Ciemne włosy, wysoki, chyba niebieskie oczy, twardziel, podobno lubi się ścigać-powiedział
-Gdzie się ściga?
-Wyglądam jak fan wyścigów?
Uderzyłam nim mocno o szybę a on opadł na blat.
-Nie, nie wyglądasz.
Wyszłam z Brianem z lombardu, jechaliśmy do bazy.
*Marlena's POV*
Dziewczyny poszły do domu bo narazie nie musiały nic robić, dopiero jak przyjedzie Tej z autami to przyjdą. Martyna pojechała z Brianem, Gisele, Roman, Han i policjantka jeszcze nie wrócili no i Hobbs pojechał z Tejem. Chłopacy nie przyjechali więc pewnie śpią, sąsiadów też nie ma. Jestem tylko z Jai'em. Siedzieliśmy w ciszy. Próbowałam się skupić i pomyśleć o ich wozach. Oglądałam zdjęcia na ekranach. Przełączyłam zdjęcia ich aut na ich twarze. Na wszystkich sześciu ekranach pojawiły się ich zdjęcia ale tylko jeden przykuł moją uwagę. Ryan. Nie mogłam na niczym się skupić.
-Czemu jesteś rozproszona-zapytał Jai
-Wydaje ci się-próbowałam uniknąć tego tematu
-Znam cię, coś cię rozprasza. Widzę to.
-Sorry ale nie mam ochoty na rozmowę-powiedziałam i szłam w stronę auta
-Czyż byś się bała?
-Ja się niczego nie boję-powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę
-To czemu mi nie powiesz?
-Bo...bo...bo są sprawy o których nie powinno się mówić innym.
-Chodzi o Luke'a.
-Nie...tak...może... nie twoja sprawa.
Drzwi od windy się otworzyły. Dziękuję. Nie będę musiała mu nic więcej mówić.
-Wrócimy do tej rozmowy-powiedział Jai
~~~~~~~~~~~~
Sory jak są błędy ale jestem wykończona i nie mam siły.
* Le Mans-to miasto we Francji. Miasto jest znane głównie ze sportów motorowych - znajduje się tu jeden z najsłynniejszych torów wyścigowych na świecie, na którym rozgrywany jest 24 godzinny wyścig Le Mans. :) Do następnego!! Miłych wakacji!! Komentujcie!!!
wtorek, 1 lipca 2014
podsumowując
Słuchajcie, ja was bardzo proszę żebyście komentowali!! Ostatni rozdział przeczytały 24 osoby i był tylko jeden komentarz. Ja się tu kurwa staram. Piszę po nocach rozdziały a wy macie mnie i moje prośby w dupie. Dodanie jednego komentarza to jest góra 20 sekund. To tak dużo? Jeżeli to się nie zmieni to nie napiszę kolejnego rozdziału, dodam tylko do 17-stego bo tyle mam napisane. Ja się tu staram a was to nie interesuje. No zajebiście.Nawet nie wiecie ile nerwów poświęcam na ten blog. Jak na razie rekordem było 5 komentarzy. Chciałabym żebyście postarali się pobić ten rekord. Ja tu już planuje drugi sezon, ale jeśli nie będziecie komentować no to sorry ale skończymy na 17-stu rozdziałach!I jeszcze jeśli chodzi o ankietę. Skończy się dzisiaj, za 13 godzin, jak na razie zagłosowała 1 osoba... Zajebiście!!
rozdział 13
Gdy się obudziłam bolała mnie trochę głowa. Odwróciłam się i zobaczyłam słodko śpiącego Luke'a. Spojrzałam na zegarek. Była 9. Wstałam i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i skierowałam się do szafki z lekami. Wyciągnęłam jakieś tabletki na ból głowy. Połknęłam jedną i chowałam pudełko kiedy poczułam ręce na swoich biodrach. Myślałam że to Luke.
-I jak się spało księżniczko-zapytał
To nie był Luke. Odwróciłam lekko głowę żeby zobaczyć kto to.
-A dobrze, a tobie?
-Świetnie, jesteś wspaniała-Beau dał mi buziaka w policzek
-A o co chodzi z tym sms'em?
-Z tym wczorajszym? To było podziękowanie-puścił mi oczko
-Za co-krzyknęłam i zrobiłam wielkie oczy
-Nie krzycz, wszyscy śpią.
-No i chuj, za co-powtórzyłam ale ciszej
-No nie mów że nie pamiętasz.
-Pamiętam tylko do wyjścia z sypialni Tyny a potem to już nie.
-No serio?!
-Dobra gadaj co zrobiłam.
-Nie tylko ty-powiedział jakby do siebie
-Nie. Nie mów że my...
-Mhm.
-Ja pierdole. Ktoś o tym wie?
-W domu byliśmy tylko my, Jai i Tyna. Ale oni byli zajęci sobą także wątpię.
-Słuchaj ja byłam pijana, ok?
-No ja tak trochę też.
-Czyli zrobiliśmy to nieświadomie?
-No na to wygląda.
-Dobra, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-No ok, jestem za. To co, może zrobimy śniadanie?
Kiwnęłam głową i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam mleko i jajka. Postawiłam to na blacie i z szafki wyciągnęłam mąkę, olej, cukier i sól. Wymieszałam składniki w misce. Wyciągnęłam patelnię i rozgrzałam olej. Nalałam ciasto na patelnię i smażyłam naleśniki.
-Daj duży talerz-powiedziałam
Beau postawił koło mnie duży talerz i patrzył co robię.
-Co mi się tak przyglądasz-zapytałam
-Nie mówiłaś że gotujesz.
-No widzisz.
Beau pokręcił głową i podszedł do telewizora stojącego w kuchni, na meblach.Wybrał jakiś kanał na którym właśnie leciały wiadomości, więc słuchałam o czym mówią.
-"Wczoraj w jednym z londyńskich klubów pomiędzy godziną 01.00 a 02.00 najpierw odbyła się bójka a później strzelanina. Sprawca uciekł z miejsca wydarzenia. Rannych jest 9 osób, a wśród nich jest DJ klubu. Policja poszukuje sprawcy. Według zeznań druga osoba która strzelała chciała bronić klubowiczów. Na podstawie zeznań świadków policja stworzyła portret sprawcy. Ktokolwiek widział tego człowieka proszony jest o powiadomienie policji"-prezenterka skończyła mówić
-O ja pierdole-usłyszałam Beau'a
-Co jest?
-Sama zobacz.
Spojrzałam na telewizor na którym było wyświetlone zdjęcie Johna. Momentalnie upuściłam łyżkę od ciasta na podłogę.
-To nie wszystko-powiedział Beau i cofnął obraz
Zatrzymał na zdjęciu Justina!! Ja pierdole jeszcze tego brakowało. Ale chwila! DJ ranny?!
-Martin-powiedziałam pod nosem
-Nie, to jest Justin a tam był John.
-Pilnuj naleśników-krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Wpadłam do sypialni. Szybko się przebrałam. Oczywiście, moje szczęście, obudziłam Luke'a. Coś mówił ale nie słuchałam. Zbiegłam na dół i chwyciłam kluczyki od auta. Pobiegłam do domu Justina. Drzwi były otwarte, więc weszłam. W salonie siedział Jaxon.
-Gdzie Justin-zapytałam lekko zdyszana
-Na górze, wszystko ok?
Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam na górę. Otwierałam po kolei drzwi. Otworzyłam drzwi od łazienki i zobaczyłam Justina myjącego sobie twarz.
-Zbieraj się-krzyknęłam
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz, pospiesz się.
Wybiegliśmy z domu i przebiegliśmy na mój podjazd. Szybko wsiedliśmy do Lamborghini i ruszyłam z piskiem opon. Wyciągnęłam telefon i dzwoniłam do Kevin'a.
-Tak słucham-zapytał gdy odebrał
-Gdzie jesteś?
-U Martina.
-Przyślij mi adres sms'em. Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się. Po dosłownie sekundzie dostałam sms z adresem szpitala. Byłam blisko celu. Gdy zaparkowałam wybiegliśmy z auta i wbiegliśmy jak debile do szpitala. Windą dostaliśmy się na odpowiednie piętro. Teraz tylko jeszcze pokój. Szłam wzdłuż korytarza i szukałam odpowiedniej sali.
-Jest, 1405-zaśmiałam się w duchu bo to dzień i miesiąc urodzin Martina, weszłam do sali i zobaczyłam Keva. podeszłam do niego i się z nim przywitałam a potem z Martinem.
-Co się stało-zapytałam
-Pocisk drasnął mnie w ramię a wszyscy panikują.
-No wiesz, a ja się już bałam że zarobiłeś solidnie.
-Nie, nie jest aż tak źle.
- A od kogo dostałeś? Justina czy tego drugiego?
-Tego drugiego.
-Masz szczęście bo ty byś tu leżał-powiedziałam do Justina i zwróciłam się znowu do Martina- to skoro wszystko ok to mogę jechać? Nie chcę cię przemęczać.
-Jak ty dbasz o moje zdrowie. Możesz jechać.
-To do zobaczenia-daliśmy sobie po buziaku w policzek i wyszłam co zrobił i Justin.
Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do auta. Ruszyłam i jechałam szybko, bałam się co ten mistrz kuchni mógł odpieprzyć.
-Czemu strzelałeś-zapytałam
-Chciałem w niego strzelić. Dziś byłby jeden mniej a poza tym chciałem bronić tych ludzi.
-No a teraz możesz mieć zarzut narażania życia wielu osób podczas strzelaniny.
-Najwyżej.
Dojechaliśmy do domu, pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie. Gdy weszłam do domu poczułam spalenizne. Mówiłam już że to mistrz kuchni? Czujecie ten sarkazm? Weszłam do kuchni i starałam się opanować sytuację. Wyrzuciłam spalonego naleśnika, nalałam ciasto i smażyłam nowego. Odwróciłam się z zamiarem powiedzenia żeby rozrabiał nowe ciasto na kolejne naleśniki ale zamiast tego oberwałam od Beau'a mąką w twarz. Zaczął się śmiać jak głupi. Wzięłam jajko i podeszłam do niego. Rozbiłam mu je na głowie. Teraz ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy nadal spali. Beau rzucił we mnie ciastem, więc mu oddałam ponownie. Zaczęliśmy rzucać w siebie jedzeniem Gdy zobaczyłam mąkę w misce i śmiejącego się Beau'a doznałam olśnienia. Wzięłam miskę i podeszłam z nią do niego. Złapałam go za głowę i włożyłam ją do miski. Gdy ją wyciągnął miał całą twarz białą.
-To nie jest fair-jęknął
-Jak to nie.
Beau wziął w garść trochę mąki i rzucił nią we mnie.
-Debil-krzyknęłam
-Zemsta jest słodka.
-Chyba biała-poprawiłam go
Odwróciłam się i zobaczyłam że wszyscy nam się przyglądają.
-Dobra, jeść szybko i spadamy-zarządziłam
Wszyscy przeszli do jadalni i usiedli. Beau pomógł mi pozanosić wszystko na stół. Gdy wszystko zanieśliśmy poszliśmy się umyć. Wróciliśmy na dół i usiedliśmy. Martyna jako pierwsza sięgnęła po naleśnika.
-EEE, skoro pierwsza dotknęłaś jedzenia odmawiasz modlitwę.
-Dzięki ci Duchu za te dary i za mąkę na ich twarzach. Czuwaj dziś nad nami-powiedziała.
Zaczęliśmy jeść. Po skończonym śniadaniu chłopacy zaczęli sprzątać. Gdy wyszli z jadalni zostałam sama z Tyną. Ściszyłyśmy nasz ton i postanowiłyśmy porozmawiać.
-Jaki masz plan na dziś-zapytała
-Pojedziemy my i chłopacy. Dziewczyny zostaną z tymi debilami.
-A co z Tej'em?
-Pisałam wczoraj z Dom'em o tym. Tej rano miał być u dziewczyn.
-A co z sąsiadami?
-Jeśli przyjadą do warsztatu to i tak ich nie wypuszczę. Jak nie przyjadą to jeszcze lepiej.
-A Hobbs?
-Chyba też jedzie. A mów lepiej czy wczoraj bardzo przeszkodziłam.
-Nie.
-Czyli dokończyliście?
-Nom.
-I?
-Bosko.
Do jadalni wszedł Luke więc skończyłyśmy rozmowę.
-A ty się nie przywitasz-zapytał, podszedł do mnie i pocałował
-Nie było czasu, radzicie sobie w kuchni?
-Nooo-podrapał się po karku-tak nie za bardzo.
-Co zrobiliście?
-Jest jakiś problem ze zmywarką.
-Cholera-krzyknęłam i poszłam do kuchni, chłopacy stali i gapili się na zmywarkę
-Jak to się...
-Jest takie coś jak przycisk włączający.
Uruchomiłam zmywarkę, poszłam się umyć i przebrać. Zeszłam na dół gdzie wszyscy już czekali. Zabrałam kluczyki, wyszliśmy z domu i zakluczyłam drzwi. Wsiadłam do auta razem z Luke'iem. Gdy dojechaliśmy do dziewczyn na podjeździe stał samochód. Jak myślę Tej'a. Weszliśmy do garażu i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Trochę pogadaliśmy, zrobiliśmy kilka ostatnich poprawek i teraz tylko czekać na Hobbs'a i 'wyścig'.
***
Gdy się ściemniło przyjechał Hobbs. Był z jakąś babką. Podał nam adres ich kryjówki. Pojechaliśmy tam. Nasi sąsiedzi i współlokatorzy trochę się burzyli że nie jadą z nami ale jakoś udało ich się uspokoić. Tak jak planowałam pojechałam ja, Tyna, Gisele, Han, Roman, Tej, Dom, Brian, Hobbs no i ta babka, pojechała z nim. Tak jak obiecał Hobbs załatwił auta. Jechaliśmy BMW. Gdy dojechaliśmy do ich kryjówki akurat wyjeżdżali. Ale kurwa czym? Co to do chuja jest? Jak na razie John jechał jakimś nie znanym mi autem. O ile można to tak nazwać. Chyba robota własna. Shaw jeszcze nie wyjechał.
-Marlena bierz ekipę i jedź za nimi-powiedział Dom
-A ty?
-Poczekam tu z Hobbsem na Shawa. Myślę że dla ciebie to będzie przyjemność. Zwłaszcza po wczorajszym.
-Żebyś wiedział. Dobra, każdy ma spluwę?
-No pewnie. To co?
-Jedziemy-powiedziałam i każdy wsiadł do swojego auta.
Mięliśmy ze sobą kontakt dzięki krótkofalówkom. Trzymaliśmy się razem, w grupie. Jechaliśmy kawałek za Range Roverem.
-Miasto jest wymarłe-powiedział Tej
-Shaw ściągnął do kryjówki całą policję- powiedział Brian
-Do roboty panowie-tym razem Roman
-A my to co-zapytałam
-Ty kierujesz nami, dziewczyny jadą za tobą.-stwierdził Han
-No chyba że tak.
Trochę ciężko było go dogonić, ale co to dla nas. Gdy dojechaliśmy do Interpolu ktoś zaczął strzelać do nas z dachu. Gisele wyszła z auta, odblokowała broń i wymierzyła nią ale Han zgarnął ją w biegu i ukryli się za czymś w stylu skrzynki pocztowej, w samą porę bo z dachu padły kolejne strzały. Po chwili Han oddał kilka strzałów w tamtą stronę ale nikt nie odstrzelił. Chyba się zwinęli. Han i Gisele wsiedli szybko do aut. John ruszył, za nim jechał srebrny Rover. Ochrona?? Ruszyliśmy za nimi.
-Biorę Range Rovera-powiedział Tej
-A ja...-zawahał się Roman-cokolwiek to jest.
Pozwoliłam żeby Tej, Roman i Brian wyjechali przede mnie. Nagle ktoś wybił tylną szybę Rover'a i wystrzelił coś w kierunku aut chłopaków.
-Co to? Krążki hokejowe-zapytał Rome
Romanowi i Tej'owi spadły na maskę a Brian'owi na lewy bok auta. Nagle prawe koło Tej'a zablokowało się i stracił panowanie nad wozem. Wypadł z trasy i uderzył w auta stojące na poboczu.. Po sekundzie koło Romana też się zablokowało. Też stracił panowanie, zjechał z ulicy i uderzył w szklane ściany jakiegoś budynku. Brian chyba wiedział co to bo w ostatnim momencie skręcił trochę i strącił chip o słup.
-Brawo Bri.
-No wiem.
-A wy chłopaki, wszystko ok-zapytałam
-Tak jest.Nie martwcie się nami tylko zapierdalajcie dalej-powiedział Tej
-Wedle życzenia-powiedziałam, zmieniłam bieg i przyspieszyłam
Tym sposobem zrównałam się z Brianem. Jechaliśmy przez coś w stylu ronda.
-Gdzie jesteś Dom-zapytałam
-Tuż za tobą.
Spojrzałam w lusterko i zauważyłam że Dom faktycznie jedzie za mną. Do Johna dołączył Shaw w takim samym wozie. Hobbs jechał jako ostatni za wszystkimi. Teraz jechaliśmy tunelem. Trochę dużo aut tu jedzie. Trzeba omijać, czasem jechać złym pasem ale chuj. Taka robota. Shaw skręcił w lewo a John i Range pojechali w prawo.
-Shaw skręcił w lewo-powiedział Hobbs, geniusz...
-Jedziemy w prawo-powiedziałam-Hobbs i Toretto w lewo!
Brian przyspieszył i uderzył w tył Rovera kilkakrotnie ale gdy chciał uderzyć z największą siłą Rover odjechał w bok a Bri wjechał na samochód Johna i obkręcił się kilka razy w powietrzu a następnie przejechał kawałek na dachu. John zawrócił i jechał dalej.
-Han zabierz Briana, a my, dziewczyny, jedziemy dalej-rozkazałam-Dom jak u ciebie?
-Ścigam dupka-usłyszałam
W pewnym momencie jakiś samochód uderzył w bok mojego. Mimo przyciemnianych szyb rozpoznałam kierowcę, trochę też po stylu jazdy.
-Ryan-powiedziałam pod nosem
-Kto to-zapytała Tyna
-Jedźcie dalej za nimi, ja to załatwię.
Teraz jechałam za Chevroletem a dziewczyny nadal za Johnem. Po pewnym czasie jazdy uderzyłam mu w tylny bok tak że się odwrócił i zatrzymał. Wyszłam z auta i szłam w jego stronę.
-Ryan-krzyknęłam gdy drzwi auta się otworzyły a z niego wysiadł chłopak.
Niestety nie poznał mnie i strzelił w moją stronę. Nigdy nie miał za dobrego cela. Pocisk drasnął moją rękę, wbił się w szybę auta rozbijając ją i ostatecznie wbił się w siedzenie. Ryan wsiadł do auta i odjechał.
-Cholera-usłyszałam głos Doma
-Co jest-zapytałam
-Zjebał mi.
-A dziewczyny, jak u was?
-Tak samo.
-Ej luz, nie mieliśmy ich złapać tylko zobaczyć jak jeżdżą. Wracamy do bazy-rozkazałam
Wsiadłam do auta i jechałam do dziewczyn...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej.
I jak się podoba rozdział?? Mam nadzieję że jest ok. Sory jak są błędy, do następnego.
-I jak się spało księżniczko-zapytał
To nie był Luke. Odwróciłam lekko głowę żeby zobaczyć kto to.
-A dobrze, a tobie?
-Świetnie, jesteś wspaniała-Beau dał mi buziaka w policzek
-A o co chodzi z tym sms'em?
-Z tym wczorajszym? To było podziękowanie-puścił mi oczko
-Za co-krzyknęłam i zrobiłam wielkie oczy
-Nie krzycz, wszyscy śpią.
-No i chuj, za co-powtórzyłam ale ciszej
-No nie mów że nie pamiętasz.
-Pamiętam tylko do wyjścia z sypialni Tyny a potem to już nie.
-No serio?!
-Dobra gadaj co zrobiłam.
-Nie tylko ty-powiedział jakby do siebie
-Nie. Nie mów że my...
-Mhm.
-Ja pierdole. Ktoś o tym wie?
-W domu byliśmy tylko my, Jai i Tyna. Ale oni byli zajęci sobą także wątpię.
-Słuchaj ja byłam pijana, ok?
-No ja tak trochę też.
-Czyli zrobiliśmy to nieświadomie?
-No na to wygląda.
-Dobra, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-No ok, jestem za. To co, może zrobimy śniadanie?
Kiwnęłam głową i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam mleko i jajka. Postawiłam to na blacie i z szafki wyciągnęłam mąkę, olej, cukier i sól. Wymieszałam składniki w misce. Wyciągnęłam patelnię i rozgrzałam olej. Nalałam ciasto na patelnię i smażyłam naleśniki.
-Daj duży talerz-powiedziałam
Beau postawił koło mnie duży talerz i patrzył co robię.
-Co mi się tak przyglądasz-zapytałam
-Nie mówiłaś że gotujesz.
-No widzisz.
Beau pokręcił głową i podszedł do telewizora stojącego w kuchni, na meblach.Wybrał jakiś kanał na którym właśnie leciały wiadomości, więc słuchałam o czym mówią.
-"Wczoraj w jednym z londyńskich klubów pomiędzy godziną 01.00 a 02.00 najpierw odbyła się bójka a później strzelanina. Sprawca uciekł z miejsca wydarzenia. Rannych jest 9 osób, a wśród nich jest DJ klubu. Policja poszukuje sprawcy. Według zeznań druga osoba która strzelała chciała bronić klubowiczów. Na podstawie zeznań świadków policja stworzyła portret sprawcy. Ktokolwiek widział tego człowieka proszony jest o powiadomienie policji"-prezenterka skończyła mówić
-O ja pierdole-usłyszałam Beau'a
-Co jest?
-Sama zobacz.
Spojrzałam na telewizor na którym było wyświetlone zdjęcie Johna. Momentalnie upuściłam łyżkę od ciasta na podłogę.
-To nie wszystko-powiedział Beau i cofnął obraz
Zatrzymał na zdjęciu Justina!! Ja pierdole jeszcze tego brakowało. Ale chwila! DJ ranny?!
-Martin-powiedziałam pod nosem
-Nie, to jest Justin a tam był John.
-Pilnuj naleśników-krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Wpadłam do sypialni. Szybko się przebrałam. Oczywiście, moje szczęście, obudziłam Luke'a. Coś mówił ale nie słuchałam. Zbiegłam na dół i chwyciłam kluczyki od auta. Pobiegłam do domu Justina. Drzwi były otwarte, więc weszłam. W salonie siedział Jaxon.
-Gdzie Justin-zapytałam lekko zdyszana
-Na górze, wszystko ok?
Nie odpowiedziałam tylko pobiegłam na górę. Otwierałam po kolei drzwi. Otworzyłam drzwi od łazienki i zobaczyłam Justina myjącego sobie twarz.
-Zbieraj się-krzyknęłam
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz, pospiesz się.
Wybiegliśmy z domu i przebiegliśmy na mój podjazd. Szybko wsiedliśmy do Lamborghini i ruszyłam z piskiem opon. Wyciągnęłam telefon i dzwoniłam do Kevin'a.
-Tak słucham-zapytał gdy odebrał
-Gdzie jesteś?
-U Martina.
-Przyślij mi adres sms'em. Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się. Po dosłownie sekundzie dostałam sms z adresem szpitala. Byłam blisko celu. Gdy zaparkowałam wybiegliśmy z auta i wbiegliśmy jak debile do szpitala. Windą dostaliśmy się na odpowiednie piętro. Teraz tylko jeszcze pokój. Szłam wzdłuż korytarza i szukałam odpowiedniej sali.
-Jest, 1405-zaśmiałam się w duchu bo to dzień i miesiąc urodzin Martina, weszłam do sali i zobaczyłam Keva. podeszłam do niego i się z nim przywitałam a potem z Martinem.
-Co się stało-zapytałam
-Pocisk drasnął mnie w ramię a wszyscy panikują.
-No wiesz, a ja się już bałam że zarobiłeś solidnie.
-Nie, nie jest aż tak źle.
- A od kogo dostałeś? Justina czy tego drugiego?
-Tego drugiego.
-Masz szczęście bo ty byś tu leżał-powiedziałam do Justina i zwróciłam się znowu do Martina- to skoro wszystko ok to mogę jechać? Nie chcę cię przemęczać.
-Jak ty dbasz o moje zdrowie. Możesz jechać.
-To do zobaczenia-daliśmy sobie po buziaku w policzek i wyszłam co zrobił i Justin.
Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do auta. Ruszyłam i jechałam szybko, bałam się co ten mistrz kuchni mógł odpieprzyć.
-Czemu strzelałeś-zapytałam
-Chciałem w niego strzelić. Dziś byłby jeden mniej a poza tym chciałem bronić tych ludzi.
-No a teraz możesz mieć zarzut narażania życia wielu osób podczas strzelaniny.
-Najwyżej.
Dojechaliśmy do domu, pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie. Gdy weszłam do domu poczułam spalenizne. Mówiłam już że to mistrz kuchni? Czujecie ten sarkazm? Weszłam do kuchni i starałam się opanować sytuację. Wyrzuciłam spalonego naleśnika, nalałam ciasto i smażyłam nowego. Odwróciłam się z zamiarem powiedzenia żeby rozrabiał nowe ciasto na kolejne naleśniki ale zamiast tego oberwałam od Beau'a mąką w twarz. Zaczął się śmiać jak głupi. Wzięłam jajko i podeszłam do niego. Rozbiłam mu je na głowie. Teraz ja zaczęłam się śmiać. Wszyscy nadal spali. Beau rzucił we mnie ciastem, więc mu oddałam ponownie. Zaczęliśmy rzucać w siebie jedzeniem Gdy zobaczyłam mąkę w misce i śmiejącego się Beau'a doznałam olśnienia. Wzięłam miskę i podeszłam z nią do niego. Złapałam go za głowę i włożyłam ją do miski. Gdy ją wyciągnął miał całą twarz białą.
-To nie jest fair-jęknął
-Jak to nie.
Beau wziął w garść trochę mąki i rzucił nią we mnie.
-Debil-krzyknęłam
-Zemsta jest słodka.
-Chyba biała-poprawiłam go
Odwróciłam się i zobaczyłam że wszyscy nam się przyglądają.
-Dobra, jeść szybko i spadamy-zarządziłam
Wszyscy przeszli do jadalni i usiedli. Beau pomógł mi pozanosić wszystko na stół. Gdy wszystko zanieśliśmy poszliśmy się umyć. Wróciliśmy na dół i usiedliśmy. Martyna jako pierwsza sięgnęła po naleśnika.
-EEE, skoro pierwsza dotknęłaś jedzenia odmawiasz modlitwę.
-Dzięki ci Duchu za te dary i za mąkę na ich twarzach. Czuwaj dziś nad nami-powiedziała.
Zaczęliśmy jeść. Po skończonym śniadaniu chłopacy zaczęli sprzątać. Gdy wyszli z jadalni zostałam sama z Tyną. Ściszyłyśmy nasz ton i postanowiłyśmy porozmawiać.
-Jaki masz plan na dziś-zapytała
-Pojedziemy my i chłopacy. Dziewczyny zostaną z tymi debilami.
-A co z Tej'em?
-Pisałam wczoraj z Dom'em o tym. Tej rano miał być u dziewczyn.
-A co z sąsiadami?
-Jeśli przyjadą do warsztatu to i tak ich nie wypuszczę. Jak nie przyjadą to jeszcze lepiej.
-A Hobbs?
-Chyba też jedzie. A mów lepiej czy wczoraj bardzo przeszkodziłam.
-Nie.
-Czyli dokończyliście?
-Nom.
-I?
-Bosko.
Do jadalni wszedł Luke więc skończyłyśmy rozmowę.
-A ty się nie przywitasz-zapytał, podszedł do mnie i pocałował
-Nie było czasu, radzicie sobie w kuchni?
-Nooo-podrapał się po karku-tak nie za bardzo.
-Co zrobiliście?
-Jest jakiś problem ze zmywarką.
-Cholera-krzyknęłam i poszłam do kuchni, chłopacy stali i gapili się na zmywarkę
-Jak to się...
-Jest takie coś jak przycisk włączający.
Uruchomiłam zmywarkę, poszłam się umyć i przebrać. Zeszłam na dół gdzie wszyscy już czekali. Zabrałam kluczyki, wyszliśmy z domu i zakluczyłam drzwi. Wsiadłam do auta razem z Luke'iem. Gdy dojechaliśmy do dziewczyn na podjeździe stał samochód. Jak myślę Tej'a. Weszliśmy do garażu i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Trochę pogadaliśmy, zrobiliśmy kilka ostatnich poprawek i teraz tylko czekać na Hobbs'a i 'wyścig'.
***
Gdy się ściemniło przyjechał Hobbs. Był z jakąś babką. Podał nam adres ich kryjówki. Pojechaliśmy tam. Nasi sąsiedzi i współlokatorzy trochę się burzyli że nie jadą z nami ale jakoś udało ich się uspokoić. Tak jak planowałam pojechałam ja, Tyna, Gisele, Han, Roman, Tej, Dom, Brian, Hobbs no i ta babka, pojechała z nim. Tak jak obiecał Hobbs załatwił auta. Jechaliśmy BMW. Gdy dojechaliśmy do ich kryjówki akurat wyjeżdżali. Ale kurwa czym? Co to do chuja jest? Jak na razie John jechał jakimś nie znanym mi autem. O ile można to tak nazwać. Chyba robota własna. Shaw jeszcze nie wyjechał.
-Marlena bierz ekipę i jedź za nimi-powiedział Dom
-A ty?
-Poczekam tu z Hobbsem na Shawa. Myślę że dla ciebie to będzie przyjemność. Zwłaszcza po wczorajszym.
-Żebyś wiedział. Dobra, każdy ma spluwę?
-No pewnie. To co?
-Jedziemy-powiedziałam i każdy wsiadł do swojego auta.
Mięliśmy ze sobą kontakt dzięki krótkofalówkom. Trzymaliśmy się razem, w grupie. Jechaliśmy kawałek za Range Roverem.
-Miasto jest wymarłe-powiedział Tej
-Shaw ściągnął do kryjówki całą policję- powiedział Brian
-Do roboty panowie-tym razem Roman
-A my to co-zapytałam
-Ty kierujesz nami, dziewczyny jadą za tobą.-stwierdził Han
-No chyba że tak.
Trochę ciężko było go dogonić, ale co to dla nas. Gdy dojechaliśmy do Interpolu ktoś zaczął strzelać do nas z dachu. Gisele wyszła z auta, odblokowała broń i wymierzyła nią ale Han zgarnął ją w biegu i ukryli się za czymś w stylu skrzynki pocztowej, w samą porę bo z dachu padły kolejne strzały. Po chwili Han oddał kilka strzałów w tamtą stronę ale nikt nie odstrzelił. Chyba się zwinęli. Han i Gisele wsiedli szybko do aut. John ruszył, za nim jechał srebrny Rover. Ochrona?? Ruszyliśmy za nimi.
-Biorę Range Rovera-powiedział Tej
-A ja...-zawahał się Roman-cokolwiek to jest.
Pozwoliłam żeby Tej, Roman i Brian wyjechali przede mnie. Nagle ktoś wybił tylną szybę Rover'a i wystrzelił coś w kierunku aut chłopaków.
-Co to? Krążki hokejowe-zapytał Rome
Romanowi i Tej'owi spadły na maskę a Brian'owi na lewy bok auta. Nagle prawe koło Tej'a zablokowało się i stracił panowanie nad wozem. Wypadł z trasy i uderzył w auta stojące na poboczu.. Po sekundzie koło Romana też się zablokowało. Też stracił panowanie, zjechał z ulicy i uderzył w szklane ściany jakiegoś budynku. Brian chyba wiedział co to bo w ostatnim momencie skręcił trochę i strącił chip o słup.
-Brawo Bri.
-No wiem.
-A wy chłopaki, wszystko ok-zapytałam
-Tak jest.Nie martwcie się nami tylko zapierdalajcie dalej-powiedział Tej
-Wedle życzenia-powiedziałam, zmieniłam bieg i przyspieszyłam
Tym sposobem zrównałam się z Brianem. Jechaliśmy przez coś w stylu ronda.
-Gdzie jesteś Dom-zapytałam
-Tuż za tobą.
Spojrzałam w lusterko i zauważyłam że Dom faktycznie jedzie za mną. Do Johna dołączył Shaw w takim samym wozie. Hobbs jechał jako ostatni za wszystkimi. Teraz jechaliśmy tunelem. Trochę dużo aut tu jedzie. Trzeba omijać, czasem jechać złym pasem ale chuj. Taka robota. Shaw skręcił w lewo a John i Range pojechali w prawo.
-Shaw skręcił w lewo-powiedział Hobbs, geniusz...
-Jedziemy w prawo-powiedziałam-Hobbs i Toretto w lewo!
Brian przyspieszył i uderzył w tył Rovera kilkakrotnie ale gdy chciał uderzyć z największą siłą Rover odjechał w bok a Bri wjechał na samochód Johna i obkręcił się kilka razy w powietrzu a następnie przejechał kawałek na dachu. John zawrócił i jechał dalej.
-Han zabierz Briana, a my, dziewczyny, jedziemy dalej-rozkazałam-Dom jak u ciebie?
-Ścigam dupka-usłyszałam
W pewnym momencie jakiś samochód uderzył w bok mojego. Mimo przyciemnianych szyb rozpoznałam kierowcę, trochę też po stylu jazdy.
-Ryan-powiedziałam pod nosem
-Kto to-zapytała Tyna
-Jedźcie dalej za nimi, ja to załatwię.
Teraz jechałam za Chevroletem a dziewczyny nadal za Johnem. Po pewnym czasie jazdy uderzyłam mu w tylny bok tak że się odwrócił i zatrzymał. Wyszłam z auta i szłam w jego stronę.
-Ryan-krzyknęłam gdy drzwi auta się otworzyły a z niego wysiadł chłopak.
Niestety nie poznał mnie i strzelił w moją stronę. Nigdy nie miał za dobrego cela. Pocisk drasnął moją rękę, wbił się w szybę auta rozbijając ją i ostatecznie wbił się w siedzenie. Ryan wsiadł do auta i odjechał.
-Cholera-usłyszałam głos Doma
-Co jest-zapytałam
-Zjebał mi.
-A dziewczyny, jak u was?
-Tak samo.
-Ej luz, nie mieliśmy ich złapać tylko zobaczyć jak jeżdżą. Wracamy do bazy-rozkazałam
Wsiadłam do auta i jechałam do dziewczyn...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej.
I jak się podoba rozdział?? Mam nadzieję że jest ok. Sory jak są błędy, do następnego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)