czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział 34

***

Dwa tygodnie po koncercie już prawie wszystko było gotowe aby mogli wrócić na scenę. Tak dokładnie...Wracają w świat muzyki. Niestety od tygodnia miałam problem z Tyną, która cały czas się źle czuła...I nie wiedziała dlaczego, a kiedy chciałam ją zaciągnąć do lekarza zapierała się całym ciałem. Chłopacy mi nie pomogą bo pojechali w dalszą trasę więc jesteśmy same. Planujemy pojechać z powrotem do Rio, ale jeszcze nie teraz. Dziś wyjątkowo są chłopacy bo mają jutro koncert w Londynie więc przyjechali do domu. Ale dziś mamy misję...są dziś wyścigi a z tego co wiem będzie na nich Josh, znaczy Luke, który mi w niej pomoże.
Mój telefon nie przestawał wibrować i wydawać z siebie dźwięku bo co chwilę ktoś do mnie dzwonił. A tym 'ktosiem' byli dziennikarze, którzy chcieli umówić się na wywiad z Justinem albo 1D.

***

Wieczorem całą ekipą, to jest nasza banda łącznie z laskami, które już wróciły, ja, Tyna, Justin, Jaxon, banda 1D i Luke z resztą oraz Adi i Stephen pojechaliśmy na wyścigi. Impreza się rozkręcała, zarobiliśmy już trochę... Umówiłam się z Hectorem na jutro, że wpadnie do mnie i wyszukiwałam swojego celu. Kiedy go zauważyłam pechowo nie był sam tylko w towarzystwie dwóch lasek.
-Dobra, według umowy...Cokolwiek by się działo nie reagujecie.-powiedziałam i seksownym krokiem ruszyłam w stronę Josha.
Laski mnie zmierzyły wzrokiem.

-Żegnam szmaty-uśmiechnęłam się sztucznie...plan zadziałał. Josh natychmiast odepchnął je i uniósł mnie za tyłek w górę.
-Wiedziałem, że zatęsknisz-uśmiechnął się cwaniacko
-Oj nawet nie wiesz jak bardzo-wyszeptałam mu na ucho i je przygryzłam a on wpił się w moje usta gdy się wyprostowałam...

Jedyny problem?
Czułam, że on nie jest mi obojętny... Nie jest to te same uczucie co do Brooksa ale jednak jest. Fakt, że spaliśmy ze sobą, na co zezwalała umowa między mną a Luke'iem.
Czułam wzrok swojego narzeczonego na sobie co mnie trochę rozpraszało ale praca to praca.Czas zaczynać...
Moja ręka sprytnie wślizgnęła się pod jego koszulkę i zaczęła badać jego ciało jakby go nie znała, nie dotykała nigdy wcześniej. Poruszyłam lekko biodrami specjalnie ocierając się o krocze Josha i wyczułam, że jest gotowy. Idealnie.

-Jedźmy stąd-wyszeptałam mu w usta między pocałunkami
-Podoba mi się-wyczułam jak się uśmiechnął i zaczął iść w stronę drzwi pasażera.

Otworzył je i usadził na fotelu niczym małe dziecko. Złapał pas i go zapiął abym była bezpieczna. Ach te jego zwinne ręce...
STOP!! Lena ogarnij! Jesteś w pracy!
Zupełnie 'przez przypadek' dotknęłam jego krocza kiedy cofał swoje ciało. Zagryzłam wargę a ten zamknął drzwi i szybko przeszedł na stronę kierowcy. W tym czasie skinęłam lekko głową do ekipy dając znak, że plan działa. Teraz tylko musiałam zaciągnąć Josha w ustalone miejsce, a to będzie trudniejsze.

-To gdzie jedziemy, niunia?-zapytał gdy wsiadł

BINGO

-Hmm... Może gdzieś dalej stąd-zaczęłam kreślić dróżkę na jego udzie-może by tak... Hmm...
-A może tamten parking przy starych fabrykach? Pamiętasz? Ten na którym się pieprzyliśmy.
-Hmm...Powtórka z rozrywki? Dla mnie ok.

W razie gdyby coś poszło nie tak mam lokalizator w telefonie więc mnie namierzą. Josh odpalił silnik i ruszył a ja bawiłam się jego spodniami.

***

Gdy zajechaliśmy na miejsce pierwsza myśl 'to my się tu pieprzyliśmy?!'. Byliśmy dokładnie tu gdzie miałam go zaciągnąć. Myślałam, że pójdzie trudniej. Było łatwo. Aż za... Ale Josh zawsze był pomocny.
Wysiedliśmy i Josh dosłownie rzucił się na mnie. Posadził mnie na masce i zaczął całować przy tym podwijając koszulkę do góry. Naciskał na mnie przez co musiałam się położyć na gorącej masce. Oderwał swoje usta od moich i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się. Nie tak jak wcześniej. Cwaniacko.
3...2...1... Josha oderwała i rzuciła na miejsce obok mnie silna ręka Doma.

-Co jest do cholery-warknął i chciał się wyrwać ale skutecznie go powstrzymałam.
-Siadaj-warknęłam a Dom trzymał twardo wycelowaną w Josha broń.
-Wrobiłaś mnie...
-No patrz...Takie life-uśmiechnęłam się sztucznie i pochyliłam w jego stronę tak, że dzieliły nas milimetry- Odpowiesz grzecznie na kilka pytań i nic ci nie zrobimy. Utrzymujesz kontakt z Nickiem?
-Gówno wam do teeego- przeciągnął wystraszony kiedy Dom przystawił broń do jego skroni-Tak, tak.
-Świetnie. Gdzie on teraz jest?
-W Rio.
-W domu?
-Mhm... Dom zabierz to proszę...
-Będzie gdzieś wyjeżdżał?
-Nie, nic mi nie mówił...
-Dobra. Widzisz ja nie kłamię. Nic ci się nie stało... Ale stanie jak piśniesz mu chociaż słówko o tej rozmowie-zaczęłam bawić się nożem-Jasne?
-Tak. Nie mogłaś normalnie zapytać?
-A powiedziałbyś?
-No raczej.
-Ups.

***

-Poczekaj tu. Wejdę pierwsza i go zajmę a wtedy możesz wejść-powiedziałam Justinowi i zostawiłam go przed drzwiami a sama weszłam do środka.

Było cicho. Weszłam do salonu i zobaczyłam swój cel. Siedział na kanapie i przeglądał jakieś papiery.

-Hej-rzuciłam a on spojrzał na mnie
-O hej. A co tu robisz?-zapytał a ja podeszłam do niego pewnym krokiem

Stanęłam między jego nogami. Natychmiast rzucił papiery na bok i usadził mnie na sobie więc siedziałam okrakiem. Pocałunki. Szybkie i namiętne. Czułam jego język prawie w gardle. Jedyna myśl 'Fuu!! Przywal mu!'. Ale nie mogłam. Kiedy zaczął schodzić ustami na moją szyję nachyliłam się nad jego uchem.

-Mam dla ciebie niespodziankę-wyszeptałam a ten zamruczał w moją szyję-ale musisz zamknąć oczy. I nie podglądać.
-Ehh... Ok.-zamknął oczy a ja wstałam.

Odwróciłam się, Jus stał przy ścianie. Dobrze. Stanęłam tak aby Nick nie widział go gdy otworzy oczy. I przygotowałam się. W lustrze zobaczyłam Justina kiwającego, że jest gotów.

-Możesz otworzyć-powiedziałam a ten natychmiast to zrobił
-No i gdzie ta niespodzianka?!-zapytał lekko zdezorientowany

Uśmiechnęłam się cwaniacko i zrobiłam krok w bok, Nick od razu zerwał się z kanapy gdy zobaczył Justina. Uderzyłam go w brzuch mocno a ten zginając się w pół upadł na kanapę.

-Pozwoliłam wstać?! Widzisz... Justin bardzo chciał się z tobą zobaczyć i pomyślałam, że ty też chętnie się z nim spotkasz. Nieprawdaż?-powolnym krokiem obeszłam kanapę i stanęłam za nim przykładając nóż do jego gardła-Głośniej, nie słyszę odpowiedzi.
-Nawet bardzo. Zabiję i ciebie i dołączysz do tej gówniary-wycedził przez zęby a ja pociągnęłam go za włosy w dół, przez co skóra na szyi była naprężona a on patrzył na mnie.
-No patrz... Zła odpowiedź-przycisnęłam nóż mocniej i puściłam go. Justin chciał to załatwić sam.
-Czyli ją pamiętasz-powoli podchodził do nas
-Bardzo dobrze. Te jej usta robiłyby idealne lody.

Justin spiął się cały. Nie dziwię się. Cham był bezczelny.

-Gdyby żyła już dawno bym ją zaliczył-Justin nie wytrzymał i po tych słowach wycelował w niego prawego sierpowego-Skurwiel-splunął
-Widzisz Nick... Fakt, że chcesz zaliczyć wszystkie zgubił cię-uniosłam jego podbródek-dobra, nie mam ochoty się z tobą długo bawić... Dlatego nie ja to zrobię. Justin proszę bardzo.

Odsunęłam się a Justin wymierzał w niego kolejne ciosy. Nie rozumiałam tylko dlaczego Nick się nie bronił. Jus torturował go przez godzinę...aż ten zaczął błagać o śmierć.

-Jeszcze zdjęcie, uśmiech-zrobiłam im ostatnie wspólne zdjęcie-jakieś ostatnie życzenie?
-Zgnij w piekle, kurwo-wycedził
-Papa-pomachałam mu a Justin strzelił. Nick upadł a wokół niego powstała kałuża-a nawet go lubiłam. Brawo. Egzamin zdany.

Złapałam starych znajomych z Rio i pomogli pozbyć się ciała i brudu krwi. Zajęłam się nagraniem z kamer. Po prostu zabrałam je... Tak w razie coś...

***

-To jak? Wchodzisz w to?
-Czemu akurat ja?
-Bo i ty i ja będziemy mieli z tego zyski. Jesteś zaufanym człowiekiem.
-Eh...Ile razy w miesiącu?
-Gdzieś z 2...
-Dobra. Wchodzimy w to.

Hector zadowolony wyszedł.

***

Potem wyjechaliśmy z chłopakami w trasy. Raz jechałam z Justinem, raz z chłopakami. Wracałam do domu rzadko. Najczęściej po jakieś rzeczy dla chłopaków i żeby wyprać ich brudy. W międzyczasie było jeszcze wesele Briana i Mii. Potem namawiali mnie do wrócenia do pracy jako choreograf ... Jeździłam czasami na zajęcia, które prowadziłam z Ianem ale tylko wtedy gdy byłam w Londynie. Byłam akurat w domu bo musiałam zająć się kilkoma fakturami. Siedziałam na łóżku i zliczałam wszystkie liczby...A trochę tego było...

-Lena-usłyszałam pukanie i zobaczyłam głowę Tyny wystającą zza drzwi-Mogę na chwilę?
-Em...Pewnie.
-Bardzo Ci przeszkadzam?-weszła do środka
-Nie, nie. I tak muszę zrobić sobie chwilę przerwy bo zwariuję...Co jest?
-Chciałam pogadać.
-Co się dzieje?-odłożyłam faktury na bok a Tyna położyła się na łóżku kładąc głowę na moich kolanach.
-Już wiem...
-Co?
-Czemu się źle czuję...
-Byłaś u lekarza?-zapytałam a ona zaczęła się trząść i płakać-Hej, hej... co się dzieje?
-Jestem...jestem...jestem w ciąży-powiedziała i wybuchła płaczem na maxa.
-Czemu płaczesz? To cudownie!!! Gratuluję kochana!
-Nie...ma...czego...-pociągnęła nosem
-Nie cieszysz się?
-Nie!
-Dlaczego? Przecież jesteście z Jai'em szczęśliwi. Wcześniej czy później mielibyście dziecko.
-Ale...ale...
-Tyna! Ale?
-Ono nie jest Jai'a-wyznała a ja zdębiałam
-J...jak to?...nie...nie Jai'a?-teraz to ja się jąkałam-skąd wiesz?
-Jestem w 6 tygodniu ciąży...A 6 tygodni temu nie kochaliśmy się z Jai'em...
-To..to...Co chcesz przez to powiedzieć?! Tyna czyje to dziecko?!

Chwilę się wahała.

-J...Justina-szepnęła
-CO-krzyknęłam a moje oczy były wielkie jak nigdy dotąd

"O kurwa. To zajebiście"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zostało parę rozdziałów i koniec.
Jeśli są błędy to przepraszam